Znane piekło lepsze od nieznanego nieba

Wiele razy zastanawiałam się nad tematem rozstań i podejściem ludzi do niego. Sama nigdy nie miałam z tym większego problemu i każdy związek, w którym byłam, kończył się moją decyzją. Co prawda proces ten nigdy nie był krótki i przechodził przez pewne fazy, ale z każdym kolejnym rozstaniem trwały one krócej (chyba nabierałam wprawy). Kiedy jednak obserwuję znajome i nieznajome pary, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że rozstanie uważają za koniec świata. Z jakiegoś powodu na ogół wolą znane piekło od nieznanego nieba, jakby za trwanie w beznadziejnym związku mieli dostać jakąś nagrodę.

Patrzę na innych ludzi i nie dostrzegam w nich chęci do zmian. Latami trwają w niesatysfakcjonujących związkach, ciągle narzekają na partnerów i marzą o księciu/księżniczce z bajki, ale jednocześnie nie robią nic, żeby te marzenia spełnić. Jakiś czas temu znajoma powiedziała mi, że lepiej byłoby jej bez męża, bo teraz prawie go nie ma, a tak nie dezorganizowałby jej życia, gdy się pojawia. Jedyne, co mnie zaskoczyło to, że od niego jeszcze nie odeszła. Słysząc takie historie, czasem zdarzało mi się pytać takich ludzi jak ona, dlaczego się męczą, czemu nie odejdą. Odpowiedzi padały różne. Część zgodnie twierdziła „jestem szczęśliwy/a, tylko…” i jedynie oczy zdradzały, że bardziej siebie chcą o tym przekonać niż mnie. Część zasłaniała się dziećmi, kredytem czy przysięgą złożoną na ślubie. Odpowiedzi reszty były zazwyczaj zależne od płci – kobiety twierdziły, że nie chcą być same, a mężczyźni, że nie lubią zmian. I choć brzmi to nieco inaczej, chodzi dokładnie o to samo. Problem tkwi w braku wiary, że znajdą sobie kogoś lepszego. W końcu wszyscy faceci i wszystkie kobiety są tacy sami. Nawet jeśli trafi się jakiś wyjątek, ludziom brak wiary, że na kogoś lepszego zasługują. Wolą zostać z tym, co mają niż zmieniać i szukać do skutku.

Jeszcze w jakimś stopniu potrafię zrozumieć te duszyczki, które postanowiły sobie wmawiać, że są szczęśliwe oraz te, które w życiu na emocjonalnym rollercoasterze rzeczywiście odnajdują swoje miejsce. Ludzie mają różne wizje szczęścia, gusty i potrzeby, które mają prawo w różny sposób próbować zaspokoić, a czasem tylko potrzebują nieco więcej czasu, żeby przejrzeć na oczy. Sama przechodziłam w związkach okresy, kiedy próbowałam sobie wmówić, że jestem szczęśliwa, a beznadziejna sytuacja, w jakiej się znajduję, to okres przejściowy. Wtedy próbowałam przywrócić stan początkowej fascynacji, ale to nigdy nie kończyło się dobrze. W końcu zdawałam sobie sprawę, że podążam drogą donikąd. Ludziom zawsze ciężko przyznać się, że popełnili błąd wybierając danego partnera. Łatwiej brnąć w szkodliwy układ, próbując go uleczyć, bo sukces byłby porządnym dowartościowaniem. Nie ważne jednak, ile włożyli trudu w dany związek, bo z czasem w końcu przychodzi opamiętanie. Trzeba tylko wykorzystać ten moment do rozpoczęcia zmian.

Może to wina mojego optymizmu, który sprawia, że wierzę w szczęście czekające na mnie za rogiem. Przy każdym rozstaniu byłam pewna, że zasługuję na coś lepszego niż aktualnie miałam. Przez bardzo długi czas i kilka mniej udanych związków powinnam była zwątpić, bo trafiałam coraz gorzej. Gdybym była jak większość znanych mi ludzi, pewnie zostałabym z moim poprzednim facetem w obawie, że dalej będzie już tylko gorzej i lepiej trzymać się jego niż wpadać coraz głębiej w bagno miłosnych pomyłek. Mój optymizm jednak nie pozwolił mi na trwanie w tamtym związku, bo na samą myśl, że z tamtym człowiekiem miałabym spędzić resztę życia dostawałam ataków paniki. Tylko papierowej torby brakowało mi do szczęścia i złapania oddechu. Wtedy też już nawet nie zastanawiałam się czy go skrzywdzę odchodząc. Instynkt przetrwania był silniejszy od wyrzutów sumienia. Musiałam uciekać. Musiałam gonić za szczęściem. Dzięki temu w końcu trafiłam na Diabła i znalazłam swoje miejsce na świecie.

To wszystko sprawiło, że każdemu będę doradzać wyrwanie się z toksycznych relacji i poszukiwanie szczęścia. Mamy tylko jedno życie i nie warto go marnować na kiepskie związki. Czasu nie będziemy mogli w żaden sposób cofnąć, więc nie warto go tracić na coś, co nas nie uszczęśliwia. Nie warto tego robić nawet dla dobra tego drugiego człowieka, z którym jesteśmy. Rozstanie może być szansą na znalezienie szczęścia dla obojga, więc nie powinno się z niej rezygnować. Mamy tylko jedno życie, dlatego warto żyć tak, by u kresu istnienia popatrzeć wstecz i mieć pewność, że przeżyło się życie szczęśliwie u boku właściwiej osoby.