Widziały gały co brały
Znalazłam stwierdzenie, że mężczyzna nie powinien narzekać ani na swoją kobietę ani na swój samochód, bo i jedno i drugie wybierał sam. O ile w kwestii samochodu mogłabym dyskutować, bo ktoś mógł mu wcisnąć bubla. Nie znam się, ale wydaje mi się, że jednak wszystkiego sprawdzić się nie da lub ktoś może dobrze wadę zamaskować. To jednak w kwestii kobiet do tego zdania zastrzeżeń nie mam.
I jak mi ktoś powie, że ludzi się poznaje przez całe życie, to się spierać nie będę. Nie uwierzę jednak, że przeczucie nic nigdy nikomu nie mówi, a czerwona lampka się nie zapala. To dla mnie wręcz niepojęte, że wszyscy tak naiwnie wierzą, że jak baba trochę gdera na początku, to po bliższym poznaniu przestanie. Albo jak facet pije odrobinę za dużo i ręce ma nadpobudliwe, to po kilku latach dostrzeżemy, że jednak wcale nie tak dużo, jak nam się kiedyś wydawało, a obite kości wcale nie bolały. Ja jeszcze jakoś mogę zrozumieć kobiety, bo im ktoś do łbów nawkładał, że z miłości to i największa łajza zmieni się w księcia z bajki, ale kto i co do cholery naopowiadał facetom?!?
Bierze sobie jeden z drugim cholerę straszną, kilka lat wytrzyma, pierścionek kupi, do ołtarza pójdzie, a w między czasie do innych narzeka, jaka to ona okropna jest i mu nie daje. To po cholerę brał i się żenił? Kazał mu ktoś? Nawet jak pół wsi by napierało i wydziedziczeniem groziło, to przecież jego życie jest. A i nawet nie te czasy mamy, kiedy rodzina mogła mieć faktycznie jakiś wpływ na nasze decyzje odnośnie tego, z kim żyć będziemy. Więc o co chodzi?
Kobiety zresztą nie są wcale lepsze. Do ołtarza zaciągnie zanim jeszcze się upewni kogo wybrała, a potem chodzi i biadoli, że ten jej chłop to skaranie boskie i pożytku z niego żadnego. Tylko, żeby tą obrączkę zdobyć to skłonna się była poświęcać, „wpadkę” zaliczyć, a potem nagle jej nie pasuje.
No cholery można dostać z tymi ludźmi. Jedno głupsze od drugiego.
I jeszcze sobie pewnie sprawy nie zdają, że takie narzekanie to bardziej im szkodzi niż partnerowi. Bo to dla mnie o głupocie tego, co wybierał świadczy. Usterkę zobaczył, to nie naprawi, nie wymieni, tylko chodzi i narzeka, bo cały świat przeciwko niemu. No jak cały, jak tylko on sam sobie szkody narobił? I na pierdołę wychodzi, że nic z tym zrobić nie potrafi. A czasem i na coś gorszego, jak od tego biadolenia zdradzać się zachce.
I po co to komu? Czy może mi to ktoś wytłumaczyć?