Naprawić czy wymienić na nowe?
Nie mam zamiaru pisać o sprzęcie, choć akurat on doskonale obrazuje problem naszych czasów. Kiedyś rzeczy i relacje były trwalsze, a jak się coś psuło, to próbowało się to naprawić. Dziś większość ludzi bez mrugnięcia okiem wyrzuca wszystko na śmietnik. Niezależnie od tego czy to telewizor, zwierzak czy człowiek. Przestaliśmy się starać i dbać o to, co mamy.
Teraz w modzie jest branie wszystkiego na próbę. „Korzystaj 7 dni za darmo”. „Satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy”. Chcemy sprawdzić, przetestować, bo przecież głupotą byłoby brać kota w worku. Tej samej zasady próbujemy w związkach. Tylko nie chcemy „wersji testowej”, a od razu pełen pakiet ze wszystkimi dodatkami, by potem stwierdzić, że wcale nie o to nam chodziło i wyrzucić czyjeś serce na śmietnik.
Kiedy patrzę na moje najbardziej udane związki, uzmysławiam sobie, że wszystkie zaczynały się od przyjaźni czyli takiego pakietu testowego. Zapoznanie się, koleżeństwo, coraz więcej wspólnie spędzonego czasu, przyjaźń, a dopiero potem związek. Dawało to okazję do dobrego poznania się, zanim w grę weszły poważne uczucia i zobowiązania. Te pierwsze relacje nie wytrzymały, bo byliśmy zbyt młodzi. W mojej nastoletniej jeszcze wtedy głowie żyło przekonanie, że przecież z wiekiem oni się zmienią, wydorośleją i takie tam głupoty. Z czasem i kolejnymi doświadczeniami przekonałam, że ludzie się nie zmieniają i od pewnego wieku już nie dorośleją, a jedynie się starzeją. Dlatego postanowiłam znaleźć sobie kogoś, kogo będę chciała na zawsze i z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bez zmian, poprawek, ulepszeń i oczekiwań, którym nikt normalny by nie sprostał.
Kiedy patrzę na związki innych ludzi, dostrzegam siebie z przeszłości. Widzę to moje nastoletnie pragnienie zmiany partnera, nadzieję na dorośnięcie i stanie się innym człowiekiem. O ile jeszcze na etapie pierwszych szczeniackich miłości jest to całkiem normalne, to jednak problem pojawia się, gdy takimi założeniami kierują się ludzie mający swoje nastoletnie lata dawno za sobą. Nieustannie słyszę ludzi mówiących „może po ślubie się zmieni”, „jak będzie dziecko, będzie musiał stać się bardziej odpowiedzialny” lub najgorsze ze wszystkich „ja mu/jej pomogę się zmienić”. To najlepszy sposób na katastrofę i złamane serce.
Nie każdy człowiek jest stworzony do robienia wszystkiego. Może nie umieć, może nie lubić, a może zwyczajnie nie chcieć czegoś ogarniać. Jedna osoba będzie niesamowitym pisarzem, inna architektem, a jeszcze inna mechanikiem, gospodynią domową czy biznesmenem. Tak samo sprawa ma się w życiu codziennym – jedni będą zapalonymi podróżnikami, sportowcami, inni miłośnikami książek, zwierząt czy gier komputerowych. Nie ma większego sensu wybierać do wspólnego życia kogoś, kto nie będzie do nas podobny. Z tymi przyciągającymi się przeciwnościami to bzdura jest. To się na dłuższą metę nie sprawdza. Owszem, może początkowo fascynować, ale wielbicielka podróży i mocnych wrażeń w końcu zanudzi się z domatorem. Facet, który chce założyć rodzinę i mieszkać w domu na wsi, nie dogada się z nałogową imprezowiczką. Jeśli już macie wybierać kogoś do związku, bierzcie kogoś podobnego lub z cechami, które będą was uzupełniać, a nie dzielić. Poszukajcie sobie kogoś, kogo nie będziecie chcieli poprawiać i ulepszać. Kogoś, kogo będzie kochać dokładnie takiego jakim jest.
Kiedy już sobie kogoś takiego znajdziecie, to postarajcie się trochę. Zadbajcie o ten związek, bo miłość niestety nie przetrwa sama. Nie ma jakiejś magii, która sprawi, że po wypowiedzeniu „kocham Cię” będziecie żyć długo i szczęśliwie. To trochę jak ze sprzętem – trzeba go odpowiednio traktować, używać zgodnie z przeznaczeniem, czyścić, dokonywać przeglądu, a czasem nawet podejmować się niezbędnych napraw. Pozostawiony sam sobie, bez opieki lub nieodpowiednio używany będzie nadawać się tylko do śmieci lub ktoś inny się nim zainteresuje. Dokładnie tak samo działają związki. Jedyna różnica, że to wasza relacja jest tą „rzeczą” i obydwoje powinniście dokładać starań do jej prawidłowego funkcjonowania. Samo się nie zrobi. Nie ma też sensu ciągle oglądać się na drugą stronę, bo droga jest tak samo długa i lepiej spotkać się w połowie niż zniszczyć wszystko przez swoją dumę i krótkowzroczność.
Nie namawiam oczywiście do tego, żeby trwać w czymś, co nas nie satysfakcjonuje lub wręcz krzywdzi. Jak Was facet bije czy kobieta zdradza, to trzeba odejść i się nie zastanawiać. Jeśli nie widzi się z kimś przyszłości, to nie ma sensu jej próbować zbudować na siłę. Jak nie jest się szczęśliwym, bo nawet tłumaczenie sobie, że „to przecież taki dobry człowiek”, nie ma najmniejszego sensu.
W życiu powinniśmy przede wszystkim dbać o własne szczęście. Trzeba jednak pamiętać, że szczęśliwie wcale nie oznacza łatwo. Najczęściej właśnie to, co najbardziej wartościowe zdobywa się ciężką pracą i poświęceniami. Tylko ignoranci i przegrani wierzą, że w życiu wszystko samo się dzieje. Nawet, żeby wygrać w totka, musisz przecież pójść i wysłać kupon.