Kobieta, która myśli jak facet
Wymiana komentarzy z Muszkieterem pod ostatnim tekstem, wspomnienia z kilku rozmów z Diabłem oraz z innymi mężczyznami pomogły mi stworzyć w głowie pewną teorię. Mianowicie faceci nie dowierzają, gdy kobieta myśli tak samo, jak oni.
Zauważyłam, że istnieją pewne tematy i pewne sytuacje, w których mężczyźni z góry zakładają, że kobieta będzie miała inne niż oni zdanie i od razu przygotowują argumenty, żeby jej uzmysłowić, że nie ma racji. Wtedy właśnie zaczyna się robić śmiesznie. Miałam tak kilka razy. Facet wyskakuje z jakąś opinią, np. niepochlebną o kobietach. Ja mu przytakuję „No właśnie! …” dodając swoje argumenty, ale on najwyraźniej usłyszał „No właśnie NIE!” i zaczyna się jazda. Próba przekonania mnie, że nie mam racji, kiedy mówię dokładnie to, co powiedział rozmówca, za każdym razem mnie bawi, ale czasem też wkurza. Zdarza się bowiem, że facet, jak rozpędzone na maxa auto, po prostu nie chce się zatrzymać i mnie wysłuchać. Podnosi mu się ciśnienie, twarz robi się czerwona, para bucha uszami. Nawet powiedzenie mu „masz rację, przecież to samo powiedziałam”, nie pomaga, bo on wie lepiej.
Przykład – wymiana zdań z poprzedniego tekstu. Kawałek pierwszego komentarza: „Facet nie potrzebuje inteligentnej babki, a instynkty oprócz tego, że każą mu nasiona rozsiewać, to podpowiadają, żeby kobieta była ZDROWA. Nic tu nie ma o tym, co ma pod deklem. Ma mu urodzić zdrowe dzieci, a on się nad nią napoci i cześć pieśni. Dlatego kobieta niech sobie będzie seksualna, tym lepiej dla nas facetów. Ważniejsze jednak jest to, by była tej swojej seksualności świadoma.” O tym dokładnie mówi cały mój tekst (może poza fragmentem o zdrowiu, bo tego napisać zapomniałam) od pierwszej litery do ostatniej kropki. Może jest zbyt rozwlekle napisany albo zbyt zagmatwany. Nie wiem. Może właśnie Muszkieter nie mógł uwierzyć, że myślę tak samo jak on i dlatego stwierdził, że napisałam coś innego. Albo uznał, że skoro piszę, jak kobiety (niektóre) postrzegają facetów, czego od nich oczekują, to ja myślę tak samo jak one, bo przecież jestem kobietą. Otóż nie myślę tak samo. Muszkieter zarzucił mi nieścisłość, chciałam mu zatem uściślić i pokazać, że myślę dokładnie tak, jak on. Oberwało mi się, że próbuję udowodnić, że moja prawda jest mojsza. Nie wiem czy można mówić o prawdzie w przypadku, gdy obie strony mają to samo zdanie.
Nie wiem też, dlaczego tak się dzieje, że faceci kłócą się ze mną, wmawiając mi, że jestem w błędzie, gdy próbuję im powiedzieć, że mam takie samo zdanie jak oni. Może to wynika z tych wszystkich poglądów, że kobieta zawsze próbuje stawiać na swoim i kłóci się nawet, jak racji nie ma. Może to bierze się z faktu, że panuje przekonanie, że kobiety są inne od facetów, mają inne podejście i inny sposób myślenia. Więc kiedy ja, kobieta, przyznaję się do męskiego sposobu myślenia, jest to wręcz niewiarygodne. To nawet powiedział mi kilka razy Diabeł, że w początkowym okresie znajomości wydawało mu się, że ja udaję, bo nie jest możliwe, żeby kobieta miała takie podejście do życia jak ja. Teraz też nie zawsze mi wierzy…