Odejść z klasą
Nigdy nie jestem zazdrosna, kiedy widzę swojego ex z kimś innym, ponieważ moi rodzice zawsze uczyli mnie, aby oddawać używane zabawki tym, którym się mniej w życiu poszczęściło…
… lub po prostu cieszę się, że ułożył sobie życie, bo fajny facet z niego był.
Uważam, że rozstania to dość trudny temat, bo w większości przypadków ludzie nie potrafią kończyć związków przyzwoicie. Niewiele par ma to szczęście, że zachowuje jakieś po związkowe zgliszcza noszące nazwę przyjaźni. Równie mało jest tych, które potrafią zdobyć się choćby na obojętność. Z jakiegoś powodu ludzie, którzy kiedyś byli dla siebie wszystkim, starają się uprzykrzyć sobie życie.
Ciężko mi zdecydować czy istnieje coś takiego jak przyjaźń po związku. Chciałabym w to wierzyć, ale niestety mi nie udało się czegoś takiego doświadczyć. Oczywiście nie dlatego, że się nie starałam, bo ja zawsze próbowałam utrzymywać kontakt po rozstaniach. Chociaż z jednym z eks mam w miarę dobry koleżeński kontakt. No z dwoma, jeśli liczyć jedną niezobowiązującą relację. Eks partner i eks kochanek – szału nie ma. Reszta relacji, jak to z damsko-męskimi przyjaźniami bywa, praktycznie nie istnieje. Sporadycznie wymieniamy życzenia czy grzecznościowe „co słychać?”. Patrząc na moich znajomych, to i tak super mam te relacje.
Próbowałam zastanowić się, jak to jest możliwe, że dwoje tak bliskich sobie ludzi, staje się nagle najgorszymi wrogami, ale nie doszłam do żadnych sensownych wniosków. Z początku myślałam, że to kwestia uczuć, które u jednej ze stron nie wygasły. Gdyby wspólnie zdecydowali o rozstaniu, łatwiej byłoby zachować znajomość. Albo jeśli ta osoba, która jeszcze coś czuje, jest odpowiednio dojrzała emocjonalnie, potrafi sobie poradzić z uczuciami, jednocześnie zachowując przyjaźń. Okazuje się jednak, że moje teorie nie mają pokrycia w rzeczywistości. Różne relacja kończą się w różny sposób i chyba tylko przypadek decyduje o tym, czy ktoś będzie się po rozstaniu przyjaźnił. Albo po prostu ludzie nie są w 100% szczerzy nawet wobec siebie, jeśli chodzi o uczucia, jakimi się kierują.
Nie mniej jednak ludzie uparcie po rozstaniu proponują sobie przyjaźń. Często pomysł taki się pojawia, gdy jedna ze stron czuje się winna rozpadowi związku i nie chce wyjść na kompletną świnię, albo gdy liczy na to, że dzięki przyjaźni będzie można do siebie wrócić. Osobiście uważam, że przyjaźń, gdy jedna ze stron coś czuje, jest aktem masochizmu z jednej i sadyzmu z drugiej strony. Świadomie czy nie, bliska relacja po rozstaniu daje nadzieje temu wciąż zakochanemu, że powrót jest możliwy. Zwłaszcza, jeśli kontakt jest bardzo częsty i bliski. Wtedy przychodzą myśli „Czy on byłby dla mnie taki dobry, gdyby rzeczywiście przestał mnie kochać?”, „Czy ona spotykałaby się ze mną tak często, gdyby nie chciała wrócić?” Ty starasz się być przyjacielem, a druga strona w każdym Twoim zachowaniu doszukuje się oznak miłości. To niezwykle męcząca sytuacja, tylko przedłużająca cierpienia, które rozstanie miało zakończyć. Nadzieja jest bardzo wrednym tworem, dzięki któremu z powodzeniem możemy się oszukiwać miesiącami a nawet latami.
Przyjaźnić się może też osoba, która poczuła się skrzywdzona w związku, bo partner nie spełnił jej marzeń i oczekiwań. Wtedy pod przykrywką przyjaźni ma się możliwość, niby dla oczyszczenia atmosfery, przedyskutowania tego, co w związku nie działało. Można bezpiecznie wypominać i próbować wpędzić dawnego ukochanego w poczucie winy za doznane rzekomo krzywdy. Są nawet takie osoby, które próbują wciągnąć w taką grę rodzinę swojego byłego. Taka relacja to też zazwyczaj długotrwały proces, bo oczywiście zachowane są wszystkie pozory przyjaźni, a druga strona może wcale nie chcieć widzieć prawdziwego oblicza swojej dawnej miłości. Tu znów swoją rolę odgrywa nadzieja, która nie pozwala nam przyznać, że ktoś, kogo kiedyś kochaliśmy, może być dwulicową wredną świnią próbującą na nas budować poczucie własnej wartości i wykorzystać do granic możliwości.
Jednak rozstający się ludzie nie tylko przyjaźń potrafią proponować. Pozwiązkowy seks dla niektórych też jest świetną opcją przedłużenia relacji, podbudowania ego lub dobrym sposobem oczekiwania na nowy związek. I tak samo jak poprzednio – raz proponuje to strona, która liczy, że seks zatrzyma odchodzącego partnera, a raz ta, która potrzebuje zaspokojenia, zanim znajdzie sobie nowego towarzysza życia. Nie jest to jednak opcja dla wszystkich, bo może przynieść więcej szkody niż pożytku. Już słyszałam historie po związkowego seksu kończącego się wpadką i powrotem dla dobra dziecka. To chyba najgorszy z możliwych scenariusz.
Są też pary, które po rozstaniu prowadzą otwartą wojnę o wszystko – o pieniądze, o dzieci, o znajomych, o miejsce w klubie. Takie, które widząc swojego eks przechodzą na drugą stronę ulicy, albo w popłochu chowają się za najbliższym słupem. Są szantaże, udawane ciąże i udawane poronienia, awantury, złośliwości i morza łez. Wszystko byle tylko zranić byłego partnera, byle ugrać jeszcze coś z tego dla siebie. To chyba jednak grupa osób z poważnymi problemami z głową, więc nie warto nimi głowy sobie zaprzątać.
Chociaż mi kiedyś wydawało się, że jak rozstają się dorośli ludzie, to potrafią zachowywać się na poziomie. Niestety nie każdy potrafi odejść z klasą…
No dobra, jeśli mam być szczera, to są jeszcze nieco bardziej przyzwoite przypadki. Zdarza się, że Ci, co rzucają swoich partnerów, nie chcą z nimi zrywać kontaktu, bo choć nie nadawali się na towarzyszy życia, to byli fajnymi ludźmi. Są takie rzeczy, które nie wkurzają Cię w kumplu, ale nie możesz znieść ich w osobie, koło której się budzisz każdego ranka. Nie skreślają one jednak tego człowieka z listy znajomych. Ludzie mogą też przyjaźnić się po rozstaniu z sentymentu, bo końcu jest tyle wspólnych wspomnień, które szkoda wyrzucać z pamięci. Albo gdy wspólnie dochodzą do wniosku, że do siebie nie pasowali i rozstają się za porozumieniem stron. Zostają wtedy wspólni znajomi, wspólne zajęcia, których wcale nie trzeba porzucać, gdy porzuca się partnera. Sama jednak doskonale wiem, że zazwyczaj to i tak są bardzo nietrwałe znajomości, które najczęściej umierają śmiercią naturalną albo są dobijane przez nowych partnerów. Wiadomo bowiem, że praca, pasje i nowy partner stanowią mieszankę, która skraca ilość czasu poświęcanego innym osobom. Pierwsi odpadają Ci, którzy sami zdecydowali, że nie chcą być najważniejszą częścią naszego życia. Poza tym nowy partner może nie przypaść do gustu eks lub eks nowemu partnerowi. Walka o uczucia drugiej osoby nie jest zaskoczeniem. Zwłaszcza, gdy chodzi o nowego partnera, który może bać się, że eks stanowi zagrożenie dla jego związku.
Nie ma więc co rozpaczać za nieudanymi znajomościami. Ludzie przychodzą i odchodzą. Wszystko się zmienia, a świat nie kończy się na przyjaźniach z eks. Ludzie, którzy mają być w naszym życiu, będą w nim niezależnie od wszystkiego. Zaś Ci, którzy łatwo rezygnują ze znajomości, nigdy nie byli warci czasu, który się na nich poświęciło.