Akceptacja na wagę złota
Mam w głowie kilka tematów o sprawach damsko-męskich, którymi chcę się z wami podzielić. Zanim jednak do nich przejdę, potrzebuję na chwilę zatrzymać się przy sprawie dużo ważniejszej i jednocześnie dużo trudniejszej. Mianowicie chciałabym z wami porozmawiać o akceptacji.
Najpierw podstawy. Jak twierdzi Wikipedia: akceptacja (dosłownie przyjmowanie) to uznanie czegoś, aprobata, pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić. To jest właśnie ta najtrudniejsza sprawa. Zauważyłam, że ludzie mają ogromny problem z akceptacją chyba w każdej dziedzinie życia. Wiadomo, że trzeba różne rzeczy zmieniać, udoskonalać, poprawiać. Należy mieć jednak świadomość tego, że istnieją takie, których zmienić nie można. Wtedy właśnie potrzebna jest akceptacja. Co ciekawe, wydaje mi się, że znacznie większy problem mają z tym kobiety. To one próbują wiecznie zmieniać siebie, partnera, znajomych i nawet swoje własne dzieci.
Pokochać siebie
Zauważyłam, że ludzie mają duży problem z lubieniem siebie. Przede wszystkim widać to u kobiet, które ciągle coś w sobie zmieniają. Kolor lub długość włosów, kolor paznokci. Nawet nad wyglądem ciała bez przerwy pracują. Gdy w grę wchodzą ćwiczenia czy dieta, to jeszcze nie jest najgorzej. Czasem to nawet jest bardzo dobry pomysł. Problem pojawia się jednak, gdy komuś w głowie pojawi się myśl o operacji plastycznej. To już przesada. Zakładam, że winna jest temu ta cała presja, żeby być doskonałym pod każdym względem i nierealne wzorce piękna promowane w każdej reklamie. O ile jednak możemy nie akceptować tuszy czy koloru włosów i w miarę łatwo (przynajmniej z włosami) coś z tym zrobić, o tyle wpływu na przykład na długość nóg już mieć nie będziemy. Owszem, teraz wiele rzeczy, jak rozmiar piersi, można zmienić dzięki operacjom plastycznym, ale nie są tego warte. Przecież nie w „perfekcyjnym” wyglądzie leży źródło szczęścia. Uroda z czasem przemija. Dlatego warto skupić się na tym, co mamy w sobie. Jednak tu też musimy pamiętać, że nie wszystko jest możliwe. Możemy wyrabiać w sobie pewne nawyki, uczyć się nowych rzeczy, ale jeśli jesteśmy introwertykami, to nie zaczniemy nagle cieszyć się z towarzystwa innych ludzi, a jako pedanci nie znajdziemy radości w artystycznym nieładzie. Można próbować, sprawdzać, uczyć się, rozwijać i doskonalić. Zawsze się może przecież okazać, że nie znamy swojej prawdziwej natury. Trzeba mieć jednak świadomość, że pewnych spraw przeskoczyć się nie da i nauczyć się takie rzeczy wtedy akceptować. Próba zmieniania się na siłę niczego nie rozwiąże, a jedynie zwiększy naszą frustrację. Nie o to przecież chodzi. Zależy nam na tym, żebyśmy byli przede wszystkim szczęśliwi. Drogą do tego jest akceptacja i miłość do samego siebie. Gdy uda nam się to osiągnąć, dużo łatwiej będzie nam…
Pokochać innych
Często krytykujemy lub próbujemy w innych poprawić to, co nam się nie podoba w sobie. Dlatego warto zmiany zacząć od akceptacji samego siebie. Przede wszystkim dlatego, że innych ludzi nie możemy zmienić i nawet nie powinniśmy próbować. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Możemy próbować wpływać na jakieś zachowania. Na przykład, żeby on nie rozrzucał skarpetek, a ona nie chodziła w rozciągniętym dresie. Jeśli jednak on nie jest pedantem, a ona nie przykłada dużej wagi do wyglądu, nie wiele na to poradzimy. W dodatku, gdy oczekiwana zmiana nie nastąpi, będzie nas to irytować. Sprawimy też przykrość tej drugiej osobie. Poza tym będzie też zmuszona się przy nas kontrolować. Nie będzie sobą, nie będzie szczęśliwa i prędzej czy później ucieknie. Wystarczy się zastanowić, jak sami byśmy się czuli, gdyby ktoś krytykował i próbował nas poprawiać. Nie róbmy tego innym. Akceptacja przyniesie więcej dobrego naszym relacjom. Zrozumienie, że każdy ma prawo być tym, kim jest, daje dużo spokoju. Pozwala też poczuć drugiej osobie, że jest rzeczywiście kochana, a to najlepszy prezent, jaki możemy ofiarować. Zaznaczę jednak, że nie mam na myśli poświęcania się dla związku. Jeśli partner ma cechy, których nie jesteśmy w stanie zaakceptować, lepiej poszukać kogoś innego. To będzie zdrowsze dla obu stron. Akceptacja bez względu na koszty jest zwyczajną głupotą.
Naucz dzieci miłości
Nie mam jeszcze swoich dzieci. Obserwuję jednak innych ludzi oraz sama kiedyś byłam dzieckiem, więc wiem jak zachowanie rodziców wpływa na dzieci. To właśnie im (dzieciom) akceptacja jest potrzebna najbardziej. Zarówno taka okazywana bezpośrednio wobec nich, jak i wobec siebie czy swojego partnera. Dziecko przede wszystkim uczy się przez naśladownictwo. Jeśli więc to, co mówisz będzie stało w sprzeczność z Twoim zachowaniem, dziecko instynktownie wybierze postawę, jaką prezentujesz, a nie słowa, które wypowiadasz. Nie uwierzy w „kochaj siebie”, gdy będziesz stać przed lustrem i marudzić „rany, jaka jestem gruba i brzydka”. Natomiast odnosząc się do dziecka (właściwie to do każdego człowieka bez względu na wiek), trzeba pamiętać, by krytyce poddawać zachowania, a nie samo dziecko. Lepiej powiedzieć „źle zrobiłeś” niż „jesteś niegrzeczny” czy jeszcze gorzej „jesteś złym/głupim chłopcem/dziewczynką”. Warto też unikać w odpowiadaniu na pytania zwrotów typu „dowiesz się, jak będziesz dorosły/a”. Uczy to bowiem dziecka niezadowolenia z siebie i próby szybszej zmiany stanu, w jakim się znajduje. Co oczywiście często skutkuje buntem, tekstami „nie jestem już dzieckiem” i sięganiem po rzeczy teoretycznie zarezerwowane tylko dla dorosłych, jak alkohol czy papierosy. Wiadomo, że to nie jest dobra droga. Zamiast więc próbować kogoś z niej zawrócić, lepiej go na nią wcześniej nie popychać.
Mówię wam to wszystko na własnym przykładzie, własnych obserwacjach i przemyśleniach. Nie jestem w 100% zadowolona z siebie, dlatego ćwiczę i uczę się nowych rzeczy. Próbuję nawet sztuczek z planowaniem czasu i unikaniem rozpraszaczy, żeby zwiększyć swoją efektywność. Chcę być lepsza sama dla siebie. Raz mi się udaje, a raz nie. Mimo wszystko kocham się i akceptuję, choć nie zawsze jest to łatwe. Zanim zrozumiałam to wszystko, co wam napisałam, było jeszcze trudniej. Teraz jednak czuję zdecydowaną różnicę i wiem, że było warto. To samo dotyczy mojego związku. Kocham i akceptuje Diabła takim, jaki jest. Nie próbuję go zmieniać. Między innymi dzięki temu się prawie w ogóle nie kłócimy. Pomagamy sobie wzajemnie. Wspieramy się. Motywujemy do działania i rozwoju, ale nie próbujemy zmieniać. To sprawia, że nasza relacja jest zupełnie inna niż te, które on czy ja tworzyliśmy wcześniej z innymi ludźmi. Da się więc tego nauczyć. Jeśli natomiast chodzi o dzieci, to chciałabym właśnie swoją wiedzę wykorzystać, gdy już pojawią się na świecie moje własne pociechy. Skoro udało mi się ze sobą i ze związkiem, tu też powinnam dać radę.
Teraz zostawiam was z przemyśleniami i prostą radą. Pokochajcie, zaakceptujcie siebie, a reszta przyjdzie sama.
No i oczywiście zachęcam, żeby zaglądać do mnie również na facebooka, twittera lub instagram.