Zaświadczenie na lenistwo
Ludzie są leniwi…nie jestem pewna czy z natury czy tak ukształtowało nas społeczeństwo. Chociaż osobiście uważam, że to drugie miało większy wpływ. Jednak jaka nie byłaby prawda, to teraz każda życiowa ciapa szuka usprawiedliwienia dla swojej nieudolności.
W szkole lenistwo tłumaczy się dysleksją, dysgrafią i innym dysmózgowiem. Dzieciak czegoś nie umie, to jest „chory”. Nikomu widać nie przychodzi do głowy, że gdyby gówniarz, zamiast siedzieć i grać, czytał książkę, to by się nauczył i nie miał problemów.
Mój brat, mimo dysleksji, pisze prawie bezbłędnie, bo matka dziewczyny, z którą się kiedyś umawiał i z którą pisał listy, była polonistką. Nie chciał narobić sobie wstydu, to siedział i pisał ze słownikiem. Teraz natomiast żaden facet sobie nawet trudu nie zada, żeby skorzystać z autokorekty. „Mam dysleksje” pisze i myśli, że to go zwolni z używania mózgu, bo kobiety przecież kochają kretynów.
Kiedyś się więcej czytało i dysleksja nie była tak popularna. Jak gorzej szło, to się musiało więcej czasu poświęcić na naukę. Teraz modne jest bycie idiotą. I grubasem. Bo poza zaświadczeniami o różnych dysfunkcjach, fajnie jeszcze załatwić sobie zwolnienie z W-Fu. Bądźmy bardziej jak amerykanie – grubi i bezmyślni, bo to jest fajne. W końcu ociężałymi idiotami łatwiej się manipuluje.
Niestety na dzieciństwie się nie kończy. Owszem, czasem głupie, grube dziecko bierze się za siebie, żeby „im wszystkim pokazać”, ale w większości nieudacznicy pozostają nieudacznikami. Skoro nicnierobienie sprawdzało się wcześniej, sprawdzi się i teraz. Tylko nikt młodym ludziom nie powie, że w dorosłym życiu zaświadczenie o byciu debilem się nie przydaje. Pracodawca nie patrzy czy masz jakieś „dys”, tylko szuka najlepszego pracownika. Jak narobisz błędów w raporcie, to Cię zwyczajnie wywali. Te wszystkie dysfunkcje nie są wystarczającą niepełnosprawnością do ulgowego traktowania.
I potem powstają dowcipy, że trzeba najpierw zdobyć dyplom, a potem pójść po zasiłek. Tylko, że teraz to każdy głupi dostanie papier. Wystarczy dobra ściąga i umiejętnie posklejana praca dyplomowa, a na uczelni to można się prawie nie pojawiać. Bo i po co? Przecież wszyscy mają lepsze zajęcia, a ciężka praca do niczego się w życiu nie przyda. Wszyscy bądźmy leniwymi idiotami, będzie nam się żyło lepiej.