Droga na skróty czyli pseudo manifest małych blogerów
Miałam pisać o czym innym, trzymać wciąż pozytywny pourlopowy nastrój, ale mi nie wyszło. Musiałam przecież sprawdzić, co się w świecie dzieje, a dziać się w blogosferze zaczęło. W dodatku moim zdaniem mało pozytywnie. Zaczęło się od pewnego manifestu Kamila do małych blogerów, w którym pojechał po naszej blogerskiej elicie. Choć sam autor zapewnia, że to tylko ironia była, u mnie ten tekst pozostawił duży niesmak. Miałam to przemilczeć, ale znajoma Kamila na swoim blogu dodatkowo próbuje go tłumaczyć, że tekst miał być żartobliwy i żeby to zrozumieć, trzeba go znać i czytać bloga regularnie. Ja nie znam, nie czytam, a to był pierwszy tekst jaki przeczytałam i mi na żartobliwy nie wyglądał. Był zwyczajnie słaby. Zaś jej dalsze tłumaczenie, że przecież Kominek wypłynął na hejcie, to i Kamil może, jest dziecinne. „Ukradłem samochodzik, bo Jasio też ukradł.” Gdzie tu logika? Nie jestem jedyna, bo Optymistyczna Mama też nie zauważyła żartu w manifeście. Nam wyglądało to na dziecinny przejaw zazdrości. Tak samo jako żartu nie odebrał tego Paweł, skrytykowany w tekście Kamila i aż odpowiedział mu na swoim blogu. Jego tekst polecam przeczytać.
Mimo zapewnień autora i jego „adwokatki”, ja odebrałam to jako próbę zebrania grupy przeciwników „elity”, która drogą na skróty chce osiągnąć w blogosferze sukces. Osobiście nie mam nic przeciwko łączeniu się w grupy, polecaniu i pomocy między blogerami. Popieram takie inicjatywy rękoma i nogami. Sama też chętnie z takiej skorzystam. Jednak tekst Kamila, a zwłaszcza „wstęp” był zupełnie nie na miejscu. Jeśli to miał być manifest nawołujący do łączenia się w niesieniu pomocy mniejszym, to po co cała ta żółć na początku? To obrażanie? Obrabianie tyłka, jak napisał Kamil? Dlaczego sam „manifest” zajmuje najmniejszy fragment tekstu na jego szarym końcu? W dodatku potrzebował aż doprecyzowania w kolejnym tekście, żeby być dobrze zrozumianym.
Ja całkowicie rozumiem, że wyobcowanie, brak materialnych efektów swojej pracy i poczucie, że inni dostają to, co i nam się należy, nie jest fajne. Mam jednak wrażenie, że autor tekstu i jego komentatorzy zapomnieli, że od czegoś trzeba zacząć i nikt nie zaczyna na samej górze (dobra, wiem, że są wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę). Trzeba się nieźle napracować, żeby osiągnąć pożądane efekty. Słabi blogerzy, nawet w grupie wciąż będą dalej słabymi blogerami, jeśli nie będą pracować nad poprawą tego, co robią. Jedni są lepsi od drugich nie bez powodu. To, że mamy bogatych i biednych nie jest sprawiedliwe, a dla biednych dodatkowo nie jest fajne. Jednak jedno jest pewne, żeby to zmienić, trzeba się wziąć do roboty. Narzekanie „oni mają i nie chcą mi dać trochę” jest drogą donikąd. W dodatku w przypadku blogosfery jest całkowicie nietrafione.
Motywowanie się, pomaganie sobie itd., jest ważne. Nie ładnie jednak wspinać się po cudzych plecach. Zwłaszcza jeśli próbuje się obsmarować tych, którzy tej pomocy chętnie udzielają. Blogerska elita, choć z zewnątrz może wygląda na niedostępną i wrogą, wcale taka nie jest. Znam osobiście Maćka, Kominka i kilku innych blogerów, którzy chętnie pomagają mniejszym. Tworzą projekty, które mają doszkalać blogerów i tym samym podnosić poziom blogosfery. Ten „okropny” Kominek napisał poradnik dla blogerów, a potem zorganizował darmowe warsztaty. Maciek z Iloną i Podróżnickimi zorganizowali darmowe OchMyBlogi w tym samym celu. Zaś Paweł często zamieszcza u siebie porady dla blogerów i z tego co wiem, chętnie służy pomocą w pojedynczych przypadkach. Jest sporo blogerów, którzy motywują i pomagają mniejszym, jak choćby mój ukochany Volant. Odbywa się również masa spotkań, gdzie można się poznać, pogadać, wymienić doświadczeniami i nauczyć czegoś od lepszych, jak choćby Pogaduchy Blogerów. Tylko trzeba ruszyć dupę. Poszukać, poczytać, wybrać się i pogadać. Oni nie gryzą. Sama sprawdziłam, więc wiem.
Nie róbmy wrogich sobie obozów w blogosferze, bo to nas do niczego nie zaprowadzi. Zamiast tracić energię na przepychanki i obrażanie innych, wykorzystajmy ją do poprawy naszych blogów i zdobywania nowych czytelników.
A gdyby ktoś mnie szukał, to jestem też TU.