Włoska przygoda
Podczas kolacji siedziałam przy stoliku z moją siostrą i jakimiś dwoma troszkę starszymi paniami, które znowu się do nas dosiadły. Ukradkiem zerkałam w stronę Matteo. Wydawał się pogrążony w rozmowie z piękną właścicielką naszego hotelu. Ja nie potrafiłam się skupić ani na rozmowie ani na posiłku. Rozglądałam się po restauracji obserwując też innych ludzi i wystrój lokalu. Każdy wyglądał na zmęczonego dzisiejszym dniem i wycieczkami, ale jednocześnie wszyscy byli szczęśliwi z powodu ciepłego posiłku, jaki stał przed nami. Nikt poza mną się nie rozglądał, skupiony na swoim własnym talerzu. Wiele tracili, bo hotel był piękny. Bordowe zasłony wisiały w oknach. Białe obrusy leżały na dębowych stołach. Obrazy tulących się par ozdabiały ściany. Było nastrojowo. Jeszcze raz spojrzałam na Matteo. Śmiał się z czegoś, co powiedziała jego rozmówczyni. Zajęłam się swoim talerzem i słuchaniem opowieści starszych pań o ich przygodach z innej wycieczki. Mój makaron okazał się ciekawszy od historii o włoskich zabytkach. Połączenie rurek z szynką, oliwkami, rukolą, suszonymi pomidorami i jakimś śmietanowym sosem było genialne. Miałam ochotę wylizać talerz, wziąć dokładkę albo porwać kucharza.
– Idziesz do pokoju? – zapytała mnie siostra.
– Nie, jeszcze chcę się przejść na mały spacer.
– Ok. Ja idę. Jestem dziś jakaś zmęczona i wolę się położyć – powiedziała i wyszła z restauracji.
Według tego, co mówił Matteo, gdy tu jechaliśmy, niedaleko hotelu jest park z fontanną. Udałam się we wskazanym przez niego kierunku. Uznałam, że to będzie najlepsze miejsce by podziwiać zbliżający się zachód słońca. Gdy dotarłam na miejsce, zamarłam z wrażenia. To było idealne miejsce i idealna chwila. W alejce prowadzącej do fontanny zatrzymała się ogniście czerwona kula słońca. Jakby czekała właśnie na mnie. Poza mną w parku nie było nikogo. Ciszę zakłócał jedynie plusk wody. Wpatrywałam się w ten niesamowity widok. Chłonęłam atmosferę. Świeże powietrze wypełniało mi płuca. Czułam się szczęśliwa i wolna. Czułam też, że bardzo chcę tu zostać. Na zawsze. To miejsce dla mnie. Mieszkać we Włoszech, jeść makaron, pizzę, lody i pić wino. Czy mogło być coś piękniejszego? Zamknęłam oczy i obiecałam sobie, że tu wrócę. Na dłużej.
Z zamyślenia wyrwały mnie silne ramiona, które przycisnęły mnie do umięśnionej klatki. Odruchowo przylgnęłam do niej. Poczułam ciepło jego ciała i oddech na szyi.
– Czekałaś na mnie maleńka? – wyszeptał Matteo w moje ucho.
– Oczywiście… że nie – odparłam z uśmiechem.
– Ok. To sobie idę – powiedział z udawaną powagą, rozluźniając uścisk tak, żebym mogła odwrócić się i spojrzeć mu w oczy.
Uśmiechał się. Ujął moją twarz w dłonie. Kciukiem jednej ręki delikatnie głaskał mój policzek, a drugą przesunął na kark, wplatając palce we włosy i jeszcze zanim jego wargi dotknęły moich, poczułam jak drżę. Uwielbiam tą delikatną pieszczotę. Rozbudza wszystkie moje zmysły i sprawia, że chcę więcej. Przycisnął mocniej swoje wargi. Moje usta rozchyliły się, by wpuścić jego język. Przylgnęłam bardziej do niego, wkładając mu ręce pod koszulkę. Delikatnie przesunęłam paznokciami po jego barkach i tym razem ja poczułam, jak drży. Dłoń, która wcześniej dotykała mojej twarzy znalazła nowe miejsce pod bluzką na talii. Błądziła też po plecach i brzuchu. Nie wiedziałam, kiedy i jak zdążyliśmy przejść spod fontanny wgłąb parku. Cały czas się całowaliśmy. Nie czułam, żebyśmy się poruszali. A jednak w pewnej chwili poczułam szorstki pień drzewa za plecami. Pozwoliłam się do niego przycisnąć. Czułam jak moje serce przyśpieszyło, gdy jego pocałunki stały się bardziej intensywne, a dotyk niecierpliwy. Nie miałam żadnych wątpliwości, że chciałby więcej.
Otworzyłam na chwilę oczy. Otaczała nas ciemność. Zmrok musiał zapaść dobre pół godziny temu. Latarnie świeciły w oddali, ale tu ich światło nie dochodziło.
– Jak my tu doszliśmy i kiedy minęło tyle czasu – pomyślałam. W tym momencie on chwycił mnie i pociągnął lekko za włosy odsuwając od siebie. Wpatrywał się we mnie, a jego dłonie wciąż pieściły moje ciało. Nawet w takich ciemnościach widziałam pożądanie malujące się na jego twarzy. Byłam gotowa oddać mu się w tej chwili, w tym parku, na trawie pod drzewem. Jego bliskość i pocałunki odebrały mi rozum. Chociaż może wcale nie zabrałam go, wychodząc na spacer.
– Pragnę Cię – wyszeptałam.
Wypuścił mnie z objęć i złapał za rękę. Szybkim krokiem szliśmy w kierunku hotelu. Kilka razy przystanął i obsypał mnie pocałunkami. Właścicielka hotelu przywitała nas uśmiechem. Musieliśmy mieć pożądanie wymalowane na twarzy, bo tylko puściła do mnie oczko, nie mówiąc ani słowa.
Przywarliśmy do siebie już w windzie i nawet na chwilę nie przestawaliśmy się całować. Otwierając drzwi, jedną ręką mnie obejmował, a drugą walczył z zamkiem. Ledwo przekroczyliśmy próg i już zdejmowaliśmy z siebie ubrania.
– Tak bardzo Cię pragnę – szeptał Matteo.
Gdy w końcu staliśmy nadzy, nie potrafiłam ukryć zadowolenia. Miał idealnie zbudowane ciało. Wyraźnie zarysowany każdy mięsień. Wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam. Boski.
– Jednak marzenia się spełniają – pomyślałam patrząc na jego nabrzmiałą męskość. – Oby tylko jego umiejętności były równie wielkie.
Uklęknęłam, żeby go posmakować. Jęknął z rozkoszy, gdy dotknęłam go ustami. Dłonie położyłam mu na pośladkach. Delikatne włoski załaskotały mnie w palce. Matteo nie pozwolił się długo pieścić. Chciał więcej. Pocałował mnie namiętnie w usta, a potem popchnął na łóżko. Poprawiłam się i zapaliłam nocną lampkę. Chciałam widzieć go wyraźnie. Spodobało mu się to. Przyciągnęłam go do siebie. Chciałam, żeby jak najszybciej mnie wypełnił. Wpiłam się w jego usta. Ręce zarzuciłam na ramiona, a nogami objęłam w pasie. Zrozumiał i wszedł we mnie. Jedną rękę wsunął mi pod plecy i trzymał za kark. Znów przeszły mnie dreszcze. Drugą dłonią pieścił piersi i brzuch albo głaskał po twarzy. Jego ruchy we mnie były szybkie, zdecydowane i głębokie. Jęki raz po raz wyrywały się z moich ust, gdy odrywał się, by całować moją szyję. Czułam, że drapię go po plecach i ramionach, ale nie potrafiłam przestać. Jego skóra pod moimi palcami dodatkowo mnie nakręcała. Wbijanie paznokci wzmagało podniecenie. Sprawnie obrócił mnie na brzuch i wszedł we mnie od tyłu. Zacisnęłam mocno ręce na pościeli i momentalnie poczułam, że dochodzę. Orgazm wybuchł w mojej głowie. Musiał czuć jak pulsuję, jak spazmy rozkoszy wstrząsają moim ciałem. Zaczął szeptać, że jestem cudowna, ale nie przestawał się ruszać. Napięcie powoli opadało. Gdy zaczęłam się rozluźniać, on przyśpieszył. Całował i kąsał mój kark i ramiona, a ja poczułam nadchodzącą falę kolejnego orgazmu. Przerwał, by znów obrócić mnie twarzą do siebie. Drżałam w jego ramionach, próbując złapać oddech. Wpatrywał się we mnie pociemniałymi z pożądania oczami. Zaczął wszystko od nowa. Poruszał się we mnie delikatnie, wchodził głęboko. Czule całował i dłońmi pieścił całe ciało. Tym razem, gdy zaczęłam szybciej oddychać, zwolnił. Prawie się zatrzymał. Spojrzał mi w oczy. Wpił się w moje usta i maksymalnie przyspieszył. Tym razem szczytowaliśmy razem. Mój krzyk stłumiły jego pocałunki. Miałam wrażenie, że to wszystko trwało chwilę i wieczność zarazem.
Matteo położył się obok i objął mnie ramieniem. Po chwili zasnęliśmy oboje.