5 rzeczy, które wkurzają mnie w facetach

Zazwyczaj jestem po stronie facetów i bronię ich, jak tylko mogę. Są jednak chwile, kiedy ja sama nie wytrzymuję. Na szczęście nie ma ich dużo, bo ja spokojna dziewczyna jestem. Ambitnie chciałam napisać tekst o 10 rzeczach, które mnie w facetach wkurzają, ale kiedy przez ponad miesiąc nie udało mi się zebrać odpowiedniej ilości punktów, zrezygnowałam. Pięć musi wystarczyć. Widać jestem wyjątkowo pobłażliwa, bo mam znajome, których lista wydaje się nie kończyć. Jednak hasła w stylu „rozrzucone skarpetki” zupełnie do mnie nie przemawiają. Tym bardziej zostawianie podniesionej klapy. Skoro mogę wymagać od faceta, żeby ją opuszczał, mogę też to robić sama. Wysiłek ten sam, a robienie z tego problemu jest dziecinne. Oni mogli by się nas czepiać, że my dla nich jej nie podnosimy. Jaki w tym sens? To dla mnie zwykłe czepialstwo i robienie problemów tam, gdzie ich nie ma. W zasadzie to ja nawet zaczęłam dochodzić do wniosku, że kobiety po prostu lubią się czepiać i wymyślać sobie do tego czepiania powody. Ja się nie czepiam, bo nie widzę w tym celu. Jest jednak kilka rzeczy, które mnie wkurza.

1. Próba decydowania za mnie o moim ciele.

To chyba największy z grzechów i z równowagi wyprowadza mnie najbardziej. O aborcji pisałam tu i tu. Od tego czasu kilku facetów próbowało mi udowodnić, dlaczego aborcja jest zła i powinna zostać zakazana. WTF?!? Jakim prawem próbują się w tym temacie wypowiadać faceci, którzy NIGDY rodzić nie będą?!? A nawet jakby mogli, to i tak decydować mogliby o swoim ciele i porodzie, a nie o innych i już na pewno nie o moim. Czy ja im próbuję narzucić obowiązkowe obrzezanie albo jego zakazać? To moje ciało jest i wara od niego. Może jeszcze przeżyłabym, gdyby mnie „nawrócić” próbowała kobieta, taka po przebytym zabiegu, chociaż i to byłoby ciężkie. Jednak kiedy facet porusza ten temat, mam ochotę go wypatroszyć. I nie chodzi mi tu o fakt, że mają inne zdanie. Jakby mieli to samo i próbowali mnie przekonać czy zmusić do aborcji, reakcja byłaby identyczna, bo nie do nich powinna należeć decyzja. To nie ich ciało. Odrobina spermy nie daje im prawa do podejmowania takich decyzji. Jakbym chciała sobie wyciąć nerkę, reagowałabym tak samo. Moje ciało – moja decyzja. W ogóle nie lubię, gdy ktokolwiek próbuje mi mówić, co mam robić i jak żyć.

2. Myślenie, że zaliczanie lasek to powód do dumy.

Zacznijmy od tego, że puszczanie się jest puszczaniem się, nie zależnie od tego, czy robi to kobieta czy mężczyzna. Co prawda nikt nie wymyślił odpowiednika dziwki, ale pojęcie „męska dziwka” spisuje się, moim zdaniem, doskonale. Jednak pomijając nazewnictwo, muszę rozczarować tych, którzy myślą, że to powód do dumy. W obecnych czasach (niestety) zaliczenie panny jest prostsze od zakupów w supermarkecie, bo zawsze znajdzie się spora ilość zdesperowanych kobiet, pragnących miłości i/lub seksu tak bardzo, że bez problemu rozłożą nogi przed każdym, kto tylko będzie chciał, więc nie wiem, czym tu facet może się chwalić. To trochę tak jakby podniecać się tym, ile razy się ktoś masturbował, albo co znalazł na śmietniku. Dla mnie to żadne osiągnięcie, a faceci, których to jara, już nawet nie są płytcy. Są po prostu głupi. Facet może teraz zaliczyć laskę nie będąc nawet mistrzem podrywu, a kreowanie się na takiego, bo bzyknęło się kilka dziewczyn, zawsze mnie bawi.

3. Uważanie się za boskiego kochanka.

Z przykrością stwierdzam, że większość facetów nie ma zielonego pojęcia, gdzie jest łechtaczka, do pieszczot zabiera się, jak aktorzy na filmach porno, przerywa je zanim kobieta zdąży się rozgrzać, zaspokaja siebie przy pomocy jej ciała, a potem zasypia z przeświadczeniem, że było zajebiście. W dodatku faceci przekonani o swojej zajebistości nie zamierzają niczego poprawiać i starać się, żeby i ich partnerkom było z nimi w łóżku dobrze. Na szczęście to nie są moje doświadczenia, ale takich historii się nasłuchałam, że aż włosy mi dęba stawały. To przykre, że faceci chwalą się swoimi zajebistymi umiejętnościami, ale ich kobiety nie mogą tego potwierdzić, nawet jeśli by chciały i tylko żalą się, że muszą kupić sobie nowy wibrator.

4. Używanie zwrotu „Co, okres Ci się zbliża?”

Nie mogę być wkurzona, mieć złego dnia, nie może mnie nawet ktoś wkurzyć. Nie, ja po prostu mam okres lub jestem przed i zachowuję się nieracjonalnie. Żaden facet też mnie przecież nie wkurza, nie drażni, nie prowokuje i nie doprowadza do szału. Ja wiem, że kobiety są bardziej nerwowe przed lub w trakcie okresu. Syndrom czy tam zespół napięcia przedmiesiączkowego istnieje naprawdę, ale da się nad tym panować. Hormony szaleją, boli wszystko, drażni wszystko, ale to nie jest powód mojej złości. Coś lub ktoś wyprowadził mnie z równowagi. Okres to nie jedyny czas, kiedy bywam wkurzona, a rozdrażnienie wywołane okresem to nie jest jedyny powód do złości. Serio, czasem tak się zdarzy, że facet mnie czymś wkurzy. Ja z natury jestem ugodowa, miła i dobrze rozumiem facetów, więc rozdrażnić mnie jest bardzo trudno (nie dotyczy pracy) nawet w „te dni”, ale nie jest to niemożliwe. Zaś prowokowanie mnie, a potem rzucanie „co, okres Ci się zbliża?” nie jest najlepszym rozwiązaniem.

5. Uważanie, że wolno im więcej.

Z jakiegoś bliżej mi nieznanego powodu faceci uważają, że mogą wymagać od nas przestrzegania zasad, do których sami się nie stosują. Prosty przykład – spotykasz się z kimś np. z koleżanką na kawę, a on pisze do Ciebie, jak nie odpiszesz w ciągu 5 minut, dzwoni i pyta czemu nie odpisujesz, bo przecież Ty zawsze odpisujesz. Jak odpiszesz, pisze dalej. Zaś kiedy on spotyka się z kimś może milczeć kilka godzin, a jak Ty piszesz do niego, to oczywiście nie odpisuje, a potem czepia się, że go kontrolujesz i sprawdzasz, w dodatku przecież był na spotkaniu i to nie wypada pisać wtedy z kimś innym. Tobie wypada odpisywać jemu, ale jemu już Tobie nie wypada. On może milczeć godzinami, Ty musisz odpisać po 5 minutach. To nie jest jedyny przykład, ale zasada jest zawsze taka sama. Jak Ty coś robisz, to jest źle. On coś robi i wszystko jest ok. On może mieć koleżanki, Ty nie możesz mieć kolegów. On może żartować z podrywającego Cię faceta i tylko się z Tobą drażni. Ty już nie żartujesz z podrywającej go laski, bo Ty przecież jesteś zazdrosna. On może chodzić w powyciąganym dresie, Ty masz latać po domu w szpilkach.

Tekst napisany został z ogromnym trudem i musiałam wygrzebywać z pamięci różne sytuacje głównie z przeszłości lub z opowieści innych. Z jakiegoś powodu Diabeł nie chce mi dawać materiałów do tego typu tekstów i nie wkurza mnie niczym. Czasem nawet zastanawiam się nad przemianowaniem go na Anioła, względnie Ideał, ale potem stwierdzam, że Diabeł brzmi zdecydowanie bardziej sexy.