Wolicie tabletki? Serio?!?
Czytając wiele tekstów na różnych męskich blogach, spotykam się nieustannie z apelem do kobiet „używajcie pigułek!”. Postanowiłam więc napisać Wam, dlaczego prezerwatywa będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Użyję w tym celu pewnych historii, niestety opartych na faktach.
Zacznę jednak od tego, że prezerwatywa chroni nie tylko przed niechcianą ciążą, ale również przed różnymi chorobami. Tabletka nie ma takiej mocy i zadziwia mnie fakt, że tylu facetów (i kobiet!) nie bierze tego pod uwagę. Ja rozumiem, że zakładanie gumy burzy nastrój i spontaniczność chwili, ale równie skutecznie popsuje je pytanie o aktualne wyniki badań na HIV czy inne świństwo roznoszone drogą płciową. W dodatku wynik można sobie w tyłek włożyć, jeśli między ostatnim seksem a badaniem minęło mniej niż 3 miesiące. Jeżeli Wasz kochanek sypia co noc z innym partnerem, to żaden papier nie da pewności, że niczym Was nie zarazi. No, ale załóżmy optymistyczną wersję – trafia Wam się prawiczek lub dziewica i żadnych papierów nie potrzebujecie. Mieliście ślepe szczęście, więc można również zawierzyć kobiecie, gdy mówi „bez obaw, biorę tabletki”.
Metoda „na dziecko” w kilku odsłonach
Ponieważ panowie hołdują tabletkom jedynie w obawie przed ciążą, opowiem historie moich znajomych. Ku przestrodze.
Dziecko na rozstanie
To taki klasyk oglądany w telenowelach. Nigdy nie zadziałał. Zawsze więcej szkód wyrządza, ale wciąż są kobiety, które wierzą, że akurat im się uda. Czasem są to nieco lżejsze historie, w których kłamstwo wychodzi na jaw albo partnerka się przyznaje sama. Dla faceta o tyle dobrze, że faktycznie nie zostaje ojcem. Jednak raz miałam tą wątpliwą przyjemność brać bierny udział w historii, która posunęła się nieco dalej. Historia pary nie ma tu większego znaczenia. Ot znudził się w końcu jej gierkami i fochami tak, że aż postanowił odejść. Ona zrywała z nim wcześniej kilka razy, więc myślałam, że będzie spokojnie. Szybko zostałam wyprowadzona z błędu, gdy dowiedziałam się, że znajoma „jest w ciąży” ze swoim ex. Ogólnie dość prawdopodobne, bo bzykali się bez gumy. Wiadomo, że stosunek przerywany nie jest dobrym zabezpieczeniem, ale ja od razu wiedziałam, że to jakaś ściema jest. Upewniły mnie w tym napływające kolejno informacje o planach usunięcia dziecka, wyjazdu w tym celu do lekarza znajomego kogoś z rodziny i ostatecznie o poronieniu. Wszystko na przestrzeni trzech dni. Wszystko za pośrednictwem smsów i telefonów. Odmówiła spotkania z byłym, wspólnej wizyty u lekarza i zostawienia dziecka. Kolega nie spał w tym czasie z nerwów. Ja zaś, mimo szczerej niechęci do niektórych jednostek, nikomu nie życzę takich przeżyć. Pomijam nieprzespane noce, to jednak trochę wykrzywia się obraz kobiet po takiej akcji, co zazwyczaj utrudnia zaufanie następnej partnerce.
Dziecko na ślub
Następna historia to również klasyk. Para jest ze sobą czas jakiś. Nie są za bardzo szczęśliwi. Czas się wlecze. Oni na kocią łapę żyją w pozornym szczęściu. W pozornym, bo wszystkie koleżanki przyszłej panny młodej wiedzą, że ona marzy tylko o białej sukni i dziecku. W dodatku po oczach bije, że facet to pipka, która nie ma odwagi ani odejść ani sformalizować związku. Ma w końcu seks i kogoś przy swoim boku. Marudzenie, fochy i paskudny charakter wybranki jakoś schodzi na dalszy plan. Ona zaś prawdopodobnie leci na jego kasę i okazję wyrwania się z własnego domu. Przynajmniej tyle można wywnioskować z ilości pretensji i sposobu wypowiadania się o „ukochanym”. W końcu zdesperowana niekończącym się oczekiwaniem na oświadczyny wpada na „genialny” pomysł i odstawia tabletki, bo jej „szkodzą”. Niestety mówi o tym tylko swoim koleżankom. On nieświadomy dalej jedzie bez gumek, bo przecież ona się zabezpiecza. Tak ląduje przed ołtarzem z miną nieszczęśnika i zbliżającym się terminem porodu, a mógł przecież regularnie kupować gumki.
Dziecko dla dziecka
To jest chyba wersja hard, ale mogę się mylić. Pisałam o tej znajomej już kiedyś. Tak bardzo chciała dziecka (drugiego, bo jedno ma), że rzuciła faceta, bo nie wyrobił się w ustalonym przez nią terminie. Niby nie ona jedna, bo takich przypadków znam kilka. Nawet jeden z identycznymi początkami, tylko z happyendem. Jednak ta znajoma zapewniła sobie odwleczenie sprawy kolejnego dziecka o 3 lata i wersję, której zdecydowanie nie zazdroszczę. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Poznajecie kobietę. Spotykacie się z nią kilka razy i lądujecie w łóżku w czasie mniejszym niż miesiąc. Ona mówi Wam, że bierze tabletki, ale Wy i tak na wszelki zakładacie gumkę (przezorność zawsze w cenie). Jednak po jakimś czasie, załóżmy ponad 2 miesięcy, dowiadujecie się, że z tej wspaniałej, upojnej i pierwszej nocy cudownie zostało poczęte dziecko. Cudownie, bo przecież przeciek nastąpił mimo gumki i tabletek! Ja przede wszystkim pytam się JAK?!? Bo dla mnie to wręcz nieprawdopodobne. Chociaż osobiście przypominając sobie pomysłowość owej znajomej mogę przypuszczać, że tabletki+gumka to wersja dla ludu, żeby nie pomyślał, że sobie zaplanowała ciążę z nowopoznanym gościem. Może tabletki akurat zapomniała, a gumkę przedziurawiła przed. Dla niej sytuacja spoko i nawet się cieszy. Ma co chciała, czyli dziecko. Facet nigdy nie miał znaczenia. Koleś jest przy kasie, więc alimenty na utrzymanie dostanie. On ma gorzej. Dziecka nie chciał żadnego i z nikim. Shit happen i alimenty płacić będzie musiał.
Zostań jego tatusiem
To już jest mega dramat, ale według jakichś tam statystyk bardzo częsta sytuacja. Jest sobie para – małżeństwo lub nie. On zakochany po uszy, ona nieco mniej. Różnie im się układa, ale on nie ustępuje. Nawet gdy jej zdarzają się dziwne przygody i nazywanie kolegów „misiu”, on nadal wierzy w jej wierność i trwa w „związku”. Gdy dowiaduje się o ciąży, jest szczęśliwy. Zostanie tatusiem. Jupi. Dopiero kilka lat po narodzinach córki przypadkiem zaczyna z nią poważne rozmowy i wyciąganie prawdy. O przygodzie przed ślubem. O dziwnych spotkaniach do 2 w nocy na „kawę z kolegą”. O licznych kłamstwach i sekretach. Testu na ojcostwo jednak nie robi. Nie ma kasy i odwagi, żeby poznać prawdę. Woli wierzyć, że nie został wrobiony w bycie tatusiem cudzego dziecka. Co prawda w kwestii potomka nic by to nie zmieniło (o czym możecie poczytać u prawnika na macierzyńskim), ale pozbyłby się chociaż tego zakłamanego pasożyta, jakim jest jego małżonka.
Dziecko po rozstaniu
Na koniec wrzucę Wam historię, która z wyrachowaniem kobiecym może nie mieć nic wspólnego. Być może to jedynie głupota i wierzenia rodem z Bravo. Skoro przy pierwszym razie się nie zachodzi, to może po rozstaniu też nie. Mój znajomy rozstał się z dziewczyną. Na dobre. Zaczął podrywać nawet nowe laski i wrócił do tańca. Jednak gdzieś po około pół roku była przyjechała zabrać resztę rzeczy z jego mieszkania. Tak się złożyło, że pomyślała o użyciu jednego „sprzętu”, którego nie mogła ze sobą zabrać. No i pożegnalny seks zamienił się w powitalny, a 9 miesięcy później przyszło na świat ich dziecko. Zeszli się, a on jest mega szczęśliwym tatusiem. Partnerem już niekoniecznie, bo w rozmowie wyrwało mu się, że dziecko to on chciał mieć, tylko matka nie ta. Na gumkach powinien być taki sam napis, jak w reklamie proszków na kaca „myśl w trakcie, nie po fakcie”.
Wiecie. Ja nie chcę za bardzo straszyć. Nie każda kobieta jest wyrachowana i jednocześnie tak cholernie głupia, żeby łapać faceta na dziecko lub traktować go jako naiwnego dawcę spermy i alimentów. Są na świecie normalne, inteligentne kobiety, które wolą seks dla przyjemności i bez konsekwencji w postaci nieprzespanych nocy i zabaw z kupą. Niestety, gdy idziecie do łóżka w tempie ekspresowym nie możecie mieć pewności, na którą trafiliście. Cholera, czasem nie możecie mieć takiej pewności nawet po kilku latach związku. Nie ma możliwości sprawdzenia i przypilnowania kobiety, żeby brała tabletki. Musicie dać jej wiarę, że nie chce Was wrobić. Mimo mojej wielkiej ufności i wiary w ludzi, ja wolałabym jednak te mniej wygodne gumki. Zwłaszcza na przygodny seks.