Porno afera czyli blokowanie treści w sieci
Pomyślałam sobie, że nasz świat osiąga szczyty debilizmu, gdy po raz kolejny trafiłam na tekst mówiący o tym, że założą blokadę na treści porno w internecie. Tzn. nie, żebym miała coś przeciwko temu, by dzieci nie musiały natrafiać na gołe cycki czy męskie pałki w wieku, w którym nie są przystosowane do takich widoków. Po prostu chyba nie rozumiem dlaczego tak wiele spraw chce przejąć na siebie państwo czy jakieś publiczne instytucje. Przecież pilnowanie i uświadamianie dziecka w zakresie związanym z seksem, tym co wolno, a czego nie, należy do rodziców. To oni powinni pilnować swoich pociech, żeby nie trafiały na nieodpowiednie dla nich treści. I jeśli państwo widzi postęp zidiocenia dorosłych, których trzeba wyręczać w wychowaniu dzieci, to czemu poziom edukacji jest tak niski? Czemu nie dają warunków do tego, żeby rodzice mogli sami wychowywać swoje dzieci, a nie zostawiać samym sobie? Może gdyby rodzice nie musieli pracować na 2 etaty, tylko chociaż jedno z nich mogło zostać z dzieckiem w domu, to nie trzeba było by blokować wszystkim dostępu, bo rodzic miałby czas na pilnowanie tego, co robi dziecko. Ewentualnie miałby możliwość nauczenia dziecka czego i dlaczego nie powinno oglądać. Przecież sama w sobie erotyka czy nagość nie są złe i nie powinny być za takie uznawane, bo to tylko uczy braku akceptacji i zahamowań w sferze seksu w późniejszym wieku. Uczy życia w strachu przed brakiem akceptacji, bo „bee” i „feee”, bo nie wolno, bo szkodzi, bo krzywi.
Za czasów mojego dzieciństwa były kasety VHS i gazety z treściami dla dorosłych, które rodzice niezbyt sprytnie pochowali przed dostępem moim i rodzeństwa, ale poza większą niż u przeciętnej kobiety potrzebą seksu, nie czuję się skrzywiona. Zresztą nawet te potrzeby uważam za mój atut, bo seks ma całą masę korzyści. Natomiast rodzice nie starając się przede mną chować takich rzeczy, a tłumacząc dlaczego JESZCZE nie powinnam ich oglądać zrobili więcej dobrego, niż gdyby powyrzucali to wszystko do śmieci i między sobą udawali, że seks nie istnieje. Bo dla mnie blokowanie takich treści w necie jest trochę jak udawanie, że seksu się nie uprawia. Nie dość, że mało skuteczne, to jeszcze cholernie głupie. Ludzie i tak znajdą sposób, żeby je sobie udostępniać, albo pójdą do znajomych po płytę albo wyskoczą do sex shopu, gdzie jeszcze w specjalnej kabince będą mogli sobie zrobić dobrze. No, ale rząd może sobie próbować narzucać nam zakazy. Proszę bardzo i życzę powodzenia. Ograniczanie nas i traktowanie jak debili na pewno pomaga. Zwłaszcza, że każdy doskonale zdaje sobie sprawę, że to będzie pretekst do blokowania rzeczy mogących być pornografią. Wiecie, tak na wszelki wypadek. W końcu lepiej, żeby dzieci zobaczyły mniej niż za dużo.
Po aferze o kontrolowaniu nas w sieci, pomysł z blokowaniem treści zakrawa na polityczne samobójstwo. Chociaż w zasadzie jest piękną zasłoną dymną, bo ludzie oleją sprawy faktycznie ważne i zajmą się kwestią porno, które, prawdę powiedziawszy, ma niewielkie znaczenie. Będziemy czuć się tacy strasznie ważni, jeśli uda nam się wywalczyć brak zakazu, a politycy będą się cieszyć, że udało im się pod naszym nosem przemycić kilka ważnych ustaw.
Z drugiej strony pewnie masa kobiet odetchnie z ulgą, że wreszcie ich partnerzy przestaną je zdradzać. Tak tak, są panie, które twierdzą, że oglądanie porno to zdrada. Im taki zakaz byłby na rękę, bo zamiast walczyć z oglądaniem porno przez partnera za pomocą większej ilości seksu, będą liczyć, że ich facet będzie zbyt się wstydził, aby zdjąć blokadę i legalnie oglądać filmiki. W dodatku pewnie część panów przestanie, bo zniknie urok „nikt nie wie, że oglądam”.
No, ale żeby nie było tak poważnie, dorzucę znaleziony pod tekstem komentarz: „według mnie bardzo dobry pomysł, wiem ze wielu którzy na tym zarabiają, ten pomysł się nie podoba, dlatego że mają zysk z reklam jakie są obok takich filmików, faceci oglądający takie rzeczy zaczynają postrzegać Kobietę jako taki przedmiot do zaspokajania się co stwarza większe ryzyko nieudanego życia miłosnego, co prowadzi do alkoholu, narkotyków, później żeby sobie ulżyć pójdzie do burdelu a tam też zostawia kasę To wszystko to interes w którym jedno napędza drugie. Wiem ze nie wszyscy (na szczęście tak się stoczą ale jest tego większe prawdopodobieństwo niżeli nie oglądaliby takich treści. Dzieci są tego jeszcze nieświadome i idą za tym bo sprawia to przyjemność, jest na to przyzwolenie społeczne, a mało kto mówi jakie tego będą konsekwencje…” Oczywiście anonimowy, ładnie napisany, żeby nie poznać płci piszącego, choć ja obstawiam, że to kobieta, która nigdy porno nie oglądała. No, ale nie na odkrywaniu tożsamości autora ja chce się skupić, ale na samym tekście. Jak jakiś koleś od oglądania porno stwierdza, że kobieta jest przedmiotem do zaspokajania potrzeb, a potem zrobi to, co komentator opisał – to jest to idiota, który nie umie odróżnić fikcji od rzeczywistości i im szybciej zostanie poddany selekcji naturalnej tym lepiej dla wszystkich. Sam temat kobiet będących przedmiotem seksualnego zaspokajania opiszę w innym tekście, bo to obszerne rozmyślenia wyjdą. Natomiast zabranianie takim bezmózgom sięgania po treści porno nie zlikwiduje problemu. On sobie znajdzie inne równie głupie hobby, jeśli już takiego nie ma. Jak ma zacząć pić i ćpać, to i bez tego porno zacznie, bo to nie brak realizacji filmów dla dorosłych popycha ludzi do robienia głupot, tylko właśnie głupota i katalizatorem może być cokolwiek łącznie ze złamanym paznokciem partnerki. Pomijam, że teraz mam satysfakcjonujące życie seksualne, ale kiedy takie nie było, to od oglądania porno nie nabierałam ochoty na ćpanie czy picie. Nie wpływało to też negatywnie na jakość mojego współżycia. No, ale to pewnie dlatego, że jestem inteligentną istotą, która wie, że sztuczek z filmów można próbować dla urozmaicenia, ale wyjść one nie muszą. Zwłaszcza, że dłuuuuugie sceny z filmów nie odpowiadają zazwyczaj rzeczywistości. Ja porno wciąż porównuję to do filmów akcji – skoro tam się wie, że to fikcja, to tak samo powinniśmy traktować porno – jako FILM! I uwaga, uwaga – tego powinniśmy uczyć nasze dzieci. Skoro oglądają horrory i (przynajmniej niektóre) nie nabierają ochoty do krwawych zabaw z piłą mechaniczną, to dlaczego od pornosów mają nabierać ochoty na wyuzdany i brutalny seks? Zakazy nigdy nie były dobrym rozwiązaniem i teraz też nie będą.