Zimne wiosenne powietrze

Podeszłam do niego energicznym krokiem i spojrzałam prosto w jego brązowe oczy.
– Zabierz mnie stąd. Wszystko jedno dokąd. Może być do Ciebie.
– Co się stało? – zapytał zmartwiony, bezbłędnie wyczuwając napięcie w moim głosie.
– Tamten baran się stał – rzuciłam wściekła, wskazując głową na niewysokiego łysego gościa w rogu sali. – Kretyn.
– Nie powinnaś się tak denerwować – zaczął.
– Ty mi nie mów, co powinnam, tylko mnie stąd zabierz – przerwałam mu warknięciem. – Nie powiesz, że nie masz ochoty – dodałam już łagodniejszym tonem, jednocześnie przesuwając palcem w dół po jego brzuchu i uśmiechając się prowokacyjnie.
– Na seks? Czy Ty potrafisz myśleć o czymś innym niż seks?
– Nie podoba Ci się to?
– Podoba, ale…
– To jak się podoba, to przestań gadać i chodźmy zanim się rozmyślę.

Wziął mnie za rękę i wyszliśmy na parking. Chłodne wiosenne powietrze rozwiało mi włosy, ale nie studziło emocji. To chyba bezsilność najbardziej mnie irytowała. Nic nie mogę zrobić. Próbowałam już chyba wszystkiego i skończyły mi się pomysły. Zresztą, dalsze próby i tak chyba nie miały sensu. Muszę dać sobie wreszcie z tym spokój.

– Kretyn! – Syknęłam wściekle pod nosem, ale nie wystarczająco cicho.
– Powiesz mi wreszcie, co się stało? – zapytał Artur.
– Nie ważne. I tak już się nie da nic zrobić – powiedziałam wsiadając do samochodu.
– Może jest jeszcze jakaś szansa? Powiedz mi o co chodzi, to się razem zastanowimy nad rozwiązaniem. Może mi przyjdzie do głowy jakiś pomysł, którego jeszcze nie próbowałaś?

Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie teraz i na pewno nie o tym. W końcu to nie był jego problem, a ja nie powinnam była w ogóle zaczynać tematu. To było w sumie trochę nie fair z mojej strony, ale nie chciałam się tym teraz dodatkowo zadręczać.

Nie miałam innego pomysłu, jak wybrnąć z tej sytuacji, więc zaczęłam go namiętnie całować. To był strzał w dziesiątkę. Wystarczyło, żeby zapomniał o temacie i zajął się mną. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ma do mnie słabość i czasem to wykorzystywałam. Dokładnie tak, jak teraz.

Na szczęście nie potrzebował dodatkowej zachęty i już po kilku sekundach wsunął mi rękę za stanik. Zaczął pieścić moją pierś, a ja od razu zapragnęłam więcej. Artur był fantastycznym kochankiem, który doskonale wiedział, gdzie i jak powinien dotykać. Natomiast wściekłość na łysego dupka dodatkowo mnie nakręcała.

Szybko zmieniłam zdanie. Już nie potrzebowałam, żeby Artur zabierał mnie gdziekolwiek. Samochód w zupełności wystarczy. Złość, pocałunki i myślenie o tym, co zaraz nastąpi, wystarczyły mi za grę wstępną. Rozpięłam mu spodnie i usiadłam na nim. Pomyślałam, że spódnica to genialny wynalazek, bardzo ułatwiający życie.

Kierownica zaczęła wbijać mi się w plecy, ale nie miało to w tej chwili znaczenia. Liczyło się tylko to, że Artur mnie wypełniał. Z każdym ruchem czułam go wyraźniej, mocniej i głębiej. Czułam jak przesuwał się w środku. Wystarczyło trochę mocniej zacisnąć mięśnie, żeby wszystko stało się jeszcze intensywniejsze. Jego prawa dłoń pieściła moją pierś, a lewa zaciskała się na pośladku. Spomiędzy naszych złączonych w pocałunkach ust wydostawały się jęki.

Czułam jak rozkosz wypełnia moje ciało i mój umysł. Przyjemną falą rozchodziła się po każdym zakamarku. Tego właśnie teraz potrzebowałam. Nic nie miało w tej chwili znaczenia. Liczył się tylko on, we mnie. Jego ruchy, dotyk, zapach i jęki. Upajałam się tą chwilą i nim. Zaczęłam przyspieszać, a on nie protestował. Doskonale wiedział, że czas na dłuższe zabawy będzie potem. Przełożył rękę z piersi na pośladek, ścisnął go i zaczął jeszcze mocniej nabijać mnie na siebie. Z całej siły wbiłam paznokcie w fotel. Oderwałam się z głośnym jękiem od jego ust. Spojrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam szczytować, a on po chwili do mnie dołączył, jakby zachęcony moimi jękami. Czułam wyraźnie jak we mnie pulsuje. Jak pulsujemy razem.
– Uwiel… – zaczął, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
Trwaliśmy przez chwilę wtuleni w siebie, posapując i czekając, aż napięcie chociaż trochę opadnie. W końcu usiadłam obok i poprawiłam ubranie. Przyjemne rozluźnienie i stan seksualnej euforii zajęły miejsce wściekłości, którą czułam kilkanaście minut temu. Tak było dobrze.

– Odwieźć cię? – zapytał Artur schrypniętym głosem.
– Nie. Nadal chcę jechać do Ciebie.

Zapinając pas dostrzegłam, że łysy baran stoi jak wmurowany kilka metrów od naszego samochodu. Auto stało w nieoświetlonej części parkingu, ale jego mina jasno świadczyła o tym, że dobrze nas widział. Ciekawe, jak dużo zobaczył. Nie obejrzałam się za siebie, gdy wychodziliśmy z Arturem, ale byłam pewna, że Damian nie będzie mnie szukał. No cóż, sam jest sobie winien. Nie czułam wyrzutów sumienia, ale mściwą satysfakcję.

– Pieprz się – pomyślałam złośliwie się uśmiechając. – Jeszcze będziesz żałował.

Foto