Nie zmieniaj faceta, gdy to Ty się zmieniasz

Przez ostatnie kilka dni miałam więcej czasu na czytanie i zagłębiłam się w powieść Emily Giffin „Siedem lat później”. Nie powiem, żeby zachwyciła mnie ta książka i z decydowanie wolę „Coś pożyczonego” jej autorstwa. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że udało się autorce zawrzeć kilka prawd dotyczących długoletnich związków i tego, czemu mężczyźni zdradzają. Oczywiście nie chodzi o patologicznych zdrajców, ale takich normalnych, kochających swoje rodziny facetów, którym udało się zbłądzić. Chociaż książka pokazuje nam sytuację widzianą oczami zdradzanej i kochanki, to dobrze przedstawia również myślenie faceta, który w końcu tłumaczy powody swojej niewierności żonie. Trudno byłoby nie przyznać mu racji…

Do tanga trzeba dwojga

Niestety nie mam tu na myśli tego, że winny jest zdradzający i kochanka. W zasadzie za każdym razem, gdy słucham takich historii, ciężko mi obwiniać kochankę, bo choćby nie wiem jakich sztuczek używała, to osoba w związku jest winna, że uległa pokusie. Współwinny jest także partner, bo nie słyszałam jeszcze historii, żeby w szczęśliwy i pełen miłości związek wkradła się zdrada. Do tanga trzeba dwojga, więc jeśli ktoś posunął się do zdrady, to poza tym, że zapewne jest idiotą (ale o tym później), miał ku temu powód. Nikt normalny przecież nie rujnuje sobie życia bez powodu. W dodatku znaki pojawiają się i są wyraźne. Nawet jeśli mężczyzna o nich nie mówi, kobieta je czuje. W tym momencie to przede wszystkim od niej zależy czy zostanie zdradzona. Rozpadowi związku zawsze winne są obie strony, ale to kobiety zostały wyposażone w empatię. Prawda jest też taka, że zdradzone najczęściej zostają kobiety, które same od dawna nie czuły się szczęśliwe w swoim związku. Zdrada może więc oburzać, ale nie powinna być zaskoczeniem.

Nie chodzi tylko o seks

Pomijając sytuacje, kiedy facet puszcza się z prostytutką, bo rzeczywiście jedynie seksu brakuje mu w związku, w większości przypadków chodzi o coś zupełnie innego. Często seks jest ostatnim krokiem i dopełnieniem zdrady, a nie jej początkiem. Nawet jeśli bardzo chcemy wierzyć, że on po prostu wychodząc wyrzucić śmieci, potknął się i akurat wylądował w łóżku kobiety z drugiego końca miasta, to raczej mało prawdopodobny scenariusz. Częściej facetowi brakuje tego samego, czego kobietom – czułości, bliskości, zrozumienia, rozmowy i posiadania przyjaciela w partnerze. Często pary z upływem czasu oddalają się od siebie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wtedy zaczynają szukać poza związkiem tego, co powinni odbudować między sobą, zanim będzie za późno. Do zdrady wcale nie musi dojść, bo tego wszystkiego można zawsze uniknąć. Trzeba tylko umieć patrzeć na siebie, swoje potrzeby i dużo rozmawiać.

Mniej narzekania…

„Byłaś wiecznie smutna, nieszczęśliwa, nic nie mogło Cię zadowolić.” To najczęstszy zarzut ze strony mężczyzny. Widząc czasem moje znajome, wcale nie dziwię się takim zarzutom. Na palcach jednej ręki zapewne mogłabym policzyć kobiety, które nie narzekają na swoich facetów, albo narzekają w tak minimalny sposób, że nawet się tego nie zauważa. To najczęściej szczęśliwe kobiety, które mają partnerów takich samych, jak wszystkie inne. Różnica polega na tym, że one są zadowolone z tego, z kim są. Nie próbują zmienić swoich partnerów, nie marudzą, nie narzekają do nich ani na nich. Rozumieją, że nikt nie jest idealny i potrafią się cieszyć każdą drobnostką. Pozostałe nieustannie gderają, potrafią zwracać uwagę i kłócić się z partnerem publicznie, strzelać fochy, ciągle czegoś od nich oczekują i są wiecznie niezadowolone, niezależnie od tego, co zrobi ich facet. Nie raz słyszałam wypowiadane z powagą „zupełnie jej nie rozumiem”, gdy po raz kolejny kobieta zrobiła problem z niczego. To, że kobiecie brak jest emocji, rozrywek i sensownego zajęcia, nie usprawiedliwia jej od zatruwania głowy swojemu facetowi. On nie jest jej niańką, żeby wymyślać zabawy umilające jej czas. W dodatku bardzo często kobieta, która TYLE robi, przede wszystkim zapomina o tym, że powinna być po prostu szczęśliwa. Większość facetów nie oczekuje obiadów z dwóch dań, deseru i nieskazitelnie czystego domu. Większość facetów potrzebuje uśmiechniętej twarzy swojej kobiety, w której zakochali się na początku. Tej pogodnej, roześmianej i wpatrzonej w nich roziskrzonymi oczami istoty, której do szczęścia wystarczała jego obecność.

…i więcej seksu

Nie będę twierdzić, że seks się nie liczy. Dla mnie ma kluczowe znaczenie i byłabym skłonna się założyć, że to od jego braku wszystko się zaczyna. Oczywiście nie od samego aktu, a od tego, co się z nim wiąże i co się traci, gdy ogranicza się jego uprawianie. Seks buduje i utrzymuje bliskość, zwiększa poczucie własnej wartości, poczucie szczęścia i utrzymuje uczucia na odpowiednio wysokim poziomie. Obie strony dzięki temu czują się również atrakcyjne i pociągające dla partnera, co sprawia, że nie potrzebują szukać potwierdzenia swojej atrakcyjności poza związkiem. Kiedy jednak kobieta uprawia seks z obowiązku raz lub dwa razy w miesiącu, marne szanse ma na utrzymanie związku. Partner czuje się odrzucony i ucieka do innych sposobów. Początkowo jest to zazwyczaj masturbacja. Niestety najczęściej też spotyka się z równie wielkim niezadowoleniem partnerki, która czuje się w ten sposób zdradzona. Odmowy, pretensje i wyrzuty, zamiast powrotu płomiennego uczucia, oddalają tylko mężczyznę, który staje się podatny na zainteresowanie innych kobiet. Nie tylko kobiety lubią komplementy, chcą czuć się atrakcyjne i pożądane. Mężczyźni też tego potrzebują. Poza tym, jak pisałam wcześniej – seks powinien być uprawiany dla przyjemności, a nie z obowiązku.

Gdy on się zmienia

Kiedy wydaje Ci się, że to Twój facet się zmienił, że nie jest taki, w jakim się zakochałaś, zastanów się czy… to przypadkiem Ty się nie zmieniłaś. Kobiety często obwiniają mężczyzn, że nie są tacy sami, jak byli na początku. Niestety to zazwyczaj kobiece wymagania wraz z rozwojem związku rosną, a brak dostosowania partnera do nowych oczekiwań określany jest jako jego zmiana. Jednocześnie partnerka sama zaczyna się zmieniać i z wspaniałej partnerki, przyjaciółki i kochanki przeobraża się w zrzędzącą, marudzącą, wymagającą i niechętną do seksu jędzę, z którą święty miałby problem wytrzymać. Dlatego warto zastanowić się, kto tak naprawdę się nie jest już taki, jaki był na początku związku, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie jest to nasz facet.

Słowo do panów

To, że przede wszystkim zwracam uwagę paniom, które mogłyby przeciwdziałać Waszym skokom w bok nie znaczy, że Wy jesteście zwolnieni z dbania o związek i wspólne szczęście. No chyba, że jesteście idiotami, którzy przy pierwszych oznakach problemów uciekają w ramiona innej, ale do idiotów z założenia nie piszę. Tym myślącym natomiast chciałabym przypomnieć, że związek składa się z dwóch osób i pracy tych dwóch osób. Od wyjścia na romantyczną kolację czy kupienia kwiatka bez okazji, korona Wam z głowy nie spadnie. Od wyręczenia raz na jakiś czas kobiety w jej domowych obowiązkach też nie. Komplementy także są mile widziane, o ile są szczere. No i oczywiście seks. Nie mam tu na myśli zaspokajania siebie samych. Zadbajcie o swoje partnerki, upewnijcie się, że one MAJĄ orgazm, a nie go udają. Kobiecie orgazm do szczęścia jest potrzebny tak samo jak Wam, albo nawet bardziej. Nigdy więc tego nie lekceważcie, bo może się okazać, że poza porządnym „O!” już nic więcej robić nie musicie. Przede wszystkim jednak pamiętajcie o szczerych rozmowach. Nie o meczu, piwie z kolegami czy cyckach nowej sekretarki (choć o tym też). Pamiętajcie o tym, żeby mówić swoim kobietom o swoich potrzebach, pragnieniach, obawach i problemach. Nie czekajcie, aż obca kobieta wejdzie w wasz związek, aż chwila Waszej słabości zrujnuje życie, które sobie ułożyliście, bo byliście zbyt dumni i głupi, by otwarcie powiedzieć swojej kobiecie, że zmieniła się w jędzę. Żadna z nas nie chce być jędzą, ale nie każda widzi, że już się nią stała.