Chazan – zasłona dla gnijącego ZUS-u

Od dłuższego czasu internet cały czas przejmuje się sprawą prof. Chazana. Ja zresztą też. Napisałam już o tym tekst i planuję napisać jeszcze jeden, choć bardziej ogólny. Wydaje mi się jednak, że takie sprawy powodują, że inne, równie ważne (jeśli nie ważniejsze) giną bez echa. Nie powinny.

Dlatego postanowiłam zwrócić Waszą uwagę na dwa artykuły, które znalazłam wczoraj w internecie (ten i ten). W głowie mi się nie mieści, że takie informacje przechodzą bez echa. Przecież chodzi o nasze pieniądze. Prawie każdego z nas lub naszych najbliższych. O pieniądze, które są albo zabierane „bo tak”, albo gniją, bo ktoś nie potrafił tego zabezpieczyć czy w odpowiednim momencie wprowadzić do komputera. Pieniądze, na które ludzie ciężko pracowali. Często ze szkodą dla obecnego życia oddawali do ZUS-u, a teraz one zniknęły. Z winy instytucji, która miała zadbać o naszą przyszłość. Skąd więc brać zaufanie do państwa i jego instytucji?

To kolejna sytuacja, w której załamuję ręce nad sytuacją w naszym kraju. Nad ludźmi, którzy tu żyją i nie potrafią zebrać się, by walczyć w ważnej sprawie. Łatwiej jest bowiem zwyczajnie przepychać się argumentami odnośnie aborcji, bo to nie będzie miało żadnych konsekwencji. Trochę pobije się piany i temat ucichnie. Nikt nie będzie pamiętał o tym za tydzień czy dwa. Prawa pewnie i tak zmienić nikt nie zamierza. Natomiast w sprawie ZUS-u czkawką odbije się ta kwestia, gdy przyjdzie nam na starość odbierać pieniądze. Może do tego czasu nie będzie już nawet czego odbierać? Pomyślmy jednak o naszych rodzicach czy dziadkach, którzy zostaną pozbawieni środków do życia. Pieniędzy, na które ciężko zapracowali.

I co teraz mają zrobić Ci ludzie? Jak mieli przewidzieć, że muszą zbierać każdy świstek i każdy papier przez całe życie? Przecież wszystko mieli zebrane w jednym miejscu, w swojej dokumentacji. Gdzie teraz mają szukać potwierdzeń na to, co im się należy? W firmach, które zostały zlikwidowane? Przy takim podejściu w końcu zginiemy w śmieciach, bo trzeba będzie pieczołowicie zachowywać każdy skrawek informacji o wszystkim. Tak na wszelki wypadek, bo jakaś instytucja może nie pilnować i nie dbać o rzeczy, o które powinna. Czy lepiej od razu pogodzić się, że swoich pieniędzy i tak prawdopodobnie nigdy nie zobaczymy?

To jaką motywację ma w tym momencie człowiek do pracowania legalnie i odprowadzania składek? Bo ja nie widzę żadnej. Lepiej już pracować na czarno i odkładać kasę do skarpety. Do banku nie, bo Cię sprawdzą i zabiorą. Nawet więcej niż trzeba, bo z karą za oszukiwanie państwa. Poza tym oprocentowanie zazwyczaj jest beznadziejne i się wcale nie opłaca trzymać pieniędzy na koncie. Wciąż jednak bez odpowiedzi zostaje pytanie, jak można szukać oparcia w państwie i w jego instytucjach? Jak można im zaufać, że zadbają o naszą przyszłość? Co można w tej sprawie zrobić?

Skoro płacąc składki na leczenie, możemy nie doczekać się opłaconych zabiegów (i nie mówię o aborcji, a o niewyobrażalnych kolejkach do specjalistów), poszanowania naszych praw do opieki, a płacąc składki na ZUS nie zobaczymy naszej emerytury, to na co są te wszystkie składki? Na utrzymanie posad urzędników? Dla mnie to obecnie jakiś absurd jest i niesamowicie dziwi mnie fakt, że wszyscy o tym milczą. Przecież nas najzwyczajniej w świecie okradają! Nie możemy się temu biernie przyglądać!

Foto: parezja.pl