Nie będziesz za mnie umierać, więc nie mów mi, jak mam żyć!

Jak zwykle, kiedy poruszam temat aborcji (Teraz poruszyłam go na Facebooku, a wcześniej na blogu tu i tu), pojawia się cały (mniejszy lub większy) tłum osób, które są jej przeciwne. Zawsze z rosnącym zainteresowaniem przyglądam się, jak dwoją się i troją, żeby podać mi, ich zdaniem, sensowne argumenty. Oczywiście prawie nigdy nie dociera do nich moje proste jak drut zdanie:

NIE OBCHODZI MNIE TO, CO MYŚLICIE!

Oczywiście daje im pełne prawo do wyznaczenia własnej granicy, kiedy płód staje się człowiekiem. Nie mam nic przeciwko, żeby nie akceptowali aborcji i nigdy nie poddali się takiemu zabiegowi. Ich wola. Ich decyzja. No i ich sumienie. Mi nic do tego, jakie zasady, wartości i poglądy wyznają. Jednak moje pełne zrozumienie i akceptacja kończy się w momencie, w którym te osoby próbują przekonać mnie do swojego zdania i wcisnąć mi swoje poglądy. Przykro mi, ale NIE. Możecie sobie gadać i pisać co chcecie. Nie ma ani jednego zdania, które mogłoby zmienić moje podejście. Wasze argumenty nigdy do mnie nie przemówią. Z jednego prostego powodu. To nie jest Wasze życie.

Nie będziesz za mnie umierać, więc nie mówi mi, jak mam żyć!

To cytat, na który natknęłam się bardzo dawno temu, a który chodzi za mną i domaga się uwagi, zwłaszcza przy takich okazjach. Moja postawa i moje poparcie dla aborcji daje kobietom wolność i prawo wyboru. Robią, co chcą i kiedy chcą. Nie ograniczam nikogo i nie zabraniam nikomu niczego. Niech każdy postępuje według własnego sumienia. Jednak przede wszystkim, niech się nie wtrąca w życie innych ludzi i w ich decyzje.

Hej Wy wszyscy, którzy krytykujecie aborcję! Czy dacie schronienie kobiecie i jej choremu dziecku, którego nie pozwalacie jej usunąć? Czy otoczycie ich opieką, dacie jedzenie, środki na życie i wychowanie w godnych warunkach nowego człowieka? Czy zapewnicie im leczenie, leki i wszystko to, czego będzie potrzebować? Czy będziecie ją wspierać, gdy upośledzone dziecko w niezrozumiałym szale zacznie walić głową w ścianę? Czy zapewnicie dokładnie to samo kobiecie, która jest zwyczajnie biedna? Albo kobiecie, która została porzucona z dzieckiem przez partnera i odepchnięta przez rodziców? Wy, którzy tak głośno krzyczycie „musisz urodzić”, „nie wolno Ci zabić”, dacie jej pokój w swoim domu, miejsce przy swoim stole i pieniądze na życie? Czy dacie jej wsparcie, ramię do wypłakania i ucho do słuchania, które potrzebne będzie w trudnych chwilach? Stać Was na coś takiego?

Jakże łatwo jest krzyczeć z wygodnego fotela, wśród rodziny i zdrowych dzieci, gdy macie na podstawy i wygody, że ktoś inny ma urodzić dziecko, którym nie Wy będziecie się zajmować. Łatwo podejmować decyzje, za które to nie Wam przyjdzie płacić. Łatwo nakazywać coś tym, za których życia odpowiedzialność nie spadnie na Was. A jeszcze łatwiej jest później innych ludzi oceniać. Z ciepłego domu wydawać sądy o kimś, kto nie ma nawet co sobie do garnka włożyć. Jakże łatwo jest wybierać decyzje, które dla Was okazały się trafne i pasują do Waszego życia. Owszem, możecie radzić, ale nie nakazywać, bo co, jeśli Wasza decyzja to życie komuś zrujnuje? Weźmiecie za to odpowiedzialność? Przyjmiecie na siebie winę za źle wydane polecenie? Jeśli tak, to i tak, co z tego? Przecież już będzie za późno. Weź szklankę, upuść ją na ziemię, a potem przeproś i zobacz czy znów będzie cała. Ot taką moc będzie potem miało poczucie winy za spieprzenie komuś życia. Dlatego, przestańcie się wtrącać.

Poza tym, czy legalizacja aborcji w jakiś sposób wpłynie na tych, którzy chcą rodzić? NIE! Oczywiście, że nie. Wy nadal będziecie mogli robić to, czego chcecie. Nikt Was nie zacznie zmuszać do usuwania Waszych, chcianych lub nie, dzieci. Dla Was nic się nie zmieni. Was nadal nie będzie to w żaden sposób dotyczyć. To nadal nie będzie chodziło o Wasze życia. Przestańcie się więc wtrącać w życia innych. Nie macie do tego prawa. Nic Was nie powinno to obchodzić, bo to nie Wy będziecie ponosić odpowiedzialność. Przestańcie zgrywać tych lepszych, bo wcale tacy nie jesteście. Odbieracie innym prawo do swobodnego decydowania o sobie. Wcale nie jesteście tacy dobrzy. Wy tylko potraficie krzyczeć, gdy to nie o Wasze życia chodzi.

Swoją drogą, bo zaczęłam o aborcji, ale nie tylko tego tyczy się tytuł tekstu. Jest masa przykładów, gdy inni próbują wtrącać się w cudze życia i narzucać swoją wolę. Możecie doradzać, sugerować i podpowiadać. Przestańcie jednak narzucać swoje zdanie innym, zwłaszcza dorosłym już ludziom. Nawet jeśli jest to Wasze dziecko, gdy jest dorosłe, ma prawo do własnego życia, do własnych decyzji, do bycia samodzielną jednostką. Nie macie możliwości i nie macie prawa, by próbować żyć za kogoś innego. Zajmijcie się własnym życiem. Tym, co Wam z niego zostało. I nie krytykujcie, bo Wasze życie na pewno też idealne nie jest.

Żyjcie i dajcie żyć innym.

Zdjęcie: Opinio Juris