W obronie facetów i przeciwko babom
Zaczęło się przypadkiem. Postanowiłam wykorzystać posiadanie iPada i wrócić do nałogowego czytania książek. Kiedyś zakochałam się w Chmielewskiej i przeczytałam prawie wszystkie jej dzieła. Teraz postanowiłam doczytać tą resztkę książek jej autorstwa, która mi została. Padło na „Przeciwko babom”. Zaraz potem przeczytałam artykuł Eli o dehumanizacji kobiet, a dziś trafiłam do Wojtka na tekst o kobiecości i równouprawnieniu. Także zostałam zmuszona do napisania słów poniższych.
Z tych trzech dzieł jasno wynika, że baby zgłupiały doszczętnie. Wyzbywają się swojej kobiecości, zakładają spodnie, ścinają włosy (choć akurat spodnie i krótkie włosy niektórym lepiej pasują niż spódnica i długie) i walczą. Pół biedy jeszcze, gdyby walczyły tylko o lepsze prawa, jak to było na początku. Ja z możliwości nauki i pracy bardzo się cieszę. Nie mniej jednak kobiety w swoich zapędach poszły za daleko. Daleko za daleko. Przecież one już nie o siebie i swoje prawa walczą, a zwyczajnie z facetami i na każdym polu – w pracy, w domu, w szkole, na siłowni, ścieżce biegowej. Wszędzie baby próbują pokazać, że mogą być lepsze.
To, że faceci odczłowieczają kobiety (zajrzyjcie do Eli, jeśli nie zrobiliście tego wcześniej), że zniewieścieli, jest winą głupich bab. Zachciało im się decydować, rządzić, konkurować z facetami, na głowy im wchodzić i teraz mają za swoje. Ja rozumiem, że są jednostki męskie ułomne, które lubią się czołgać pod pantoflem. To jednak nie może być regułą. To wyjątki są. W dodatku godne potępienia. Mężczyzna powinien być mężczyzną, kobieta kobietą i obie płcie powinny drugą stronę utwierdzać w przekonaniu, że takie role zostały zachowane. Przestańmy walczyć z naturą i przez nią ustalonym porządkiem, bo nikt na tym dobrze nie wychodzi.
Poproście drogie Panie kiedyś mężczyznę jakiegoś o otwarcie słoika, bo wam siły zbrakło i przyjrzyjcie się, jaki potem dumny chodzi, że się mógł wykazać. Ucieszcie się z komplementu, kwiatka, kolacji przy świecach. Pochwalcie za coś, co dla was zrobił. Samochód umył? Kran naprawił? Śmieci wyniósł? Nie traktujcie jak sprawy oczywistej. Podziękujcie, pochwalcie, skomplementujcie. Nas to nic nie kosztuje, a im sił i chęci do kolejnych rzeczy doda. Pod tym kątem faceci są rzeczywiście prości. Jak się ich gnębi, męczy i głowę im suszy, bo mieli coś zrobić, to się doczekamy odwrotnego skutku. Jeśli jednak zachęci się ich pochwałami, sami radośnie w podskokach będą latać i robić, żeby kobiecy uśmiech zobaczyć, komplement usłyszeć. To takie proste.
Gdzie się, do cholery, podziała kobieca dyplomacja? Kiedyś facet rządził światem, kobieta facetem i wszyscy byli szczęśliwi. Względnie przynajmniej. Co głupsze tylko nie zdawały sobie sprawy z tego, że faktyczna władza to w ich rękach leży i stąd powstał problem. Teraz baby chcą wszystko same i po męsku. Dom zbudować, drzewo posadzić i syna spłodzić, bo nawet macice chętnie by facetom oddały. W końcu bez macicy łatwiej byłoby karierę robić. Ich zdaniem, bab znaczy, chłop powinien na tacierzyńskim siedzieć. Dzieckiem się opiekować. Karmić cyckiem najlepiej, bo one czasu nie mają. Kariera wzywa. Mężczyzna poza tym powinien być delikatny, czuły, troskliwy, empatyczny itp. itd. Potem zaś z jakiegoś powodu dziwią się, że im zniewieściał, kremy podbiera, podpasek używa i na PMSa i ból głowy cierpi.
Chmielewska w swojej książce trochę, moim zdaniem, za duży rozpęd wzięła i już nawet kobiety o homoseksualizm mężczyzn posądziła. Wyszła bowiem z założenia, że skoro kobiety tak usilnie próbują się obrzydzić i do facetów upodobnić zarówno z wyglądu (te spodnie nieszczęsne i krótkie włosy, nie mówiąc o idiotkach, które odmawiają depilacji), jak i z zachowania (palenie, picie, przeklinanie, puszczanie się, praca zawodowa, itp.), to potem facetom się w głowach przestawia i robi im się wszystko jedno, kogo kochają. Na swojej płci nawet lepiej wychodzą, bo facet faceta lepiej rozumie, a baby to niby męskie, ale jednak nadal skomplikowane. Właściwie, to ja bym się wcale nie zdziwiła, gdyby to się prawdą okazało. Przecież wszystkie głupoty, jakie faceci teraz robią, robią dla kobiet. Myślicie, że na golenie klat, pleców i reszty, to faceci wpadli?
I co nam, kobietom, z tego przyszło? Korzyści jakieś mamy? Dobrze. Niech będzie sprawiedliwości trochę. Nie nudzimy się w domach i nie jesteśmy przeraźliwie głupie, bo się możemy uczyć, pracować, do ludzi wychodzić. Na plus nawet zaliczę to, że możemy spodnie nosić, bo sama lubię. Tak się jednak składa, że przy okazji to sobie na głowę ściągnęłyśmy wszystko. Karierę, dom, wychowanie dzieci i odpowiedzialność za większość męskich ułomności i świat postawiony na głowie. Kiedyś kobiety narzekały, że nic im nie wolno. Teraz, jak im wszystko wolno, to narzekają, że wszystko muszą. Same, bo facet nie pomaga. Przecież one same chciały tego, żeby właśnie to wszystko mogły. Pomocy od facetów też nie chcą, to czego marudzą, że jej potem nie dostają? Zidiocenie kompletne gołym okiem widać.
I wiecie co? Ja się po tym wszystkim jednak z Chmielewską muszę w całej rozciągłości zgodzić. Jakbym bowiem była facetem, to bym musiała gejem zostać, bo bym z żadną babą nie wytrzymała. Im się podziw należy, tym, co nadal kobiet pragną. Serio. Oklaski, brawa i nagrody za wytrwałość i stalowe nerwy.