Gdy kobieta ma za dobrze

Ostatnio Diabeł wrócił do domu z zatroskaną miną. Kolega w pracy opowiedział mu o znajomej, która miała dobrego, pracowitego męża, a puszczała się z jakimś gościem z pracy, który też był w związku. Normalnie strach brać ślub. Oczywiście należy wspomnieć, że żona mieszkała w rodzinnym mieście, a mąż za pracą przyjechał do Warszawy. Nie chcę jej usprawiedliwiać, bo bzykała się z zajętym gościem, ale odległość dzieląca ją z własnym mężem mogła mieć w tym wszystkim spore znaczenie. W dodatku nic nie wiemy o relacjach między nimi. Dlatego Diabła oburzenie, że miała dobrego faceta i puściła go w trąbę, mogło być nieuzasadnione. Prawdopodobieństwo, że on nie był wcale taki dobry jest tak samo duże, jak to, że ona była niewdzięczną rurą. Nie mniej jednak coraz częściej docierają do mnie historie, gdy to ona decyduje się na skok w bok, jakbyśmy odchodzili od dawnego schematu niewiernego męża.

Zdarza się, że kobieta siedzi sobie w domu z dzieciakami lub bez, bo mąż dobrze zarabia i stać ich, żeby ona nie pracowała. Więc ona siedzi i… ogląda TV, bo co innego można robić całymi dniami w domu? Oglądać i gotować, żeby mężuś miał jedzonko, jak wróci z pracy. No i ona tak siedzi wpatrzona w to szklane pudło. Film za filmem, serial za serialem. Patrzy na te wszystkie pary, które przeżywają takie fantastyczne przygody, miłość kwitnie, emocje szaleją i nawet jej się chwilami robi gorąco. Wtedy pojawia się myśl „A może między nami już nie ma miłości? Może się skończyła?” Bo przecież on wraca z pracy, cmoka ją w policzek i siada przed TV, czekając na obiad. Jak wyjdą razem na miasto, to kątem oka przyłapuje go, gdy ogląda się za seksowną blondynką z wielkimi cyckami. Sama zaś już nawet nie pamięta, kiedy powiedział jej jakiś komplement. Nawet seks przypomina przykry obowiązek, a nie przejaw wielkiej namiętności. Co z tego, że nigdy jej niczego nie brakuje, skoro motyle z brzucha uleciały? Więc z tęsknotą przygląda się zakochanym parom, a w domu zakłada profil na portalu randkowym. Nie jest przecież jeszcze za stara na szukanie szczęścia…

Druga nie miała takiego farta i musi harować razem z mężem. Codziennie 8-16 pojawia się w biurze, potem zakupy, obiad, porządki, jakiś serial w TV, gazeta dla kobiet i wreszcie sen. Każdy dzień podobny do siebie. Nie mają na co narzekać. Masa sprzętu w domu, wakacje za granicą. Stabilne i bezpieczne życie, o którym wiele kobiet marzy. On nawet pomaga jej pieluchy zmieniać czy odwozi dzieciaki do szkoły. Jednak ona czuje się znudzona. Zaczyna wątpić w miłość do mężczyzny, któremu przyrzekała wierność aż do śmierci. Przecież miłość to emocje, motylki w brzuchu i świat widziany przez różowe okulary. A on? No niby On daje jej wszystko o co poprosi, ale pasja i namiętność gdzieś uleciały. Już nie patrzy na nią jak dawniej. Nie widzi nowej fryzury, sukienki czy kolejnej pary butów. Kiedy więc kolega z biura zaczyna jej prawić komplementy, składane mężowi przysięgi w końcu odchodzą w zapomnienie. Może z tym nowym euforia nigdy nie minie?

Zdarzają się też jeszcze dziwniejsze przypadki. Kobieta ma wspaniałego, cudownego faceta. Sama powtarza jak niesamowity dla niej jest, co robi, jak ją uszczęśliwia praktycznie na każdym kroku. Z jej ust nawet padają słowa: „wiem, że lepszego nie znajdę”, a mimo tego do głowy przychodzą jej różne głupoty. Poszła bez niego na jedną imprezę i tam był taki gość, który był dla niej taki dobry, taki miły i taki szczery! Cóż więc znaczy roczny związek z facetem marzeń, gdy jeden weekend był tak niesamowity?!? Wtedy pojawia się pytanie czy jej cukierkowe opowieści o wspaniałym życiu były przesadzone? No, bo dlaczego chciałaby ryzykować coś doskonałego dla byle frajera?

Gdy tak sobie słucham o takich przypadkach, nie mogę pozbyć się z głowy jednej myśli – kobiety potrzebują drani. Zdecydowanie nie jest to zbyt budująca myśl. Kiedy jednak patrzę na otaczające mnie pary, czytam książki czy oglądam filmy, innego wniosku wyciągnąć się nie da. Potrzeba stabilizacji to jakiś mit, skoro kobieta mająca wszystko puszcza się z żonatym mężczyzną. Gdy dobrego, troskliwego i czułego faceta wymienia na kolegę z pracy, prawiącego komplementy jej butom. Gdy odrzuca życie, jakiego pragnęła, bo czeka odrobinę zbyt długo, a inny na „dzień dobry” obiecuje spełnienie jej wszystkich „marzeń”. Gdy mając zakochanego, wpatrzonego w nią faceta, daje się zauroczyć obcemu w jeden weekend, bo przyniósł jej wodę.

Kobiety nie potrafią doceniać tego, co mają. Nie potrafią też dbać o to, co mają, naiwnie wierząc, że wszystko będzie trwało wiecznie. I ciągle wierzą, że za rogiem czeka „miłość ich życia”. Co dziwne, robią tak tylko, jeśli facet jest dla nich dobry, gdy mają spokój i stabilizację. Gdy zwiążą się z jakimś draniem co bije, pije i zdradza, walczą jak lwice o tego „wspaniałego” mężczyznę, który na pewno pod siłą jej miłości się zmieni w ideał. Ogłupione przez skrajne emocje, przez potrzebę ciągłego starania się, udowadniania swojej wartości i walczenia o miłość, wierzą, że tak to powinno wyglądać. Gdy zaś trafią na przyzwoitego mężczyznę, który będzie dawał jej wszystko, znudzą się i ściągną majtki przed pierwszym facetem, który potraktuje je odrobinę lepiej niż zwykłą sukę.

Jeśli więc jesteś dobrym facetem wybierz taką, która wie, że miłość kryje się w codzienności. W takich małych drobnych gestach, w budzeniu się przy jednej osobie każdego ranka, a nie w próbie ukrycia podkładem sińca, bo „był zazdrosny” czy spierania śladów obcej szminki z kołnierzyka i udawania, że nic się nie stało.

Wybierajcie z głową, bo ludzie się nie zmieniają.