Wygodnictwo – postawa godna naśladowania
Czytałam wczoraj w nocy tekst o tym, jacy to faceci są wygodniccy, że jak im się coś nie podoba, to odchodzą, bo nie lubią komplikować sobie życia. Kobiety są niby biedne, żyją w skomplikowanych związkach, trójkątach z żonatymi, płaczą, męczą się, naprawiają facetów, w wielu przypadkach robią za urządzenie wielofunkcyjne, stworzone by ułatwiać życie mężczyźnie. Ja nie zaprzeczę, bo tak często bywa. Chociaż podział na kobietę i mężczyznę mi się nie podoba, bo akurat słyszałam też o odwrotnych sytuacjach. Nie jest ich dużo, ale bardziej winę zrzuciłabym na to, że faceci niechętnie się do takich spraw przyznają.
To jest indywidualny wybór każdego człowieka, czy w związku będzie się męczył czy nie. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Faceci nie mówią swoim partnerkom, że jak te przestaną im prać gacie czy robić loda, to oni odejdą. Za to kobiety bardzo chętnie podają listę warunków koniecznych do spełnienia. Przy czym ślub i dziecko mają dodatkowo podany termin „ważności”. Co za tym idzie, to indywidualna decyzja kobiet jest, żeby realizować każde życzenie swojego mężczyzny, zanim on zdąży je wymyślić. Faceci tego od kobiet nie oczekują. W dodatku sami chętnie by im pomagali, gdyby było po co. Tak się jednak składa, że kobiety w większości pomocy wcale nie chcą. Same nie poproszą, a jeśli już aluzjami sprowokują mężczyznę do działania, potem narzekają, że zrobione jest nie tak, jak „powinno”. Każdemu by się odechciało wychodzić z inicjatywą.
Ciekawe jest to, że głównie kobiety użalają się, jakie to one są nieszczęśliwe w związkach z beznadziejnymi facetami. Zdradza, nie kocha, nie szanuje, nie docenia, nie zauważa, nic nie robi, nie pomaga i cholera, wie co jeszcze. No, ale ona z nim jest, bo go przecież kocha i wierzy, że jej miłość go w końcu zmieni. Kobiety z jakiegoś bliżej nieznanego mi powodu lubią sytuacje dramatyczne, w których one muszą się wykazać. Im bardziej skomplikowana, tym kobieta ma więcej energii, by pokonywać przeciwności losu. To im chyba pozwala wierzyć, że ich życie ma sens i cel. Dążą do czegoś, coś chcą osiągnąć i z tego tytułu są lepsze od facetów, którzy przecież „nic” dla ich związku nie robią.
Jeszcze bardziej ciekawe jest to, że faceci na wygodę w związku zazwyczaj nie narzekają. Jak kobieta jest dla nich dobra, to siedzą sobie szczęśliwi i zajmują się innymi sprawami jak np. praca. Nie słyszałam w całym swoim życiu, żeby jakiś facet odszedł od kobiety, bo ona jest dla niego za dobra. Nawet jeśli kobiecie się wydawało, że była zbyt dobra, tyle z siebie dała, a on (drań jeden) odszedł, to zazwyczaj jest w błędzie albo nie przyznaje się do wszystkiego. Łatwo jest bowiem zapomnieć, wymieniając swoje zasługi w związku, że się ciągle narzekało na swojego faceta… do niego. Te ciągłe gadanie „bo Ty nigdy…”, „Ty zawsze…”, „znowu zapomniałeś…” itd. nie jest brane pod uwagę. Przecież ona tylko chciała ulepszyć związek. Poprawić go. „Chciałabym, żeby było tak cudownie, jak na początku związku” – mówi ona. „Jesteś beznadziejny, zepsułeś się” – słyszy on. Ona nie powie, że chciałaby, żeby mówił jej więcej komplementów, tylko powie: „Henio to prawi Kasi ciągle komplementy, ale jej dobrze z takim cudownym facetem”. Jej zdaniem to dobry sposób, żeby mu zasugerować, co powinien zrobić. On zaś słyszy, że jego kobieta wolałaby być z kimś innym. Mnie więc zupełnie nie dziwi, że potem taki facet wplątuje się w romans z kobietą, która patrzy na niego zachwycona, jakby widziała jeden z cudów świata. Każdy potrzebuje czuć się doceniany i akceptowany taki, jakim jest.
Natomiast zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy to facet jest zbyt dobry dla kobiety. Wiele słyszałam takich historii, kiedy kobieta rozpromieniona cała opowiadała, jaki to jej chłop jest cudowny. Niespodzianki robi, obiady gotuje, na rękach nosi, kwiaty kupuje, komplementy prawi. Normalnie taki książę na białym koniu. Gdyby jeszcze tego było mało, to dodatkowo snuje plany na przyszłość. Mówi jej, że jej imię pasuje do jego nazwiska, że będą mieli piękne dzieci i przedstawia swojej rodzinie. Marzenie wielu kobiet, a wiecie, co robią te ich kobiety? Po kilku miesiącach znajdują sobie innego. Najczęściej takiego gościa z problemem, jak z początku wpisu. Takiego, o którego to one się muszą starać, dla którego w końcu to one będą „za dobre”. Takiego, który zamiast tej upragnionej stabilizacji (którą przecież miały), zapewni im ogrom wrażeń i emocjonalnego rollercoastera.
Nie rozumiem kobiet, choć sama jestem jedną z nich. Chyba po prostu wiele prawdy jest w stwierdzeniach, że kobiety same nie wiedzą, czego chcą. Mówią, że chcą być po prostu szczęśliwe, a potem okazuje się, że miały bardzo konkretne oczekiwania, jak owo szczęście powinno wyglądać. Chcą zjeść cokolwiek, a potem narzekają, że to nie był ich ulubiony makaron. Mają drania, chcą grzecznego chłopca i stabilizacji. Mają stabilizację, chcą emocji i drania, który te emocje zapewni.
Faceci nie mają tylu problemów. Dlatego nie mogę się zgodzić z tym, że coś złego jest w ich wygodnictwie. To genialny pomysł jest. Postawa, z której każda kobieta powinna brać przykład. Wtedy wszystkim żyło by się łatwiej i przyjemniej. Im samym przede wszystkim. To taki piękny stan jest, gdy wiesz, czego chcesz i do tego dążysz. Polecam wszystkim spróbować.