Interesowni przyjaciele

Chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać fenomen interesowności ludzkiej. Może dlatego, że tak bardzo chciałabym wierzyć w istnienie przyjaźni damsko-męskiej poza związkiem. W zasadzie to w istnienie jakiejkolwiek przyjaźni. Oczywiste jest dla mnie, że w parze ludzie muszą być dla siebie przede wszystkim przyjaciółmi. Bez tego związek nie ma szans na przetrwanie. Fajnie byłoby jednak móc posiadać przyjaciół różnej płci zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Zaczynam mieć wrażenie, że coś takiego graniczy z cudem.

Faceci, przynajmniej w pewnych dziedzinach życia, są nastawieni tylko na osiąganie celów. Ma to na pewno swoje plusy np. w pracy, jednak w przypadku relacji międzyludzkich, taka postawa wpływa na generalizowanie męskich zachowań przez kobiety.

Ostatnio Diabeł zapytał mnie:
– Czemu zawsze myślicie, że jak facet jest dla Was miły, to od razu znaczy, że na Was leci i chce seksu?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Bo WY panowie nas tego nauczyliście! Znam wiele przykładów zachowań różnych osób, które to potwierdzają. Mam kolegę, który zawsze miał czas na pisanie i spotkania, ale tylko z dziewczynami, które chciał zdobyć. W przypadku innych kobiet zawsze wyskakiwało mu coś w ostatniej chwili. Albo panowie zagadujący np. na gadu. Niby chcą pogadać, ale po 2-3 zdaniach pada pytanie „masz chłopaka?”, a gdy odpowiesz twierdząco, rozmówca znika. Zresztą wielu moich kolegów rozpływało się w powietrzu, gdy wchodziłam w jakiś związek. Ostatnio na gadu trafił mi się przypadek, który nie zerwał znajomości, ale nie wierzy w istnienie Diabła. Nie umie zrozumieć, że piszę z kimś obcym mając partnera. Tym bardziej, że on sam by tego nie tolerował, gdyby był ze mną.

Jakiś czas temu dobitnie udowodnił mi męską interesowność również znajomy z tańców. Wziął ode mnie numer, na imprezach tańczył najwięcej ze mną, a po kilku dniach wymiany smsów i kilku telefonach, dowiedziałam się, że on na koleżeńskie znajomości nie ma czasu. Na bzykanie by miał, na poznanie się już nie. Nie, żeby zależało mi na znajomości z nim, ale zawsze czuję pewne rozczarowanie, gdy ktoś z pozoru fajny okazuje się dupkiem.

Oczywiście nie tylko faceci są interesowni. Kobiety często przyjaźnią się z mężczyznami, bo czegoś od nich chcą. Liczą na powrót do związku, który się rozpadł. Mają nadzieję, że przyjaciel, w którym one się zakochały, w końcu odwzajemni ich uczucie. Może też chodzić o to, że nie mają kogo zabrać na wesele czy z kim pójść do kina. Czasem trzeba też wnieść szafę, albo naprawić za free komputer. Po przyjacielsku oczywiście.

Na pocieszenie dodam, że problem nie dotyczy tylko relacji damsko-męskich. Takie same zachowania zauważam wśród samych kobiet. Zazwyczaj przyjaciółka znika, gdy wchodzi w nowy związek, a gdy ten się kończy pojawia się znowu. Mam też jedną taką „przyjaciółkę”, która odzywa się tylko wtedy, gdy potrzebuje się wypłakać i wygadać. Ma to miejsce, gdy związek chyli się ku upadkowi, a ona potrzebuje potwierdzenia, że wina nie leży po jej stronie. Po rozstaniu za każdym razem chce zacząć życie od nowa, bawić się i cieszyć. W tej części jej życia nigdy nie jestem uwzględniona. W zasadzie to mam kilka takich koleżanek, które odzywają się zawsze w potrzebie, bo np. magisterkę trzeba napisać czy na chłopaka poskarżyć.

Nie jestem odosobniona w swoich obserwacjach, bo wiele osób skarży się, że tak wygląda większość ich znajomości. Podejrzewam, że zwyczajnie otaczam się nieodpowiednimi ludźmi. Nie mniej jednak uważam, że głównie to wina tempa w jakim obecnie żyjemy. Podążamy za mało istotnymi rzeczami, a zapominamy o tych najważniejszych.Prosty dostęp do narzędzi ułatwiających komunikację zdecydowanie spłycił znajomości. Jedna moja znajoma sama przyznała, że zajrzy czasem na facebooka, żeby sprawdzić, co i u kogo się dzieje, a potem nie ma już ochoty na spotkania. Woli poświęcić ten „zaoszczędzony” czas na inne zajęcia. Kolega stwierdził, że wie, że jest interesowny, ale nie ma czasu na inne formy znajomości i nie przeszkadza mu, gdy do niego też ludzie odzywają się z konkretną sprawą. Takie podejście sprawia, że mając 400-500 znajomych na facebooku, tak naprawdę jesteśmy sami, mamy tylko naszego partnera lub co najwyżej garstkę dobrych znajomych.

Mało komu chce się teraz utrzymywać znajomości dla samej możliwości spotkania się z kimś i porozmawiania. Wspólne spędzanie czasu zamienione zostało na załatwianie interesów. W końcu czas to pieniądz, więc nie ma sensu tracić go na rzeczy nieistotne. W takim świecie czuję się dziwnie i obco, bo ja taka nie jestem. Lubię poznawać nowych ludzi, słuchać ich historii, wymieniać się poglądami. Dlatego odpisuję tym, którzy zagadują mnie na gadu czy facebooku. Wciąż wierzę, że można spotkać kogoś z kim można po prostu się przyjaźnić. Dlatego, że fajnie z nim się gada i spędza czas, a nie dlatego, że czegoś od niego potrzebujemy. To też powód, dla którego kilka moich przyjaźni jest dla mnie tak cennych. Ci wyjątkowi ludzie sprawiają, że nie straciłam całkiem wiary w ludzi.

Ps. Jeśli podoba Ci się to, co piszę lub chcesz z kimś pogadać, to zapraszam do pisania i obserwowania mnie na twitterze i facebooku.