Kobieto uprawiaj seks dla przyjemności!
Ostatnio pisałam teksty o rozstaniach i zdradzie. Przyszło mi wtedy do głowy, że wszystko wynika z tego, jak kobiety podchodzą do seksu, ponieważ ma to wpływ nie tylko na ich facetów, ale przede wszystkim na nie same. Kiedy tak się zastanawiam nad kobiecym podejściem do seksu, tym jakie było i jakie wciąż jest u wielu z nich, zauważam jeden problem – kobiety prawie nigdy nie chcą seksu dla samego seksu. Oczywiście to nie jedyny problem, bo jest ich więcej, ale ten jeden właśnie teraz chciałabym omówić. Resztę sobie zostawię na jakiś inny termin.
Handel seksem
Rzadko kiedy kobieta kieruje się jedynie chęcią osiągnięcia satysfakcji ze współżycia płynącej. Zazwyczaj za pójściem z facetem do łóżka kryje się chęć osiągnięcia pozałóżkowych korzyści. Są kobiety, które ciałem zarabiają pieniądze. Nie raz słyszało się też o kobietach, dziewczynach bardziej, które dają dupy za nową parę spodni, kolczyki czy telefon. Nawet prawo jazdy ponoć dawało się zrobić zajmując innym drążkiem niż tym od skrzyni biegów. Mało kiedy jednak mówi się, że kobiety targują seksem w związku. W zasadzie to korzystają z tego „dobra” od samego początku znajomości. Kobieta zwleka z pójściem do łóżka, bo ktoś jej wmówił, że to sprawi, iż facet zakocha się i będzie chciał związku. Kiedy ta metoda zadziała, a czasem jednak działa, wtedy sięga po następne sztuczki. Facet zachował się nieodpowiednio – coś źle powiedział, zrobił, czegoś nie kupił, to już foch i brak seksu. Zachował się tak, jak ona tego chciała, to w nagrodę dostanie seks. Ona chce jakiś prezent, więc idzie z nim do łóżka. Potrzebuje kasy, to zrobi loda. To sprawia, że uczą się oboje. Ona, że seksem może osiągać swoje cele. On, że ona jest wyrachowaną manipulantką, a seks zawsze można kupić. Jemu dojście do tego zajmuje często dużo więcej czasu, dlatego zazwyczaj, zanim się zorientuje, ona zdąży wyegzekwować seksem jeszcze dwie rzeczy – ślub i dziecko.
To nie kryzys wieku średniego
Słyszałam wiele historii, w których seks kończył się po ślubie, a najdalej po urodzeniu przez kobietę dziecka. Daje to prosty wniosek, że gdy kobieta osiągnie swoje cele, przestaje używać „narzędzia”, którego już nie potrzebuje. Nie widziała w tym korzyści własnej, a jedynie traktowała jako prezent dla partnera albo kartę przetargową na swoje zachcianki. Gdy więc jej potrzeby się kończą, seks się kończy również, a to najczęściej prowadzi do tego, że panowie rozglądają się w poszukiwaniu idealnego materiału na kochankę. Szukają kogoś, kogo seks będzie cieszył zawsze, a nie tylko przed wypłatą. Pewnie więc to nawet nie chodzi o kryzys wieku średniego, a o fakt, że facet po jakimś czasie wreszcie odkrywa, że jego żona się nie zmieni, nie będzie już taka jak dawniej – pełna wigoru i seksualnej fantazji. Może właśnie, gdy odchodzi nadmiar obowiązków związanych z budowaniem związku, dorabianiem się i wychowywaniem małego dziecka, facet ma czas zastanowić się i przejrzeć na oczy. Dlatego uważam, że traktowanie seksu jako narzędzia do osiągania celów z seksem niezwiązanych bardziej szkodzi niż pomaga.
Korzyści z seksu płynące
Kolejnym powodem jest już wpływ na samą kobietę, która przede wszystkim pozbawia się korzyści własnych z seksu płynących. Tych natomiast jest całkiem sporo. Zacznę od tego, że seks jest po prostu niesamowicie przyjemny i jak się trafi na odpowiedniego partnera, to nic na świecie miłosnym igraszkom dorównać nie może. Dla większości taki argument to jednak za mało, więc dorzucę inne. Seks tworzy i utrzymuje więzi, co powinno być ważne nie tylko na początku relacji, ale przez cały czas jej trwania. Oksytocyna, która wytwarza się w trakcie miłosnych uniesień, a zwłaszcza podczas orgazmu, odpręża, rozładowuje napięcie, zmniejsza stres i razem z endorfinami sprawia, że czujemy się szczęśliwi i obdarzamy zaufaniem osobę, z którą ten seks uprawiamy. Budujemy bliskość. Kolejnym argumentem jest to, że wytworzone w trakcie seksu hormony łagodzą bóle, np. głowy i te od PMS-a. Odprężające działanie oksytocyny poprawia również jakość snu, a długi i intensywny seks może pobudzić krążenie i wzmocnić serce, dzięki czemu poprawi się znacznie zdrowie. Poprawić powinien się też wygląd skóry i pojawić się błysk w oku, uwidaczniający przeżywane szczęście.
Bez happy endu
Wydawałoby się, że brak migreny, lepszy sen, stan skóry i poprawa zdrowia powinny być wystarczającym powodem do tego, żeby seks uprawiać regularnie i często. W dodatku sam w sobie jest przyjemny i poprawia humor lepiej niż czekolada, która w nadmiarze dobiera się do bioder. Seks natomiast, jeśli kobieta się będzie zabezpieczać, talii nie zaszkodzi. Ktoś jednak kobietom wbił do głowy, że faceci są od dawania im pewnych lub wszystkich rzeczy, które by chciały. Dom, samochód, kasa na koncie w banku, ciuchy w szafie, podróże zagraniczne, obrączka na palcu i dziecko. Schemat, którego większość kobiet kurczowo się trzyma i którego wypełnienia oczekuje od mężczyzny w zamian za seks (czasem też gotowanie i sprzątanie). Jednak seks nigdy nie był i nadal nie jest środkiem płatniczym. Powinnyśmy uprawiać go dla własnej przyjemności, bo potem kiedy kobieta nie dostanie nic ponad seks, pojawi się uczucie wykorzystania i rozczarowania, które będzie burzyć relację zamiast ją budować. Będzie też wpływać na poczucie własnej wartości, bo wiele kobiet myśli wtedy „gdybym była dość dobra, to by nie odszedł”. To zła droga, to tak nie działa. Seks to nie narzędzie do osiągania celów. Nie jest też prezentem dla faceta. Jest prezentem, który kobieta sama sobie dać powinna. On ma być przede wszystkim dla niej. Ma czerpać z niego radość. Czuć się dzięki temu spełniona i szczęśliwa.
Jeśli jednak to wszystko Cię nie przekonuje i nadal uważasz, że kobieta uprawiając seks dla przyjemności pokazuje, że jest łatwa, to uwierz, że idąc do łóżka w zamian za coś, stawia się na równi z kobietami, które można zaczepić na trasie wylotowej z dużego miasta i zwyczajnie zapłacić im gotówką.