Hulajnogi elektryczne nie są złe, po prostu ludzie to idioci

Trafiłam ostatnio na tekst od Wyrwane z kontekstu, w którym Paweł pisze, że hulajnogi elektryczne to zło. Przyszło mi do głowy, że napisał go jedynie dla klików. W końcu to modny temat jest. Jeśli nie chce Ci się czytać całego wpisu, bez obaw, najważniejsze fragmenty zaraz Ci zacytuję, bo chcę się do nich odnieść.

Jako posiadaczka hulajnogi elektrycznej po prostu czuję potrzebę sprostowania bzdur, które zostały w tym tekście wymienione. Rozumiem, że autor woli inne sposoby poruszania się. Akceptuję to, że cała idea mu się nie podoba. Gdyby użył do przedstawienia swojego zdania racjonalnych argumentów, nie mogłabym się przyczepić. Jednak on wybrał takie, które z łatwością można obalić.

Niebezpieczne hulajnogi elektryczne

„…dziś będzie o jednym z nich, zupełnie moim zdaniem zbędnym, a do tego cholernie niebezpiecznym. Panie i panowie, przed Wami miejskie hulajnogi elektryczne. Zło w czystej postaci, choć nie wszyscy jeszcze zdają sobie z tego sprawę. ”

Serio? „Zło w czystej postaci i cholernie niebezpieczne”? Czytam i aż zadziwia mnie, jak doskonale na emocjach potrafi grać autor. Używanie takich wielkich słów do tak błahej sprawy jest jednak śmieszne. Mogłabym z marszu wymienić dużo bardziej niebezpieczne wymysły cywilizacji – noże, pistolety, samochody. Już nie wspominając o cholernie niebezpiecznej naturze, która stworzyła ogień, wodę czy mięsożerne drapieżniki.

„hulajnogi elektryczne są niebezpieczne, było wiadomo w zasadzie od początku.”

Noże! Noże są niebezpieczne! Można się nimi nie tylko zaciąć. Można nimi zabić siebie lub kogoś! Zakażmy używania noży!!! Natychmiast! Niech rząd coś z tym zrobi! To zło w najczystszej postaci! Ta lśniąca stal normalnie krzyczy z każdej kuchni! Mamy do nich nieograniczony dostęp. Kurcze, nawet idąc do restauracji często dostajemy noże! Jak się zamówi steka to jeszcze podadzą wyjątkowo ostre i szpiczaste! Skandal!

Wypadki to wina ludzi, a nie sprzętu

„W połowie sierpnia, w Krakowie, Brytyjczyk, jadący na hulajnodze, poturbował 4-latka, który był na spacerze z rodzicami. Dziecko trafiło w stanie ciężkim do szpitala.”

Zakażmy bycia rodzicami! Wiecie, ilu rodziców znęca się nad dziećmi, które potem trafiają do szpitala w stanie ciężkim?!? To się w głowie nie mieści normalnie! Nie mówiąc już o tym, jak Ci rodzice pilnowali tego 4-latka na spacerze, że ktokolwiek miał szasnę w niego wjechać?!? Jak pilnował się rodziców dzieciak, że ktoś w niego wjechał? Przecież hulajnogi, tak samo jak rowery czy samochody, nie pojawiają się znikąd. To nie jest tak, że one się materializują nagle i uderzają w człowieka.

„Kilka dni temu we Wrocławiu pod kołami auta zginął 25-latek, jadący hulajnogą po ulicy. Kolejny, tym razem 30-latek, wjechał w piątek hulajnogą pod tramwaj.”

Wiecie, ilu pieszych gnie pod tramwajami? Ilu ginie pod kołami samochodów, gdy chodzą po ulicy zamiast po chodniku?!? Myślę, że powinno się zakazać bycia pieszymi. Serio. To cholernie niebezpieczne! LUDZIE OD TEGO GINĄ! Idziesz sobie ulicą i możesz zginąć! Rząd powinien coś z tym zrobić!! Gardzę pieszymi… oh wait!

Używając argumentu o wypadkach powinniśmy być konsekwentni i pozbyć się samochodów, autobusów, tramwajów, rowerów, samolotów i statków. Powinniśmy wrócić do korzystania jedynie z nóg, bo przecież powozy zaprzęgane końmi też miewały wypadki. Ewentualnie zamiast pójścia na łatwiznę można spróbować edukować społeczeństwo. Tak naprawdę przecież to ludzie są odpowiedzialni za wypadki niezależnie od tego, w jaki sposób się poruszają.

To ludzie są głupi, a nie hulajnogi elektryczne

„Jako społeczeństwo dostaliśmy praktycznie nieograniczony dostęp do lekkiego, zwinnego i szybkiego pojazdu elektrycznego. My, którzy de facto nie wiemy, jak kulturalnie poruszać się na drodze czy ścieżce rowerowej. Z drugiej strony, państwo nie zapewniło regulacji prawnych.”

Autor tekstu sugeruje, żeby zlikwidować sprzęt, bo ludzie nie potrafią się kulturalnie poruszać, a rząd tego nie reguluje. Idąc tym tokiem rozumowania powinniśmy właśnie pozabierać wszystko, a ludzi trzymać w jakichś pokojach bez klamek, bo zawsze istnieje szansa, że zrobią sobie krzywdę.

Groźny jest ogień – można się od niego poparzyć, ale można też zginąć w płomieniach przy okazji puszczając z dymem spory kawał okolicy. Ewentualnie spalić takie tam lasy w Amazonii czy coś.

Woda! Utopić można się wszędzie – w wannie, w basenie, w jeziorze, w morzu! Siebie lub kogoś! Nie ma żadnej regulacji w tej kwestii. Przecież wannę w domu może mieć KAŻDY! Nawet niemowlaki się kąpie w wanienkach! Przecież to NIEBEZPIECZNE!

Na ludzi czycha tyle niebezpieczeństw, że w zasadzie powinno się ich trzymać pod kluczem. Przecież nie wiedzą jak się kulturalnie poruszać po życiu. Wystarczy spojrzeć na statystyki – przemoc wobec dzieci, ilość samobójstw, wypadków, morderstw. Ja nie wiem, jak w ogóle rząd może na to wszystko pozwalać. Ludzie nie powinni chodzić tak, no wiecie… luzem. To cholernie niebezpieczne!

Hulajnogi elektryczne = syf, a może ludzie = syf?

„Jeśli kojarzycie rowery miejskie, to te mają swoje bazy, do których się je przypina. W efekcie rowery są zawsze w określonych miejscach.”

Oczywiście, pewnie dlatego dokładnie wczoraj, jeden z takich rowerów zagradzał przejście u mnie na klatce, a inny notorycznie leży w krzakach niedaleko mojego osiedla. Nie mówiąc o całkiem sporej ich ilości pozostawionych w przypadkowych miejscach. Gdybym nie była 5 dni przed porodem, zrobiłabym specjalnie dla Was dokumentację fotograficzną. Serio, z takimi słowami jak „zawsze” trzeba się obchodzić ostrożnie.

„Nie wspominam już o tym, że te walające się żelastwa utrudniają ruch z wózkiem, rowerem czy zwyczajnie zaburzają ciągi komunikacyjne na chodnikach.”

Na tej samej zasadzie powinniśmy wobec tego potraktować samochody. Nie zliczę, ile razy musiałam kląć, bo nie dało się przejechać wózkiem przez parkujący na chodniku samochód. O tym, że same w sobie dziurawe chodniki ze zbyt wysokimi krawężnikami regularnie doprowadzały mnie do szału. Odetchnęłam z ulgą, gdy ponad rok temu ograniczyliśmy korzystanie z wózka do minimum i już zbieram w sobie pokłady cierpliwości na powrót do tych „cudownych” czasów.

Bardziej już się przychylę do pretensji osób z problemami ze wzorkiem, ale tu znów uważam, że dużo większym i powszechniejszym problemem są dziurawe, krzywe chodniki niż hulajnogi, których nie ma znowu aż tak dużo. Nie mniej jednak prawda jest taka, że nie powinno być ich wcale. Znów tutaj wracamy do początku tekstu czyli do tego, że próbujemy wylać dziecko z kąpielą i zakazać czegoś przez zwykłą głupotę ludzką.

Postęp czy może głupia moda i lenistwo

„HULAJNOGI ELEKTRYCZNE? GŁUPIA MODA I LENISTWO Wybaczcie, ale nie da się tego inaczej nazwać. W Warszawie możemy wypożyczyć, rowery, samochody, skutery spalinowe i elektryczne. Mamy dobrą komunikację miejską, metro i taksówki. Na cholerę ludziom hulajnogi elektryczne, które nie są ani wygodniejsze, ani tańsze, ani ekologiczne? Robią masę syfu, stwarzają niebezpieczeństwo zarówno dla kierujących, jak i innych uczestników ruchu. No po co?”

Po co wypożyczać samochody lub korzystać z taksówek? Rowery elektryczne też zostały wymyślone bez sensu? Przecież mamy nogi! Heloł! Nogi! Używanie czegokolwiek innego to głupia moda i lenistwo!

Nowy telefon? Nowszy model samochodu? No po co??? Bez sensu zupełnie! Po co chodzić do kina, jak można filmy w domu oglądać? Zresztą, kurcze, jakie filmy, jak można książki czytać? Rany, a ktoś wymyślił audiobooki? Jakaś głupia moda i lenistwo! Słuchać zamiast czytania! Masakra jakaś! Nie mówiąc o tym, że przecież historie można samemu wymyślać. Będzie nawet ekologiczne, bo nie trzeba papieru marnować, drzew ścinać. Nie będą też zarabiać Ci okropni autorzy, wydawnictwa i księgarnie, co to tylko wyzysk i trzepanie kasy uprawiają.

Uber miał być miejscem dla ludzi, chcących dorobić na swoim samochodach. Airbnb miał dawać możliwość wynajęcia taniego mieszkania na wyjazd. Pierwszy skończył jako synonim ówczesnego wyzysku, drugi jest często droższy niż dobre hotele. Podobnie jest z hulajnogami. Miały być alternatywą dla komunikacji miejskiej i samochodów w mieście. 

Tekst o wyzysku i droższej opcji, to zwykłe granie na płytkich emocjach. Nikt nie lubi być robiony w balona. Nie lubi się bogaczy. Ludzie, którzy chcą zarobić na własnej firmie, którą zbudowali ciężką pracą, to też zło. To jednak żaden argument przeciw hulajnogom. Prędzej zgodzę się z późniejszym argumentem, że to wcale nie wychodzi taniej i ekologicznie. Jednak łączenie tych kwestii to tania zagrywka i nic więcej. Każdy ma prawo sam decydować czy za daną rzecz chce zapłacić określoną ilość pieniędzy.

Co ma do tego piernik?

„Bądźcie zdrowsi i mniej irytujący niż kierowcy tego elektrycznego badziewia.”

Zdrowsi? Serio? Rozumiem, że autor tekstu badania porobił i ma przed nosem statystyki, że z hulajnóg korzystają osoby chore lub takie się staną, bo zapewne nie robią nic innego tylko jeżdżą na tym badziewiu.

„Nie wiem jak Wy, ale ja idę na rower. I mam szczerą nadzieję żadnej hulajnogi nie potrącić.”

Oj aż korci wyszukać w sieci te wszystkie artykuły o rowerzystach i tym, jakie stwarzają zagrożenie na drogach dla pieszych czy samochodów. Wpisów o ilości wypadków spowodowanych przez użytkowników tego „badziewia”. Znalazłabym ich znacznie więcej niż tych, dotyczących hulajnóg. Nie będę jednak tego robić, bo sama uwielbiam jeździć na rowerze. Mam też swoją własną hulajnogę elektryczną i mogę wymienić naprawdę ogrom jej zalet. Dlatego uważam, że próba wylania dziecka z kąpielą jest zupełnie bezsensowna. To nie w hulajnogach leży problem, a w ich użytkownikach.

Edukacja i regulacja zamiast zakazów

Spora część ludzi na całym świecie jest dość, delikatnie mówiąc, głupia. Nie potrafi się zachować kulturalnie w żadnych warunkach. W dodatku nie ma tej umiejętności niezależnie od istnienia regulacji prawnych. Nie potrafi się stosować do przepisów, nawet jeśli zostały stworzone. Co doskonale widać po sytuacjach na drogach, których świadkami jesteśmy każdego dnia. Nawet taka zwykła sprawa jak wchodzenie i wychodzenie z autobusu sprawia trudność. Ludzie się pchają do środka zanim inni zdążą wysiąść. Nie potrafią ustępować miejsca osobom starszym, chorym i kobietom w ciąży.

To, że zdarzają się wypadki wynika z nieuwagi, nieostrożności, braku wiedzy i wyobraźni lub zwykłej głupoty. Nie ma tu znaczenia czy jest to pieszy, rowerzysta, kierowca samochodu czy użytkownik hulajnogi elektrycznej. Jeśli chcielibyśmy się kierować argumentami o bezpieczeństwie, to w pierwszej kolejności trzeba byłoby „skasować” ludzi, bo to z ich udziałem jest najwięcej wypadków. Nie idźmy jednak tą drogą. To nie jest żadne rozwiązanie.

Najlepiej byłoby połączyć edukację i regulację. Wprowadzić odpowiednie przepisy, bo tych rzeczywiście brakuje. Postęp po raz kolejny wyprzedza prawo. Wypadałoby też postawić na edukację. Nie tylko taką dotyczącą problematycznych hulajnóg, ale ogólnie korzystania z przestrzeni publicznej. Ludzie nie mają pojęcia, jak poruszać się po chodnikach, jak prawidłowo przechodzić przez jezdnie. Często nie wiedzą nawet dlaczego jest to istotne. Są egoistyczni i zapatrzeni jedynie w siebie. Tu należy wykonać pracę u podstaw, a nie pójść na łatwiznę i użyć zakazów.

Spodobał Ci się mój tekst? Udostępnij go w swoich mediach społecznościowych. Możesz też polubić moje profile na facebookutwitterze lub instagramie.