Nietypowa niespodzianka…
Ten dzień miał być jednym z wielu jesiennych dni, w które nic się nie dzieje.
Jak zwykle od rana pisaliśmy ze sobą poruszając najróżniejsze tematy, ale na pisaniu miało się skończyć. Byłam poirytowana, bo bardzo chciałam się z nim zobaczyć. Wiedziałam jednak, że to nie jest mój czas. Nie ma dzisiaj żadnej imprezy, nie ma więc szansy na spotkanie. Bardzo mi się to nie podobało. Czemu ja się w ogóle w to wpakowałam? Na co mi to wszystko?
Godziny mijały mi dość leniwie przerywane jedynie wiadomościami od niego i fantazjowaniem o tym, co zrobiłabym, gdybym znalazła się w jego ramionach. Robiło mi się gorąco na samą myśl. Tak bardzo chciałam go dotknąć, poczuć jego zapach, usłyszeć jego głos.
W końcu nie wytrzymałam. Ten dzień nie może skończyć się przecież w tak beznadziejny sposób.
Usiadłam wygodniej na krześle i zaczęłam z wyczuciem sklejać zdanie, by nie zawierało w sobie żadnej propozycji czy podtekstu. W głowie słyszałam muzyczkę z Mission Impossible. Jeden nieostrożny ruch i nici z mojego planu.
Przeczytałam to, co napisałam. Jest nieźle. Ot takie zwyczajne koleżeńskie pytanie, jak zamierza spędzić wieczór. Nerwowo stukałam palcami o biurko w oczekiwaniu na odpowiedź. Dobrze, że on nie ma pojęcia, jakie myśli kłębią się w mojej głowie, jakie emocje we mnie wzbudza każdego dnia. Miałam się przecież nie zakochiwać.
Wreszcie wyskoczyła wiadomość:
– Nie mam planów. Pewnie będę pracował cały wieczór, bo pogoda jest fatalna. Nie chce mi się nigdzie wychodzić. Poza tym i tak dzisiaj nie ma gdzie iść – odpisał.
– Genialnie! – pomyślałam ucieszona do granic możliwości.
Było już ciemno i zimno, ale to i tak nie powstrzymałoby mnie przed niczym. Zawsze chciałam coś takiego zrobić, a to najlepsza do tego pora roku. No dobra, są lepsze, jak wiosna. Tylko, że wtedy musiałabym dodatkowo kupić sobie lżejszy płaszcz. No i teraz mamy późną jesień, a ja nie zamierzam czekać z realizacją swojego pomysłu pół roku. Aż tak głupia nie jestem. Do wiosny zbyt dużo mogłoby się zmienić. Mam okazję, więc muszę z niej skorzystać.
Zaczęłam się szykować, w przerwach wciąż odpisując Diabłowi. Rozmawialiśmy o jakichś codziennych sprawach, kiedy wybierałam seksowną, koronkową bieliznę. Dziękowałam sama sobie, że jakiś czas temu zakupiłam samonośne pończochy. Nienawidzę rajstop, a poza tym choć pończochy to nie jest najlepszy wybór na tą porę roku, to zdecydowanie jedyna opcja do zaplanowanego stroju. Zrobiłam staranny makijaż, ułożyłam włosy i założyłam bieliznę. Od razu poczułam się nieziemsko seksowna, pociągająca i piękna. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że będzie idealnie.
Wyłączyłam komputer, dalszą rozmowę prowadząc przez komunikator w telefonie i dziękując temu, kto wymyślił smartphone’y. Po moim „niewinnym” pytaniu dłuższe milczenie mogłoby wzbudzić jakieś podejrzenia, których chciałam uniknąć.
Założyłam długie do kolana kozaczki na wysokiej szpilce i zarzuciłam na siebie długi płaszczyk. Byłam gotowa i byłam też wyjątkowo z siebie zadowolona.
Poczułam dreszczyk ekscytacji i podniecenia oraz bliżej niezidentyfikowane uczucie, które pojawiło się, gdy tylko wsiadłam do autobusu. Czułam na sobie spojrzenia niczego niepodejrzewających ludzi, modląc się w duchu, żeby nikt mnie nie potrącił, żeby guzik płaszcza się przypadkiem nie rozpiął. Nie czułam jesiennego chłodu, bo rozgrzewały mnie emocje.
W głowie dokładnie widziałam obrazy naszego spotkania. Tego, jak staję w drzwiach, jak on patrzy na mnie zaskoczony, a potem jak jeszcze bardziej rozszerzają mu się ze zdziwienia oczy, gdy powoli rozpinam guziki płaszcza. Czuję przebiegający mi po plecach dreszcz. Ekscytacja miesza się z poddenerwowaniem czy wszystko się uda. Chciałabym przyspieszyć czas, by szybciej znaleźć się pod jego drzwiami.
Przejechałam większą część trasy, gdy do autobusu wsiadło dwóch młodych mężczyzn. Stanęli blisko mnie i zaczęli rozmawiać, co chwila zerkając w moim kierunku. „Oni wiedzą” pomyślałam z przestrachem. Obejrzałam dyskretnie swój płaszcz, ale wszystkie guziki były zapięte, żadnej szczeliny. Nie mogli nic wiedzieć, ani niczego widzieć. Odetchnęłam z ulgą i w tym momencie usłyszałam:
– Cześć, wybieramy się do znajomego na imprezę, a Ty jesteś taka piękna, że musisz pojechać z nami.
– Właśnie, po prostu MUSISZ jechać, to po drodze, blisko. Mój kolega będzie grzeczny, on po prostu chce Cię bliżej poznać, bo bardzo mu się spodobałaś – dopowiedział szybko drugi.
– Nie dziękuję, mam już inne plan – powiedziałam uprzejmie z uśmiechem na ustach, otulając się ciaśniej rękami. Lekki strach wywołał gęsią skórkę.
– Nie wygłupiaj się, to tylko jedna impreza, na pewno możesz zmienić plany. Choć z nami. Będzie fajnie. Obiecuję – namawiał ten pierwszy uśmiechając się szeroko i obejmując mnie ramieniem.
– Serio, nie mogę – spróbowałam się odsunąć, tracąc nadzieję, że się ich szybko pozbędę.
– Marcin… – przedstawił się i nie dał zrzucić swojej ręki z mojego ramienia.
Przesunął mi ją na chwilę na plecy, gdy patrząc mi głęboko w oczy, próbował przekonać bym do nich dołączyła. Zadrżałam. Przestraszyłam się, że zwróci uwagę na mój nietypowy strój, a raczej jego brak. Zaczęłam z niepokojem myśleć, że musiał wyczuć pod palcami, że mam na sobie jedynie płaszcz i dlatego nie ustępuje.
Zaczęłam gorączkowo zastanawiać się nad tym, co zrobię, gdy uprą się i będą chcieli wysiąść razem ze mną. Nie mogę pójść z nimi na tę cholerną imprezę. W swoim bezmyślnym zamroczeniu nie wzięłam na wszelki wypadek ze sobą ubrań do założenia.
– Może jechać dalej, aż oni się znudzą i sobie pójdą? Niemożliwe przecież, żeby jechali aż do samej pętli w Markach. – Moje zdenerwowanie rosło, ale wciąż starałam się odpowiadać dość sympatycznie. Nie byli wobec mnie nieuprzejmi. Byli tylko już lekko pijani, a do tego wyjątkowo uparci i fakt, że w końcu bez problemów wysiedli dając mi spokój, odebrałam prawie jak cud.
Próbowali mnie przekonać dobre 10 minut i nagle, jeden przystanek przede mną, po prostu wysiedli. Bez żadnych problemów. Powiedzieli „na razie” i zniknęli w mroku za drzwiami autobusu. Odetchnęłam z ulgą.
Nie przejmowałabym się tak bardzo, gdyby nie mój bardzo nietypowy strój. Nie chodzi mi o jesień, bo to nie problem. Bardziej stresowałam się faktem, że było już zupełnie ciemno, choć ledwo dochodziła 19. Nie przewidziałam takiej sytuacji, a przecież to nie jest pierwszy raz, gdy ktoś zaczepia mnie w autobusie czy na ulicy.
Przymknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów. Nie bardzo pomogło. W głowie powtarzałam sobie „Nic się nie stało i nie stanie”. Nie ma potrzeby się denerwować. Już i tak prawie dotarłam do celu, więc nie będę w ostatniej chwili zawracać.
Wreszcie wysiadłam na swoim przystanku. Zaczęło padać, więc przyspieszyłam kroku. Poza tym odrobina stresu sytuacją z autobusu i zbliżającym się spotkaniem sprawiła, że zaczęłam trząść się z zimna.
„A co jak mi nie otworzy?”, „a co jak go nie będzie?”, „a jeśli się wkurzy?” – zastanawiałam się idąc do jego bloku.
– W końcu to nie jest mój mężczyzna. Może nie być zachwycony taką niespodzianką. Może powinnam zawrócić? – pomyślałam już pod bramą.
Ochroniarz otworzył mi furtkę, zanim zdążyłam wbić właściwy numer w domofon lub uciec przestraszona. Nie miałam więc innego wyjścia, tylko dalej trzymać się swojego planu. „To facet jest do cholery! Jak mógłby się nie ucieszyć z odwiedzin kobiety w samej bieliźnie!” pomyślałam dla dodania sobie odwagi i wyprostowałam plecy.
– I jak, jesteś w domu? Co robisz? – napisałam na komunikatorze do niego, zbliżając się do jego klatki.
– Jestem i klikam, więc nic specjalnego.
– To może otwórz drzwi… – napisałam, wciskając numer mieszkania na domofonie.
– Ale które drzwi i dlaczego? – przeczytałam z ekranu telefonu, słysząc dzwonek domofonu, który i on powinien już słyszeć.
Zrobiłam kilka kroków w tył i spojrzałam w okna balkonowe. Ciemność zionąca z mieszkania jeszcze o niczym nie świadczy. Pracuje w pokoju znajdującym się po drugiej stronie, więc światło nie dochodzi do tych okien, w które się wpatrywałam. Wbiłam numer na domofonie ponownie i czekałam z niecierpliwością na brzęk otwieranych drzwi, ale nic się nie działo.
– Co byś zrobił, gdybym Cię teraz odwiedziła? Gdybym właśnie czekała pod Twoimi drzwiami? – napisałam do niego, stojąc pod blokiem ubrana jedynie w płaszcz, buty i bieliznę…