Oczekiwania = rozczarowania

To nie jest jakaś nowość, ani coś odkrywczego i pewnie wiele osób już się z tym spotkało. Ja sama wiem o tym od dawna, ale ostatnio za sprawą pewnego pierścionka zaręczynowego znów to we mnie uderzyło. Nie mojego pierścionka oczywiście. Moja znajoma, jak wiele kobiet zresztą, wymyśliła sobie, że fajnie by było, gdyby się jej facet oświadczył na święta. Oczywiście Boże Narodzenie mam na myśli, bo jakie inne mogłyby pasować do takiej okazji? Tu gwiazdka z nieba, a tu brylant w pierścionku i to przy całej rodzinie. Marzenie! Tytułem posta niestety popsułam Wam niespodziankę, bo pewnie wszyscy się już domyślacie, że facet nie wpadł na ten sam pomysł co ona. Łatwo było się tego po nim spodziewać. Nie braku oświadczyn, ale lepszego pomysłu niż oklepane zaręczyny w święta.

Stworzenie sobie w głowie jakiegoś planu, który ma spełnić druga osoba, a której o tym planie nie poinformujemy, w większości przypadków grozi rozczarowaniem. Mnie to nigdy nie dziwiło, nawet jeśli zdarza mi się takie plany robić. Dziwi mnie natomiast, że tyle rzekomo inteligentnych kobiet nie przyswoiło tej prostej wiedzy. Faceci starają nam się ją wtłoczyć od pierwszej chwili, gdy ich poznajemy. Nawet jeśli na początku sypią pomysłami i niespodziankami jak z rękawa, to zazwyczaj są to standardowe rzeczy, które podobają się większości kobiet. Jednak w którymś momencie i tak zaczynają zadawać pomocnicze pytania lub z uwagą słuchać, gdy mówimy „marzy mi się…”. Faceci to nie jasnowidze i bez naszej pomocy mogą mieć problemy z realizacją naszych fantazji. Dziwię się, że kobiety wręcz z premedytacją utrudniają życie im i sobie, licząc na domyślanie się. Odbierają sobie możliwość spełnienia marzeń, a przecież to nie wstyd, że czegoś się oczekuje.

Kobiety zostały stworzone przez naturę inaczej. Naszym zadaniem jest urodzić i wychować dzieci (sorry feministki, ale tak jest). Wyposażone zostałyśmy w tym celu w specjalne mechanizmy pozwalające nam domyślać się, odczytywać i przewidywać pragnienia i potrzeby innych. Pewnie dlatego, że kilkudniowe dziecko nie jest nam wstanie powiedzieć, że jest głodne czy zrobiło kupę. Musimy się zdać na naszą intuicję. Gdy nie mamy dzieci, wykorzystujemy te zdolności wobec innych – przyjaciół, rodziny i oczywiście partnerów. Facetom to nigdy potrzebne nie było. Oni nie musieli się zastanawiać czy drapieżnik biegnący na nich chce ich pożreć czy się pobawić. Musieli przeanalizować sytuację i obliczyć swoje szanse na przeżycie i/lub upolowanie zwierzyny. Proste, prawdziwe i tłumaczące wszystko. Przynajmniej dla mnie. Coś w stylu tego, żeby nie oczekiwać od tostera robienia kawy. A kobiety oczekują i jeszcze są rozczarowane, że nie wyszło! Fascynujące, nie?

Tysiące książek o kobietach z wenus i mężczyznach z marsa, o tym jak zrozumieć faceta, jak go rozkochać, utrzymać, zatrzymać, a nawet jak porzucić. I co?!? No i NIC, bo kobiety sobie poczytają, pokiwają głowami, że racja, prawda i wszystko się zgadza. Potem jednak zakochują się i całą wiedzę szlag trafia. Bo gdyby on kochał wystarczająco mocno, to by się domyślił! To by się zmienił! To bym nie musiała mówić, prosić. Tylko dlaczego? Dlaczego tak trudno jest powiedzieć kobiecie, że ma ochotę na lody, kino, spacer w deszczu czy na ostry seks? Wiecie – jak facetowi nie powiecie, o co Wam chodzi, to… on nie będzie wiedział, o co Wam chodzi! To jest tak proste. Zwyczajnie łatwe i przyjemne. Gierki i fochy szkodzą przede wszystkim kobietom, bo nie dość, że nie dostają tego, czego chcą, to jeszcze faceci mają je za wariatki. Mężczyźni lubią dla nas coś robić, starać się czy nam pomagać. Jeśli im o tym powiemy oczywiście. Taki, który nie lubi i tak nie jest warty naszej uwagi, bo jemu potrzebna mamusia, a nie partnerka. Można więc go odesłać do domu i poczekać aż dorośnie, a w tym czasie poszukać prawdziwego i wartościowego mężczyzny. Polecam, tacy są naprawdę fajni.

Pójdźmy jednak dalej. Kobieta bierze sobie faceta i robi z niego ciepłą kluskę. To znaczy on zawsze był cipką, ale na początku udawał, żeby w ogóle chciała się z nim umówić. Tak więc ona szczęśliwa, bo wierzy, że udało jej się go zmienić. Teraz wreszcie może z nim prowadzić ckliwe rozmowy, bo facet otworzył się na swoje emocje. Może wzdychać przed wystawą, bo wie, że ukochany domyśli się, że ona właśnie dostrzegła wymarzony prezent. W seksie on dba o jej przyjemność – głaszcze, tuli, całuje. W zasadzie to od seksu woli nawet bardziej przytulanie. Tak jest przecież romantyczniej. No i ona taka szczęśliwa, że wreszcie ma faceta jakiego sobie wymarzyła… puszcza się z mięśniakiem z siłowni, który tryskał testosteronem. No, bo ten obraz potulnego zniewieściałego misia, który ona sobie w głowie stworzyła, to tylko w głowie był fajny. W rzeczywistości on miał przecież być prawdziwym mężczyzną, 100% samcem, ale z damskimi cechami jak empatia czy miłość do różu. Ale tak to jej by tylko w erze dopasowali. W życiu jednak połączenie macho z ciepłym misiem nie istnieje i można mieć albo jedno albo drugie. Kobieta oczekuje niemożliwego, a potem winę za swoje rozczarowanie zrzuca na faceta, bo on się dla niej zmienić nie chciał albo się zmienił i nie jest taki jakim go pokochała. Tu brak logiki mnie zabija, ale nie o tym miałam.

Nie chcę sugerować, że posiadanie oczekiwań jest złe. Daleka jestem od stwierdzenia, że powinniśmy brać wszystko takie, jakie dostajemy. Nikt nie musi godzić się na coś, co mu nie odpowiada. Jednak różnica między bujaniem w obłokach a realnymi oczekiwaniami jest często ogromna i trzeba się liczyć, że w przypadku tych pierwszych najprawdopodobniej spotka nas rozczarowanie. Każdy psycholog, coach czy inny spec od doradzania ludziom powie, że trzeba sobie wyznaczać duże, ale REALNE cele. Robienie z faceta jasnowidza realne nie jest. Apeluję więc do wszystkich kobiet: NAUCZCIE SIĘ MÓWIĆ CZEGO CHCECIE. Nauczcie się rozmawiać z facetami ich językiem – prostym, jasnym i przejrzystym, bez podtekstów i drugiego dna. Chodzi w końcu o Wasze życie, Wasze szczęście. Nie zostawiajcie tego w rękach kogoś innego z nadzieją, że się domyśli.