Z pamiętnika przyszłej matki: horror z porodówki

Pisałam Wam jakiś czas temu, że dorosłam do bycia matką. Jakieś tam iskierki instynktu zaczęły tlić się gdzieś w środku. Przestałam dostawać ataki paniki i nawet uśmiechałam się do małych dzieci mijanych na ulicy. Tylko nieustannie płaczące przez kilka tygodni dziecko sąsiadów trochę nadszarpywało mi nerwy. Trzymałam jednak kciuki, żeby moje w bliżej nieokreślonej przyszłości było podobne do mnie i Diabła – czyli spokojne! Do czasu…

Rodzić po ludzku

Przypadkiem trafiłam na artykuł o rodzeniu po ludzku. Historie, które tam przeczytałam zmroziły mi krew w żyłach. Czytałam tekst i komentarze z coraz bardziej opadającą mi szczęką. Wciąż nie mogę zrozumieć, jak ludzie mogą być tacy wobec innych ludzi. Wobec tych, którzy niczym im nie zawinili. Wobec kobiet, dla których poród jest przecież jednym z najważniejszych, najbardziej emocjonujących i czasem być może nawet najtrudniejszych przeżyć w życiu. To coś, co samo w sobie jest stresujące, bolesne i trudne, staje się koszmarem za sprawą ludzi, którzy mają pomagać, którym oddajemy w ręce swoje i dziecka zarówno zdrowie, jak i życie. Chyba brakuje mi cenzuralnych słów na opisanie tego, co myślę o lekarzach i położnych, którzy dopuszczają się takiej zbrodni na ciele i duszy niewinnych niczemu istot.

A gdzie jest ojciec?

Kiedy jednak czytałam te historie nie mogłam pozbyć się jednego ważnego, kluczowego wręcz pytania – gdzie do cholery był wtedy ojciec rodzącego się właśnie dziecka?!?! Ja sobie, mimo wszystko, nie wyobrażam, żeby Diabła miało nie być przy moim porodzie. Nie musi stać mi nad głową, trzymać za rękę czy zaglądać między nogi podczas akcji. Nie o to chodzi. Ja prawdopodobnie będę spanikowana, zamroczona bólem i nie wiadomo co jeszcze. On jest wtedy od tego, żeby pilnować, by nie stała mi się żadna krzywda, by moje prawa i zdanie były brane pod uwagę. To on ma stać na straży tego, żeby dla mnie to wydarzenie było jak najbardziej przyjemne i bez dodatkowych stresów, bóli czy upokorzeń.

Nic się nie stało?

Na koniec poważnie zastanawiam się, dlaczego tak wiele kobiet nic z tym nie robi. Przeżywa piekło, ma traumę, czasem traci zdrowie własne lub dziecka i zostawia to wszystko, jakby nic się nie stało. Rozumiem, że nikt nie chce tego przeżywać ponownie, bo zdrowia czy życia sobie procesem nie wróci, nie pomoże też sobie w poradzeniu z traumą, ale zawsze można wywalczyć jakieś odszkodowanie. No i przede wszystkim milczenie tych kobiet, to szansa na piekło dla wszystkich następnych. Nikt im nie powie, który lekarz to rzeźnik. Nikt nie postawi się, żeby pozbawić takiego zawodu lub przynajmniej zdegradować, by nie mógł nikomu zniszczyć życia.

Sami sobie gotujemy taki los

Wiem, że główną winę w takiej sytuacji ponoszą lekarze. Nie będę jednak ukrywać, że współwinni stają się wszyscy, którzy takiego zachowania nie zgłoszą – pielęgniarki, położne, rodząca, jej partner i jej rodzina. Pozwalają bowiem, żeby ktoś okrutny dalej krzywdził niewinne osoby. Przymykają oko, odpuszczają własne krzywdy i gotują innym kobietom ten sam los.

Wiem, że czyta mnie sporo kobiet. Wiem, że czytają mnie mężczyźni, którzy mają lub chcą mieć kobiety, może nawet i dzieci. Nie bądźcie obojętni. Nie zamykajcie oczu. Nie odwracajcie głowy. Reagujcie, bo może tym samym ocalicie komuś zdrowie lub nawet życie!

Foto