Dawaj mniej, bierz więcej
Jakiś czas temu czytałam artykuł o tym, żeby w związku nie dawać zbyt dużo. Zwłaszcza kobiety nie powinny tego robić, bo zamiast oddawać samą siebie na talerzu w całości, lepiej dawkować. Dawać trochę, po kawałku i sprawdzać reakcję drugiej strony. „Prawdziwą sztuką jest dawać małą łyżeczką i patrzeć czy wystarczy” – stwierdził Bart Hellinger. Nie zdziwiła mnie ta rada, bo kobiety mają tendencję do tonięcia w swoich związkach. Oddawania siebie w całości bez zastanowienia. W imię miłości, że tak powiem, a raczej one tak powiedzą, bo ja już przestałam. To normalne jest, że na początku związku dajemy więcej i tak trochę na kredyt, że staramy się bardziej. To nie jest złe. To jest nawet normalne i nie radzę, żeby tego zaprzestać. Chodzi mi o coś innego…
Elizabeth Gilbert w swojej książce „Jedz, módl się, kochaj” napisała: „W moich stosunkach z mężczyznami występują kwestie granic. Może to jednak nie tak. Żeby mieć problem granic, trzeba najpierw mieć granice, prawda? Ja natomiast zatracam się całkowicie w osobie, którą kocham. Jestem jak błona przepuszczalna. Jeśli cię kocham, możesz mieć wszystko. Mój czas, moje oddanie, mój tyłek, pieniądze, rodzinę, psa, pieniądze mojego psa, czas psa… wszystko. Jeśli cię kocham, przecierpię za ciebie każdy twój ból, przejmę na siebie wszystkie twoje długi (w każdym znaczeniu tego słowa), ochronię cię przed twoją własną niepewnością, przeniosę na ciebie wszelkie dobre cechy, których tak naprawdę nigdy w sobie nie wykształciłeś i kupię gwiazdkowe prezenty dla całej twojej rodziny. Dam ci słońce i deszcz, a jeśli akurat okaże się to niemożliwe, zagwarantuję ci je na przyszłość. Dam ci to i wiele więcej…”
Jestem przekonana, że wiele kobiet może się spokojnie pod tymi słowami podpisać. Bardziej lub mniej świadomie większość z nas tak właśnie postępuje. Niestety takie postępowanie rodzi oczekiwania, że druga strona się nam w jakiś sposób odwdzięczy, zrównoważy nasz wysiłek, odpowie tym samym lub zaangażuje się bardziej od nas. Oczekujemy, bo gdybyśmy były na ich miejscu, tak właśnie byśmy postąpiły. Tylko, że facet to facet, a nie kobieta, zaś takie oczekiwania rodzą rozczarowania. Większość mężczyzn bowiem wychodzi z założenia, że jeżeli coś dostaje, to dlatego, że na to zasłużyli. Pojedyncze niewierzące w siebie przypadki myślą inaczej. Jednak człowiek z założenia uważa, że zasłużył na to, co dostał. Kobiety też tak mają. Tylko różnica jest taka, że one uważają, że zasłużyły, gdy spotyka je coś złego. Szkoda, bo męska postawa daje dużo więcej zadowolenia. Lepiej przecież żyć ze świadomością, że jest się zajebistym!
Wracając jednak do Barta i jego rady, chciałam zauważyć, że on po prostu sugeruje, żeby każdemu odwdzięczać się jego miarką. Co powinno mieć zastosowanie nie tylko w związkach, ale we wszystkich relacjach międzyludzkich. Bo ile można, dajmy na to, znosić „przyjaciółkę”, która dzwoni tylko wtedy, kiedy ONA potrzebuje się wyżalić i znika, gdy akurat my mamy problem? Kiedyś trzeba przestać dawać się wykorzystywać. Natomiast w związku… załóżmy, że mężczyzna lubi się dzielić, jest serdeczny i hojny. Można go wtedy rozpieszczać w sypialni, gotować ulubione potrawy czy nawet prać jego koszule, bez poczucia, że jest się wykorzystywaną. Kiedy jednak facet pokazuje, że ma kobietę w dupie i palcem dla niej nie kiwnie, głupotą byłoby otaczanie go czułą opieką. Oczywiście, gdy to kobieta olewa partnera, on też nie musi i nawet nie powinien przesadnie jej nadskakiwać. No chyba, że chce zasłużyć na miano miękkiej cipki, to wtedy proszę się nie krępować. Jednak dla mnie traktowanie innych ze wzajemnością to bardzo logiczne podejście i czasem sama sobie się dziwię, że kiedyś postępowałam inaczej. Widać jednak najlepiej człowiek uczy się na własnych błędach.
Warto więc pamiętać, że jeśli Tobie sprawia przyjemność uszczęśliwianie partnera, to musisz dać możliwość jemu, żeby mógł uszczęśliwić Ciebie. Równowaga w związku jest bardzo ważna, bo o ile rzadziej zdarza się, że rozpieszczony partner odejdzie do kogoś, kto będzie go traktował gorzej (tak robią głównie kobiety), to raczej uczucie rozczarowania i bycia wykorzystywanym ciąży jak kula u nogi, a nadzieja, że druga strona się kiedyś odwdzięczy w końcu znika. Dlaczego wypalenie się w związku nie jest dobre, chyba nie muszę tłumaczyć.
Swoją drogą, to zauważyłam, że najczęściej jednak skarżą się na związki kobiety. Im ciągle coś nie pasuje. Z jednej strony, gdy stara się za bardzo, to jest z niego miękka cipka, więc odchodzą do jakiegoś drania. Z drugiej zaraz leci zarzut, że on jej nie kocha, nie szanuje i w ogóle cham i prostak z niego. Chociaż w tym drugim przypadku zostają dłużej, bo naiwnie wierzą, że uda im się go zmienić siłą swojej miłości. Kobiety wcale nie są bardziej wyrozumiałe, choć tak to może wyglądać. Kobiety po prostu liczą na korzyści, dlatego wyrozumiałość udają podstępnie próbując zmieniać. Wydaje mi się, że rzadziej takie dylematy mężczyźni, a już na pewno rzadziej zdarza się, że z takich powodów odchodzą. Rzucą się w wir pracy, znajdą sobie kochankę, a partnerki nie zmienią. No chyba, że żona odkryje kochankę albo kochanka się uprze zająć pierwsze miejsce w życiu faceta. Jednak pomijając takie przypadki, faceci mniej się czepiają swoich kobiet. Trudno mi określić powód, z którego tak się dzieje. Może faceci nie są tak problematyczni i większości rzeczy nie zauważają lub po prostu im one nie przeszkadzają.
Może jednak tytuł brzmiący trochę jak minimalistyczne motto Oresta, jest rozwiązaniem dla tych wszystkich niezadowolonych swoimi relacjami ludzi? Może zamiast narzekać, czego to się w związku nie ma, mimo że się w niego tyle włożyło, lepiej tyle nie wkładać i potem nie narzekać? Samemu dając mniej, można bardziej cieszyć się z drobnych rzeczy, które otrzymuje się od partnera. Na te wielkie jeszcze przyjdzie czas. Przede wszystkim jednak standardowo doradzę rozmowę z partnerem. Może się bowiem tak zdarzyć, że dla niego wyniesienie śmieci czy zarabianie na nasz wspólny dom, jest tak samo dużym wysiłkiem, jaki my wkładamy w gotowanie, sprzątanie i zajebisty seks (tak, niestety wiele kobiet uważa, że seks to dla faceta nagroda). Nie jesteśmy tacy sami, nie myślimy tak samo i nie reagujemy tak samo. Nie powinniśmy więc oczekiwać od drugiej osoby, takich jak nasze reakcji i zachowań. Dbajmy o swoje zadowolenie i nie rzucajmy sobie sami kłód pod nogi.