Ślub i dziecko? Nie dziękuję!

Poprzednio pisałam o kobietach, które bez względu na wszystko chcą mieć ślub i dziecko, nawet z pierwszym lepszym mężczyzną. Tym razem pomyślałam, że warto zająć się sprawą przeciwną. No, bo przecież zdarzają się przypadki, że kobieta ma dobrego faceta, jest z nim dość długo w związku, wszyscy uważają ich za dobraną parę… a po ślubie i dzieciach wszelki słuch zaginął.

Ludzie coraz częściej nie wierzą w małżeństwo i z różnych powodów nie chcą też mieć dzieci. Mówi się, że małżeństwo nic nie daje, żadnej pewności, żadnych namacalnych korzyści. Jest nawet żart, że branie ślubu to główna przyczyna rozwodu. A skoro można się rozwieść, to sam papier/obrączka/przysięga nie da nam pewności, że związek się nie popsuje. Po co więc umacniać coś, co z założenia i tak ma się rozpaść?

Dziecko natomiast to skarbonka bez dna, w dodatku zazwyczaj niewdzięczna. Od początku same kłopoty – nocne wstawanie, kolki, potem humory, bunty i okres dojrzewania, a wszystko to opłacone górą pieniędzy.

Ok. To są racjonalne argumenty. Nawet ja, patrząc na to z tej perspektywy, muszę przyznać, że wygląda to odpychająco.

Tylko moim zdaniem prawda jest taka, że zakochani (to wymaga podkreślenia) ludzie nie dla korzyści czy złudnej pewności ślub biorą. To taka ich manifestacja przed światem, że tak bardzo są razem, że to nie zabawa, tylko coś poważnego, oficjalnego. Może to się komuś wydać głupie, ale dla mnie wystarczającym powodem jest choćby to, że mogłabym do Diabła mówić „mężu”. Czuję się dumna na samą myśl, że mogłabym nosić jego nazwisko, że nasze dzieci nosiłyby NASZE, a nie tylko jego lub moje nazwisko. Poza tym i tak chcę się z nim zestarzeć, więc mnie to jakoś nie przeraża. Tylko koszty imprezy mnie przerażają, bo kto do cholery wymyślił takie ceny za wszystko? To się przecież w ogóle nie opłaca! No, ale nie o tym chciałam 😉

Ze swoich poprzednich związków ewakuowałam się, jak zaczynały się rozmowy o ślubie. Wiedziałam, że to byłoby zbyt duże zobowiązanie, któremu z danym człowiekiem nie byłabym w stanie sprostać. Z kimś innym chciałam spędzić życie, mimo że wtedy go jeszcze nawet nie znałam. Więc doskonale wiem, że większość tekstów typu „nie wierzę w małżeństwo”, to tylko inna forma „nie chce brać ślubu z Tobą”.

Kiedyś wydawało mi się, że jak kobieta będzie mocno zraniona, to potem będzie obawiała się wejść w kolejny związek, zaufać. I to w pewnym sensie jest fakt, ale przy odpowiednim zgraniu w czasie, nie ma to wpływu na decyzję o ślubie. Owszem na początku znajomości ma to znaczenie, ale gdy kobieta się zakocha (a ten moment akurat ciężko przegapić) we właściwym facecie, to wszystkie obawy znikną.

To jest przykre, ale od małego dziecka opowiada się nam bajki o księżniczkach, księciach na białych koniach i romantycznej miłości, trudno się zatem dziwić, że pojawiają się spore problemy, gdy potem same chcemy to przeżyć. Jesteśmy emocjonalnymi stworzeniami, często bujamy w obłokach i żyjemy marzeniami. Biała (lub czerwona :-D) suknia, jest jednym z nich. Trzeba to chyba po prostu zaakceptować. To tak jak faceci i gapienie się na kobiece cycki… nie ma sensu się z tym ukrywać 😉

I mogę spokojnie zapewnić, że jeśli kobieta jest w związku, to ta wizja plącze się jej po głowie. U tych z instynktem samozachowawczym, gdy partner jest niewłaściwy, powinna wywołać co prawda atak paniki, ale normalne, zdrowe psychicznie kobiety mają w genach zakodowaną potrzebę posiadania dzieci, która prędzej czy później da o sobie znać, a także potrzebę zapewnienia sobie i dziecku bezpieczeństwa. Możemy więc się zapierać, ale natury nie oszukamy. Nie chcemy… nie jesteśmy gotowe na dziecko z TYM mężczyzną, a nie w ogóle. Tak więc niechęć do ślubu i dzieci zazwyczaj to są tylko wymówki, żeby niepotrzebnie nie utrudniać sobie drogi ucieczki.

Oczywiście, żeby potem nie było, zdarzają się sytuacje, że instynkt macierzyński się u kogoś jeszcze nie obudził (jak u mnie) i mimo bycia z odpowiednim facetem, myśl o potomstwie wywołuje chęć podwiązania jajowodów. Nie zaprzeczę jednak, że zdarzają mi się momenty, gdy wizja małego Diablątka przepełnia mnie radością… Teraz po prostu chcę się nacieszyć byciem tylko we dwoje, wspólnymi wyjazdami i nieskrępowanym seksem. Na pieluchy pewnie jeszcze przyjdzie czas…