Kilka słów o kobietach i porno

Pamiętam, że kiedyś wstydziłam przyznać się do tego, że podnieca mnie pornografia. Chyba nawet nie do końca zdawałam sobie sprawę, skąd wziął się ten wstyd. Dopiero ostatnio podczas rozmowy z Diabłem, wywołanej rozmową ze znajomym, mnie olśniło. To wina rodziców! Podejrzewam, że wszystkich ogólnie, a nie tylko moich. Przecież inne kobiety też unikają filmów dla dorosłych. Łatwo się o tym przekonać, choćby podczas buszowania po internecie. Nadal niewiele kobiet przyznaje się do zainteresowania tym gatunkiem filmowym.

Pamiętam, że pierwszy film porno zobaczyłam jako dziecko podczas niedzielnego obiadu przy rodzinnym stole. To był przypadek. Rodzice nagrali jakiś zwykły film na kasecie VHS i chcieli puścić, żebyśmy wszyscy obejrzeli przy jedzeniu. Niestety się pomylili i moim oczom ukazał się wielki penis w samym środku akcji. Panika w jaką wpadli, rozśmieszyła mnie i moje dużo starsze rodzeństwo. Tata zasłaniał telewizor, mama próbowała wyłączyć wideo. Wyszło komicznie. Zdarzyło im się coś podobnego jeszcze kilka razy. Gazetki, które tata z bratem chowali w łazience pod wanną, też zdarzało mi się przeglądać. Byłam ciekawa. Zarówno treści pism i filmów, jak i zaciekawiona reakcjami, jakie obrazy wywoływały w moim ciele. Było to dodatkowo emocjonujące, bo zakazane.

Jednak standardowe reakcje dorosłych uczą dzieci, że pornografia to coś złego. Coś czego nie powinno się oglądać, a już na pewno nie powinno się przyznawać, że się ogląda. O podniecaniu też lepiej nie wspominać. Tym bardziej, że większość rodziców mówi dzieciom, że to jest złe, brzydkie itp. Już lepiej byłoby powiedzieć, że to nieodpowiednie do wieku. Wytłumaczyć nawet, że to tylko taki film. Przecież porno to nie jest nic złego czy dziwnego. Owszem, dość nierealne, ale organizm reaguje na bodziec. Obraz jest ewidentnym bodźcem. Nie ma się czego wstydzić. To najzupełniej normalne. Dziecko jednak powinno mieć to wszystko wytłumaczone. W przeciwnym wypadku wnioski wyciąga proste – porno jest złe, więc podniecenie wywołane tym jest złe. No i mamy zalążek przyszłych problemów.

Kobiety (chyba) bardziej przejmują się krytyką, zakazami rodziców i opinią innych. U facetów popęd i potrzeba oglądania takich rzeczy jest silniejsza niż obawa przed złością rodziców. Potem przenosi się to na związki, bo większość kobiet nie widzi potrzeby oglądania TAKICH filmów, mówienia czy czytania o seksie. „To się robi, a nie ogląda.” „Tu nie ma o czym rozmawiać.” W dodatku zdarzają się takie, które robią o to afery i pretensje partnerowi. Ciche dni, bo chłopak „zdradził ją” z ręką i filmem. To smutne.

Pamiętam jak w liceum poszliśmy ze znajomymi na wagary. Było chłodno i padało, więc wylądowaliśmy u koleżanki w mieszkaniu. Trzy dziewczyny i trzech chłopaków. Orgii nie było, ale mój ówczesny miał przy sobie płytkę z filmami dla dorosłych. Niby dziewczyny się zgodziły na oglądanie, ale potem siedziały zasłaniając poduszkami czerwone ze wstydu twarze. Nie umiałam tego zrozumieć. Tak jak tego, że temat seksu jest tabu. Unikanie odpowiedzi czy wręcz oburzenie, że śmiem pytać, jaki ich facet jest w łóżku. Od razu wtedy przychodzi mi na myśl, że musi być rzadko i fatalnie, bo jak jest zajebiście, to człowiek odruchowo się chwali.

Seks to seks, skoro można go uprawiać, to można go również oglądać i można o nim mówić czy pisać. Poza tym, zamiast chować się z oglądaniem filmów lub nie oglądać ich wcale, lepiej zrobić sobie z tego z partnerem grę wstępną. Na pewno nie będzie zawiedziony taką propozycją. W dodatku można poszukać filmów dedykowanych dla kobiet czy zwykłych erotyków. Ponoć nawet na kanałach w necie pojawiają się kategorie „female friendly”. Nie trzeba zaczynać od hard porno. Sama szukając materiałów do tekstu, znalazłam kilka tytułów, z którymi z ciekawością się zapoznam.

Może od szumu wokół „50 twarzy Greya” kobiety będą bardziej otwarte na sprawy seksu. Przynajmniej ja i zapewne wszyscy faceci mamy taką nadzieję. Tu naprawdę nie ma czego się wstydzić.