Równość w związku nie istnieje
Równe zasady w związku nie istnieją. Możemy próbować je ustalać, same przestrzegać, ale doczekać się uszanowania ich przez faceta już nie. To zdaje się sprzeczne z ich naturą jest. Zastanawiałam się nad tym zjawiskiem wiele razy. Tym bardziej, że spotykam się z nim nie tylko we własnym związku (choć na szczęście w przypadku Diabła to niezwykle rzadkie sytuacje), ale też wielokrotnie słyszałam o tym od koleżanek. Już wam dokładnie wyjaśniam, co mam na myśli.
Zacznijmy może od takiej delikatnej sytuacji. Jest sobota wieczór. Twój mężczyzna szykuje się, bo dziś mają męskie wyjście. Meczyk, piwko, go-go czy co oni tam jeszcze wymyślą. Oczywiście ukochany zapewnia cię, że będzie grzeczny niczym anioł i znika. Zamykasz drzwi i już powoli zaczynasz rozmyślać o własnym babskim spotkaniu za tydzień. Kaśka ma nowego chłopaka, a Mariolka przechodzi jakiś kryzys. Koniecznie więc trzeba wyskoczyć gdzieś na miasto i poplotkować. Wszystko byłoby świetnie, ale już w przeddzień twojego wyjścia czujesz, jakbyś mieszkała z obcym facetem. Nagle czuły, troskliwy i pełny szalonych pomysłów. Sobota to przecież idealny dzień tylko dla was. On ci gorącą kąpiel zrobi, potem masaż. Już nawet film ściągnął. Oczywiście ten, o który męczyłaś go od miesiąca, a on ciągle zapominał. Jak macie dzieci, to na bank usłyszysz, że jesteś cudowną matką. Najlepszą na świecie i dlatego wasze pociechy (i on oczywiście) będą nieszczęśliwe, gdy je porzucisz. Oczywiście doskonale wiemy, że gdybyśmy użyły identycznych sztuczek tydzień wcześniej, dowiedziałybyśmy się, że odbieramy mu wolność i zamykamy w klatce, że facet to z kolegami musi, bo taka natura i temu sprzeciwiać się nie można. Inny przykład?
On ma koleżankę z pracy, byłą dziewczynę albo znajomą jeszcze z czasów przed waszym związkiem. Spotykają się, bo ona potrzebuje pomocy z kompem czy projektem z pracy, wygadać się, spotkać na kawę, bo są przyjaciółmi czy służbowo, bo jakieś tam interesy między firmami trzeba załatwić. Oczywiście umawiają się sami, no bo przecież to po pierwsze jego znajoma jest, a po drugie drażliwych osobistych czy też firmowych tematów przy postronnej osobie omawiać nie będzie. Do twojego faceta ma zaufanie i akurat z nim musi. Nawet jej własny partner ma zawsze odpowiednią wymówkę, żeby jej nie pomóc lub nie wysłuchać. W dodatku skoro spotykają się bez jej faceta, to niesprawiedliwie byłoby ciągnąć ciebie. Panie oczywiście zdają sobie już doskonale sprawę z tego, że sytuacja odwrotna nie jest możliwa. Nasi eks zapewne zostali już wyeliminowani skutecznie. Tak samo jak wszyscy inni koledzy. Każda próba spotkania kończyła się słuchaniem wykładu, jak to na pewno jeden z drugim, chcą nas tylko przelecieć lub wykorzystać w jakiś inny sposób. W końcu jak chcą terapeuty, pomocy z kompem, to powinni szukać specjalisty, a nie zawracać tobie głowę i tracić czas, który powinnaś poświęcić swojemu aktualnemu mężczyźnie.
Oczywiście, z obu powyższych sytuacji wynika kolejna niesprawiedliwość. Mianowicie, gdy ty próbujesz ich sztuczek czy argumentów, od razu pada „jesteś zazdrosna, przesadzasz, wymyślasz sobie, nie masz powodów do obaw”. Przy drugiej historii usłyszysz jeszcze, że ty się na facetach nie znasz, że oni są podstępni i tylko udają twoich przyjaciół, a na prawdę chcą ci się dobrać do majtek. Twój ukochany ratuje cię w ten sposób od nieprzyjemności i późniejszych rozczarowań. Tym bardziej, że nie sprawia mu przyjemności używanie oklepanego zwrotu „a nie mówiłem”. Oczywiście, gdy spróbujesz mu to samo powiedzieć o jego eks, dowiesz się, że ona taka nie jest, on zna ją lepiej od ciebie i w ogóle zazdrość przesłania ci zdolność racjonalnego myślenia i oceny sytuacji, więc on z twoimi pomysłami zgodzić się w żadnym przypadku nie może. Nic mu nawet nie świta, że jej komputer czy telefon się psuje kilka razy w miesiącu i przyjąć go może późnym wieczorem.
Są też różne inne sytuacje. On się z tobą droczy – Ty jesteś złośliwa. On ma bardzo racjonalny powód, żeby się wściekać – Ty na pewno akurat masz PMS. On był tylko sympatyczny dla sprzedawczyni – Ty podrywasz wszystkich facetów. On podczas „rozmowy” przypomina ci, że miesiąc temu zapomniałaś odebrać jego pranie i to jest racjonalny argument – Ty wracasz do przeszłości i mu to wypominasz. Przykłady można mnożyć bez końca. Rozwiązań problemu jest jakby mniej. Próba stawiania na swoim działa tylko na krótką metę. Przy następnej okazji bowiem cała sytuacja się powtórzy. Oczywiście można spróbować pogodzić się z niesprawiedliwością, ale wiadomo, że żadnej normalnej kobiety to nie usatysfakcjonuje. Można wybrać drugą stronę i zawzięcie walczyć o równe traktowanie, co prędzej skończy się rozpadem związku lub wychowaniem sobie posłusznego pieska, który we wszystkim będzie nam przytakiwał i na wszystko się zgadzał, a skrycie marzył o wytarganiu jak reksio innej szynki. Niektóre kobiety może i to ucieszy, ale dla niezainteresowanych zostaje jeszcze trzecia opcja. Czyli akceptacja połączona ze stawianiem na swoim, gdy istnieje choćby cień szansy na powodzenie 😉
No chyba, że wy macie lepsze sposoby radzenia sobie z podobnymi sytuacjami albo jesteście facetami i wiecie, co możemy zrobić, aby nasze prawa w związku jakoś wyrównać. Nie krępujcie się i zostawiajcie swoje historie i rady w komentarzach.
Ja zaś tradycyjnie będę na facebooku, twitterze lub instagramie.
EDIT: Ponieważ niesłusznie założyłam, że będziecie pamiętać, iż w każdym związkowym tekście radzę, by przede wszystkim ze sobą rozmawiać, muszę zrobić dopisek. Doskonałą i wielokrotnie sprawdzoną przeze mnie metodą jest właśnie rozmowa. Otwarte powiedzenie partnerowi, co nam się nie podoba. Zwrócenie uwagi na to, że ukochany nie może nam zabronić wychodzenia, spotkań z koleżankami czy też kolegami. Odpowiedni partner w dobrym związku powinien uszanować nas i nasze zdanie.