Z jednym mężczyzną przez całe życie?

Na początek warto puścić sobie ten kawałek -> klik. Będzie się lepiej czytać, czując klimat.

Na bachatowym festiwalu dostrzegłam w tłumie mężczyznę. Od razu zwrócił moją uwagę. Przystojny, dobrze zbudowany o ciemnych włosach i poważnej, lekko tajemniczej minie. Przez dłuższą chwilę śledziłam go wzrokiem, po czym podeszłam i wyciągnęłam na parkiet.

Mrrrrr… Francuz. Moja wyobraźnia od razu zadziałała podsuwając mi znane z filmów i zdjęć miejsca charakterystyczne dla kraju jego pochodzenia – Wieża Eiffla, Luwr, Katedra Notre-Dame.

Do tego jeszcze cudownie nam się razem tańczyło i doskonale wiedziałam, że to nie były tylko moje odczucia. Nie skończyło się bowiem na jednym utworze i jednym tańcu.

Zbyt często sam podchodził do mnie i zabierał na parkiet. W dodatku w jego gestach i spojrzeniu widziałam, że nie tylko taniec mu się spodobał. Takie rzeczy po prostu się czuje.

To jak dotykał mnie w tańcu mówiło wszystko. I kiedy tak patrzyłam w jego wpatrujące się we mnie piękne brązowe oczy (tak, brązowe oczy to moja wielka słabość jest i każdy ma od razu dodatkowe punkty na starcie) i czułam dłoń przesuwającą się delikatnie po moim policzku, pomyślałam, że nigdy nie skosztuję jego ust. Nigdy nie dowiem się czy usta, z których wychodzą te seksowne i niezrozumiałe dla mnie francuskie słowa, smakują tak, jak francuskie usta smakować powinny.

Powinna być w nich zawarta obietnica przygody, romansu i wielkiej namiętności. Powinny rozpalać wielkie żądze, wielkie nadzieje i jeszcze większą pasję. Paryż. Patrzyłam na jego usta i zastanawiałam się nad wielką wieżą, która jest główną atrakcją tego miasta.

Przymknęłam powieki. Czując ciepło jego ciała, słysząc bachatę lecącą z głośników i poddając się jego prowadzeniu, myślami przeniosłam się w miejsca, w których nigdy nie byłam. Paryż znam tylko ze zdjęć i filmów, a tu Francuz, bachata, noc i wyjątkowy nastój festiwalu.

Nigdy nie skosztuję jego ust. Nigdy nie dowiem się czy potrafią spełnić pokładane w nich nadzieje – myślałam.

Te męskie dłonie, które w delikatny aczkolwiek niebudzący wątpliwości sposób przesuwały się po moich ramionach, plecach i policzkach obudziły tysiące myśli. Gdy po skończonym tańcu przytulił mnie mocniej, a jego wargi musnęły mój policzek w pożegnalnym pocałunku, zamarłam na chwilę, by chłonąć chwile i zatrzymać pędzące myśli.

Nigdy nie skosztuję jego ust!!! – Praktycznie słyszałam krzyk we własnej głowie.

Zdałam sobie sprawę, nie pierwszy raz zresztą, że już nigdy nie dowiem się, jak smakują jakiekolwiek inne niż Diabła usta. Przez resztę mojego, zapewne długiego, życia będę całować tylko jednego mężczyznę.

Nigdy nie skosztuję ust Francuza… Nigdy się nie dowiem… Stałam z przymkniętymi powiekami wsłuchując się w słowa dochodzące z mojej własnej głowy. Zdawało się, że jest to jedna z najdłuższych chwil tamtego wieczoru.

Myśli całkowicie mną zawładnęły. Mieszały się z dźwiękami bachaty dobiegającej z głośników. PRZEZ RESZTĘ ŻYCIA BĘDĘ CAŁOWAĆ TYLKO JEDNEGO MĘŻCZYZNĘ!

Rozkoszne ciepło zalewało całe moje wnętrze. Moje myśli wypełniały się obrazem Diabła. Jego brązowymi oczami. Jego cudownym uśmiechem. Jego seksownym głosem. Zapachem jego skóry. Poczułam go wszystkimi zmysłami tak, jakby stał tuż obok.

To najwspanialsze uczucie na świecie, kiedy doskonale wiesz, jak będzie wyglądała większość Twojego przyszłego życia, z kim będziesz je dzielić. To niesamowite uczucie. Miłość, która wypełnia każdą komórkę ciała, dominuje każdą myśl. Czułam jakbym cała była miłością do niego, jakby mnie nie było, a była tylko ta miłość.

Nigdy wcześniej tak nie miałam. Myślałam, że miłość to motyle w brzuchu, które prędzej czy później odlatują. Poprzednie związki kończyły się, bo myśl o tym, że z którymś z ex mam być ZAWSZE wywoływała narastające ataki paniki kończące się wreszcie moją ucieczką. Nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie z którymś z nich nawet rok później. O „zawsze” nie chciałam nawet myśleć. Wolałam się ewakuować zanim zrobiło się zbyt poważnie. Przecież tylu mężczyzn miałam do poznania, tyle ust do skosztowania. Tyle par brązowych oczu na mnie czekało, a Ci moi przecież zawsze mieli niebieskie.

Jak można być z jedną osobą zawsze, gdy świat daje nam tyle możliwości? To chore! – myślałam wtedy, gdy kończyłam kolejne niesatysfakcjonujące mnie związki.

Teraz dostaję wachlarz możliwości podany na tacy. Francuskie oczy wpatrzone we mnie, usta czekające na pocałunek, odpowiedni nastrój, na który składa się romantyczna muzyka i przyciemnione światło, a w mojej głowie jest tylko Diabeł.

Przez ułamek sekundy zaledwie obcy mężczyzna zajmuje moje myśli. Tylko tyle, ile obrazowi zajmuje dotarcie do mózgu, a potem szare komórki podmieniają obraz na ten właściwy. Chwilami czuję się jak wariatka. Widzę, jakbym nie widziała. Słyszę, jakbym nie słuchała. Jestem, ale jakby mnie nie było. Widzę tylko moje ukochane brązowe oczy, najpiękniejszy uśmiech na świecie i fala miłości zalewa mnie od stóp po końcówki włosów. Reszta świata przestaje się liczyć. Mogłaby zniknąć i mógłby zostać tylko Diabeł. Jakby istniała odrębna rzeczywistość stworzona tylko dla nas. Wtedy myślę, że nigdy wcześniej nikogo nie kochałam, a Ci, którzy mówią, że kocha się więcej niż raz, nigdy nie zakochali się tak naprawdę…

Ciekawi Cię, czy ta historia jest moją własną i zdarzyła się w rzeczywistości?
Zapisz się na mój newsletter, a różne ciekawostki dotyczące moich wpisów będą trafiały bezpośrednio na Twoją skrzynkę.