Przyjaźń jak błękitna linia…

Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad swoją definicją przyjaźni i zdałam sobie sprawę, że chyba za bardzo ją idealizuję. Z jakiegoś powodu uważam, że przede wszystkim chodzi o to, żeby lubić ze sobą rozmawiać, pisać, spędzać czas, przebywać. Może jednak za dużo seriali się naoglądałam, bo kiedy patrzę na otaczających mnie ludzi, na tych których w swojej naiwności nazywałam przyjaciółmi, okazuje się, że wszystko zaczyna i kończy się na potrzebach. „Jesteś moim przyjacielem, dopóki mogę coś od Ciebie dostać.”

Może to tak działa, że przyjaciele spełniają w naszych życiach określone funkcje? Jedni są od tego, żeby nas wysłuchiwać i pocieszać, kiedy mamy doła. Inni od tego, żebyśmy to my ich wysłuchiwali, gdy życie okaże się niesprawiedliwe. Jeszcze inni przydają się, gdy nam się coś zepsuje, a oni potrafią to naprawić. Albo może akurat jakaś osoba jest idealna do zabierania na zakupy, bo zawsze dobrze doradzi. Albo rozstałeś/aś się z ostatnim partnerem i trzeba wybrać się na podryw, więc doskonale wiesz, czyj numer wybrać.

Może nie powinno się podtrzymywać znajomości, bo skoro wciąż mamy się na fejsbuku, to w razie potrzeby będzie można zwyczajnie napisać? Po co się z kimś spotykać i tracić czas na niego? W końcu, jeśli raz kogoś nazwiesz przyjacielem, to zostanie nim na zawsze, nawet jak znikniesz z jego życia na kilka lat. A może to tylko mi się wydaje, że jednak to nie do końca tak działa? Albo przynajmniej tak nie powinno działać.

Ja wiem, że świat się zmienił, że ludzie się zmieniają i relacje między nimi również. Tylko dla mnie tak samo jak dobry związek, tak samo i przyjaźń (na której swoją drogą dobry związek powinien się opierać) wymaga obecności, bliskości, rozmów, wspólnego spędzania czasu i interesowania się drugą osobą, jej sprawami i życiem. Bo jeśli raz na kilka miesięcy odzywasz się tylko po to, żeby wyżalić się na swojego kolejnego faceta, albo akurat rozstałeś się z dziewczyną i „wracasz do żywych”, a potem znów znikasz bez słowa to niesamowicie kiepski z ciebie przyjaciel.

Tych prawdziwych zapraszam na facebookatwittera lub instagram.