Trzeźwy alkoholik i DDA. Czy mają powód do dumy?

Mam wrażenie, że ostatnio zrobiła się jakaś dziwna moda na chwalenie się, że jest się niepijącym alkoholikiem albo DDA. Jakby to był jakiś powód do dumy. Jakby nagle oczekiwali medalu czy specjalnego traktowania. Takie obnoszenie się ze swoją innością, choć są tacy jak wszyscy.

Dla alkoholików to chyba taka manifestacja, że oto jestem tak silny, że pokonałem nałóg. Przede wszystkim to jesteś idiotą, że zacząłeś pić i w niego wpadłeś. Po co było zaczynać? Trudna sytuacja w dzieciństwie? A kto ma lekko? No i czy to jest akurat dobry powód, żeby sobie niszczyć życie? To nie szybciej uwolnić się od problemów strzelając sobie w łeb? A może picie zaczęło się od chęci zaimponowania kolegom lub piłeś z nudów? Brawo, więc jesteś jeszcze większym idiotą.

Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla picia. Co byś mi nie powiedział, zostaniesz w moich oczach bezmyślną istotą, której nawet nie warto współczuć. Żadne problemy nie są argumentem do tego, żeby uciekać w alkohol czy inne używki. Zawsze można poszukać rozwiązania, a wybranie „znieczulenia” to pójście na łatwiznę i totalna głupota.

Drugą ważną kwestią jest tu też sprawa DDA. Też jakoś się ostatnio popularne zrobiło zrzucanie swoich kłopotów na pijących rodziców. Nie idzie mi w szkole, bo jestem DDA. Nie idzie mi w związkach, bo jestem DDA. Nie idzie mi w pracy, bo jestem DDA. Super. Najlepszym usprawiedliwieniem na świecie są problemy w dzieciństwie. A może coś nie wychodzi, bo jesteś po prostu leniwą ofermą, której się nie chce ruszyć tyłka, by zacząć działać?

Polska to taki kraj, że chyba w każdej rodzinie jest lub był ktoś, kto pije albo pił. Można więc powiedzieć, że od wielu pokoleń cały nasz naród jest DDA. O Rosji to nawet nie wspomnę, bo tam to pewnie wszyscy od urodzenia są alkoholikami i DDA w jednym. Za zimny klimat. Człowiek się czymś musi rozgrzać i rozweselić w te długie ciemne wieczory. No i przecież wszyscy piją, więc Kowalski z Goździkową też muszą.

Oczywiście nie umniejszam tego, że alkoholik w rodzinie (zwłaszcza rodzic) stanowi duże obciążenie dla dziecka. Złe wychowanie w początkowych latach ma ogromne znaczenie dla przyszłości człowieka. Poważne problemy w dzieciństwie spowodowane przez najbliższych to bardzo duże obciążenie. Temu nie zamierzam zaprzeczać.

Po prostu przeraża mnie to, że ludzie nie szukają sobie dobrych wzorców. Nie szukają pomocy. Nie próbują znaleźć lepszego przykładu jak żyć, tylko całą wiarę pokładają w tym, że poradzą sobie sami. Hasło „Jestem DDA” ma magicznie rozwiązać ich wszystkie problemy. Otworzyć każde drzwi i zapewnić taryfę ulgową. Najczęściej powielają złe schematy, w których wyrośli, bo skupiają się na tym, jacy nie chcą być, przyciągając to do sobie. Nie zastanawiają się natomiast nad tym, jak zdobyć to, o czym marzą. „Nie chcę być jak ojciec/matka/rodzice” to zdecydowanie za mało, by coś osiągnąć. Tylko mając określony cel, wiedząc do czego powinno się dążyć i uparcie to realizując, mamy szansę na szczęśliwe życie. Żadna plakietka z napisem „DDA” czy „trzeźwy alkoholik” nie zastąpi nam celu i nie poprowadzi przez życie. Ciągle usprawiedliwianie się może je tylko bardziej popsuć, bo nikogo tak naprawdę nie będzie obchodziła nasza przeszłość, ale to jaką widzimy przed sobą przyszłość oraz co robimy, żeby ją osiągnąć.

Dlatego przestań chwalić się tym, że jesteś trzeźwym alkoholikiem czy DDA. To nie jest powód do dumy. Osiągnij jakiś sukces (inny niż rzucenie picia czy wyprowadzka od toksycznych rodziców), zrealizuj swoje marzenia i ciesz się, że udało Ci się tego dokonać. Nie zasłaniaj się plakietką „miałem ciężko”. W ten sposób niczego nie zmienisz na lepsze. To nie jest też podstawa do ulgowego traktowania, więc przestań takiego oczekiwać. Zawalcz o swoje życie, bo nikt tego za Ciebie nie zrobi.