Przepis na szczęście, czyli szczęśliwi bez związku
Ostatnio od kolejnej już znajomej usłyszałam „on mnie już nie uszczęśliwia” i następującą po tym lawinę zarzutów, czego ukochany nie robi. Kiedy jej słuchałam, na usta cisnęło mi się pytanie „a dlaczego miałby to w ogóle robić?”, tym bardziej, że lista jej skarg zawierała też rzeczy, których on nie robił nigdy. Myślałam, że to wiedza na tyle dostępna, że już każdy wie, że partner nie jest od uszczęśliwiania nas. Najwyraźniej się myliłam, a ponieważ zawarte w stwierdzeniu pytanie, co z tym zrobić, pojawia się dość często, postanowiłam omówić je szerzej na blogu. Otóż zacznę od czegoś, co trzeba bardzo dobrze zapamiętać. Szczęście nie powinno mieć związku z posiadaniem przedmiotów ani z innymi ludźmi.
Nasze szczęście nie powinno być zależne od przedmiotów
Nie ważne czy rzeczy kupujemy sami, dostajemy, znajdujemy czy też wygrywamy. Mogą cieszyć, to oczywiste, ale uzależnianie od nich czy jest się szczęśliwym, jest błędem. Dziś to wszystko mamy, jutro mogą nas okraść, coś może się popsuć albo tornado może nam porwać chatę do krainy Oz razem z tym naszym szczęściem. Bez sensu. Tak samo jak bez celowe jest oczekiwanie, że jak już się coś kupi – mieszkanie, samochód, komputer, tablet, telefon – to się będzie szczęśliwym. To nie zadziała, bo potem będzie się chciało większe mieszkanie, nowy samochód czy nowszy tablet lub telefon. Świat jest tak skonstruowany, żeby człowiek nieustannie będzie chciał coś posiadać. Można więc bez przerwy odkładać swoje szczęście do czasu „aż będę to mieć”. To takie jutro, które nigdy nie nadchodzi, bo każdego dnia mamy nowe jutro. Codziennie też możemy mieć nowe potrzeby, nowe przedmioty. Tym samym również nie ma sensu uzależniać swojego szczęścia od przedmiotów, którymi w naszym odczuciu powinien nas obdarować partner, bo to prosta droga do rozczarowania i stwierdzenia on mnie już nie uszczęśliwia, bo nie kupił mi kwiatka.
Nasze szczęście nie powinno być zależne od innych ludzi
Choćby z tego prostego powodu, że gdy ktoś może nas uszczęśliwiać, może nam to szczęście również odebrać. Pisałam ostatnio o tym, że ludziom przeszkadza, kiedy inni są szczęśliwi. Ludzie zawsze znajdą argument, żeby wytłumaczyć innym dlaczego nie warto się cieszyć. Partner też nie jest od uszczęśliwiania Was, tak jak Wy nie jesteście od uszczęśliwiania jego. Nie mam tutaj oczywiście na myśli drobnych przyjemności, gestów, prezentów i tego wszystkiego, co robimy by zobaczyć uśmiech i radość na twarzy drugiej osoby. To bowiem ma sprawiać przyjemność i z tego rezygnować się nigdy nie powinno, ale przyjemność to nie szczęście. Drobne gesty, prezenty i przyjemności mają poprawiać nastrój, dać czasowe zadowolenie, jednak ogólne szczęście nie powinno od nich zależeć i nie powinno być czasem ograniczone. Odczuwanie przyjemności to nie jest to samo, co bycie szczęśliwym. W dodatku człowiek nie powinien uważać, że obowiązkiem partnera jest sprawiać byśmy byli szczęśliwi, przede wszystkim dlatego, że ten ktoś dziś jest, a jutro może go nie być. Partner odchodząc, nie powinien móc zabrać ze sobą naszego szczęścia. Możemy być smutni, może nas odejście boleć. Jednak żal czy ból po stracie to nie to samo co brak szczęścia. Tego nikt nie powinien być w stanie nam odebrać.
Szczęśliwy singiel
Nie proponuję oczywiście, żeby się rozstawać, ale jeśli rzuciło się kolejnego już partnera, bo przestał uszczęśliwiać, to wyraźny znak, że trzeba zrobić sobie na jakiś czas urlop od związków. To dobry moment, żeby zbudować swoje szczęście w pojedynkę. Osiągnąć taki stan, w którym będzie się zadowolonym z własnego życia bez względu na wszystko. Znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli cieszyć się szczęściem bez konieczności posiadania drugiej osoby. Odkryć jakąś pasję. Nauczyć się samemu siebie uszczęśliwiać i trwać w tym szczęściu jak najdłużej, bo tak naprawdę szczęście zależy tylko od nas. Partnerzy się zmieniają, rzeczy gubią, niszczą czy całkiem psują. Jutro to czas, który może nigdy nie nadejść. Szczęśliwi możemy być tylko tu i teraz. Przeszłości już nie ma, a przyszłości jeszcze nie ma. Marzenia, które mamy mogą się nigdy nie spełnić. I to nie ma być powiew pesymizmu, a uzmysłowienie, że czekanie „na coś”, żeby być szczęśliwym jest równie bezcelowe, jak tłumaczenie kobiecie, że klapę może sobie opuścić sama.
Szczęśliwi dwoje… już we dwoje
Jeśli już osiągnęło się stan wewnętrznego szczęścia, sobie można znaleźć drugą równie szczęśliwą istotę i rzygać tęczą razem z nią. Wtedy, gdy jedno ma groszy dzień, tydzień, miesiąc czy nawet rok, Wasz świat się nie zawali. Co więcej, będziecie mieć siłę, żeby wspierać partnera w trudnych chwilach, pocieszać, próbować zarażać optymizmem albo zwyczajnie mieć siłę, żeby ten okres jakoś przeczekać. Kiedy Twoje szczęście zależy tylko od Ciebie, w trudnych chwilach nie dokładasz partnerowi zmartwień i zadań polegających na próbie uszczęśliwienia jeszcze Ciebie. Nie dokładasz też zmartwień sobie wyobrażając koniec świata i lata świetlne życia w samotności i depresji. Nie szukasz też innego uszczęśliwiacza, bo stary przestał spełniać swoją rolę, bo wiesz, że on nigdy nie miał takiej roli. Powinniśmy być szczęśliwi z partnerem, a nie dzięki niemu. Jak partner ma coś na głowie, jakieś problemy, to jeśli nie możesz mu pomóc, zajmij się sobą i daj spokój, niech się upora z tym z czym musi. Nie rób problemu, że nie może Cię zabawiać. To, że nie czujesz się szczęśliwym człowiekiem, to wyłącznie Twoja wina. Jego w to nie mieszaj. Bądźcie szczęśliwi ze sobą, a nie dzięki sobie.
Tylko bez przesady
Oczywiście może zdarzyć się tak, że partner będzie nas unieszczęśliwiał. Celowo wpędzał w depresję, dręczył, męczył i uprzykrzał życie. Książę na białym koniu zmieni się w jakiegoś potwora i sadystę. To są jednak sytuacje oczywiste, w których należy ewakuować się jak najszybciej, bo nasze wewnętrzne szczęście w niczym tu nie pomoże. Nawet jeśli po prostu trafimy na stosunkowo niegroźnego pesymistę, nie mamy obowiązku być z nim. Próby uczenia go bycia szczęśliwym, zabawianie, obsypywanie prezentami, pieszczotami i wszelkie inne próby uszczęśliwiania mogą sprawić, że prędzej sami przestaniemy być szczęśliwi niż nasz partner zacznie zachowywać się choćby jak początkujący optymista. Wiem, że to brzmi okrutnie, ale warto dbać przede wszystkim o siebie i swoje szczęście.
Na koniec dodam, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał. Nie chodzi mi o to, żeby być szczęśliwym żyjąc w związku obok siebie. Samo istnienie razem z kimś nie wystarczy. Chodzi po prostu, żeby swojego szczęścia nie uzależniać od drugiej osoby, żeby nie uzależniać go od jakichś rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest proste, że nie da się uśmiechać 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Można jednak smucić się, złościć i płakać, mając wewnętrzne poczucie, że mimo wszystko jest się szczęśliwym. I ja Wam takiego stanu wszystkim życzę.