Sumienie zostaw przed wejściem do pracy
Skoro ktoś podjął się wykonywania konkretnego zawodu, podpisał stosowne dokumenty określające zakres jego obowiązków na danym stanowisku, powinien się z nich wywiązywać, a sumienie zostawiać przed wejściem do pracy lub zwyczajnie ją zmienić. Tak po prostu.
Przy okazji afery z dr. Chazanem, akurat sobie ten temat darowałam, bo w tym czasie próbowano ukryć ważniejszy, czyli gnijący ZUS. Teraz jednak sprawa wraca dzięki tabletkom „po” i sumieniom aptekarzy odmawiających ich sprzedawania. Pomijam już kwestię tego, co myślę o bogu i religii oraz samej aborcji, chociaż obie te rzeczy dla większości ludzi łączą się w tym temacie. Muszę Was jednak rozczarować, bo tutaj wyjątkowo nie o to chodzi. Po pierwsze dlatego, że chodzi rzetelne wykonywanie zawodu przez aptekarzy, lekarzy i w zasadzie wszystkich innych, a nie o to w jakiego boga wierzą. Po drugie zaś, bo stosowanie tabletki „po” nie jest aborcją.
Nie mam nic do wiary innych ludzi, do ich poglądów i sumienia, o ile nie ma to wpływu na mnie i moje życie. Tutaj jednak w obydwu przypadkach – lekarzy i aptekarzy – mają one bezpośredni wpływ na wykonywaną przez nich pracę, a co za tym idzie właśnie na mnie, a to nie powinno mieć miejsca. Postaram się Wam to wytłumaczyć na pewnych, czasem jaskrawych, przykładach.
Hitler niewinny
Patrząc na „argumenty” innych ludzi, powinniśmy przyjąć założenie, że Hitler nie zrobił nic złego. Przecież to jego wiara i sumienie nie pozwalało mu tolerować innych ras niż biała. Nie powinniśmy się go zatem czepiać, był władcą swojego kraju i miał prawo zarządzać nim, jak chciał. W końcu to był jego plan, on włożył w jego stworzenie i wykonanie swój czas, pieniądze, pracę. Dlaczego chcieliśmy zmieniać jego poglądy według swojego „widzimisię”? Dla naszego „mi się należy” mieszkać w jego kraju i mam tego wymagać, skoro on ma inne zdanie na ten temat? To jego kraj, więc ma prawo robić to, co chce. Do gazu ze wszystkimi, którzy się nie zgadzają z decyzjami opartymi o jego sumienie.
Lekarz rasista
Załóżmy na moment, że lekarz jest rasistą. Wszystko jedno w jakiej wersji. Może być dla odmiany czarny, który nie toleruje białych. Nie będzie ich przyjmował, nawet jeśli jest jedynym lekarzem w okolicy, bo mu na to jego poglądy nie pozwalają. Załóżmy nawet, że nie zajmie się czarną ciężarną, która spodziewa się dziecka białego mężczyzny. On się na to nie godzi. Jego zdaniem mieszanie ras jest złe i palcem nie kiwnie. Co go tam obchodzi jakaś etyka lekarska. Sumienie mu nie pozwoli, więc może działać według niego. Niech ona sobie rodzi nawet na ulicy, bo to nie jest jego problem.
Poglądy zmieszane
Pogotowie nie przyjedzie do Twojej babci, bo dla odbierającego telefon ludzie po 60-tce powinni już mieszkać na cmentarzu. Farmaceuta nie sprzeda Ci antybiotyku, bo uważa, że tylko bóg ma prawo decydować o życiu i zdrowiu ludzi. W zasadzie to nic Ci nie sprzeda. Pani Hela z mięsnego też nie da Ci żadnego produktu, bo ona uważa, że zabijanie zwierząt jest złe, jedzenie jeszcze gorsze i jej sumienie nie pozwala przykładać ręki do tego okrucieństwa. Pan w KFC odmówi sprzedaży wszystkiego poza sałatką, z której wyjmie mięso, bo uważa, że jesteś zbyt gruby na fast-foody i sumienie mu nie pozwala pomóc Ci się wykańczać. Kasjerka w H&M nie sprzeda Ci ciuchów, bo stwierdziła, że jesteś zbyt brzydki do korzystania z tej sieci. Grafik, którego poprosisz o zaprojektowanie konkretnej strony, zrobi ją po swojemu, bo jest zdania, że Twój pomysł był beznadziejny, nie znasz się, a on swoim nazwiskiem nie podpisze się pod jakimś badziewiem. Musisz zatem zapłacić za coś, czego nie chciałeś.
Zawód na miarę możliwości
Dla mnie to jest dość oczywiste, że swoją pracę powinniśmy wybierać według posiadanych umiejętności. Jesteśmy dobrzy z matmy, możemy iść do finansów czy nauczać w szkole. Lubimy informatykę, dział IT będzie odpowiedni. Lubimy grzebać ludziom w głowach, wybieramy psychologię. Każdemu według potrzeb. Jeśli jednak nasze sumienie ma przy tym cierpieć, to znaczy, że wybraliśmy źle. Dla mnie ginekolog, który nie chce przepisywać antykoncepcji, farmaceuta, który jej nie sprzedaje, rzeźnik, który nie zabija zwierząt i pisarz analfabeta, to ludzie na nieodpowiednich stanowiskach. Wiara, poglądy czy sumienie są w tym momencie taką samą przeszkodą do podjęcia pewnych zajęć, jak brak odpowiedniej wiedzy lub umiejętności i powinno się ten fakt zaakceptować, a nie oczekiwać naginania ogólnych reguł do czyjegoś widzimisię.
Człowiek idzie do pracy, podpisuje umowę, zapoznaje się i podpisuje zakres obowiązków, więc powinien się z nich wywiązywać. W końcu wyraził zgodę na takie warunki. Wiedział z czym wiąże się ten konkretny zawód, jakie decyzje przyjdzie mu podejmować. Zasłanianie się więc sumieniem jest moim zdaniem niestosowne, bo ci ludzie powinni się liczyć i pogodzić z obowiązkami, jakie przyjdzie im wykonywać lub poszukać innej pracy.
Wiara nie jest usprawiedliwieniem
Słyszałam głosy mówiące o prawie do swobody sumienia, poszanowania wiary i tak dalej. Tylko, że tu wcale nie chodzi o czyjąś wiarę. To nie jest atak na chrześcijaństwo i jego założenia. Chodzi o zdolność danego człowieka do rzetelnego wykonywania swoich obowiązków. Tak samo czepiałabym się, gdyby pani w sklepie powiedziała, że czegoś mi nie sprzeda, bo jest za niska do sięgnięcia po produkt. To nie jest usprawiedliwienie, bo można kupić drabinkę, zrobić niższe regały lub zmienić pracę, w której jej wzrost nie będzie stanowił problemu. Dlatego jestem zdania, że nikt nie musi zostawać ginekologiem czy farmaceutą, jeśli mu sumienie nie pozwala wykonywać wszystkich swoich obowiązków. Są inne zawody, inne specjalizacje. Można było wybrać takie, w których sumienie nie będzie przeszkodą do rzetelnego wykonywania swoich obowiązków. W dodatku to właśnie jest oznaka szacunku z naszej strony dla wyznawanych przez innych wartości, bo nie chcemy zmuszać ludzi do stawania w zbyt trudnych dla nich sytuacjach.
Wierzący nie są konsekwentni
Wiecie, tak już na zakończenie, to ja z tą ludzką wiarą mam pewien problem, bo ona moim zdaniem działa zbyt wybiórczo. Dlaczego chrześcijanie tak bardzo interesują się kobiecymi brzuchami i cipkami? Dlaczego ich moralność i sumienie działa tylko w tym zakresie? Czemu nie rozciąga się na całość medycyny? Dlaczego ludzie religijni w ogóle chodzą do lekarza? Przecież tym samym sprzeciwiają się woli ich boga. W końcu tylko on ma prawo decydować o czyimś życiu i śmierci, a ingerencja ludzka nie powinna być dozwolona. Jak bóg będzie chciał, to człowiek przeżyje zapalenie płuc. Wystarczy się modlić, a nie jakieś leki, szpitale czy kroplówki. Jak stwierdzicie, że przecież to Bóg pozwolił człowiekowi wymyślić leki, to przyjmijcie wobec tego, że te antykoncepcyjne też. Bądźcie zwyczajnie konsekwentni.
Religia jest jak penis. Dobrze jest mieć jednego. Dobrze być z niego dumnym. Ale proszę, nie wystawiaj go publicznie i nie wymachuj nim dookoła, I PROSZĘ, nie próbuj wpychać go do gardeł moich dzieci… lub w tym przypadku w moją cipkę.
Foto: Agnieszka Ziemiszewska